Groźny pożar w Lasakach
Pożar wybuchł 30 stycznia po południu. Gospodarz zauważył dym, wydobywający się z budynków gospodarczych. Wezwał straż pożarną. Ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko. Gdy na miejsce przybyły pierwsze jednostki strażaków, stodoła i obora stały już w płomieniach. Udało się uratować większość zwierząt hodowlanych i maszyn rolniczych. Zawdzięczam to ludziom, którzy pomogli mi w ewakuacji dobytku. Wszystkim za to dziękuję - mówi Roland Bulenda, właściciel gospodarstwa. W pożarze nie ucierpiał żaden z domowników.
W akcji ratunkowej uczestniczyły ochotnicze jednostki straży pożarnej niemalże z całego powiatu raciborskiego oraz dwie z powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego, dowodzone przez zawodowców z raciborskiej komendy. – Sytuacja wyglądała groźnie – przyznaje asp. sztab. Gerard Wranik, dowódca jednostki ratowniczo-gaśniczej Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Raciborzu. Strażacy robili wszystko, by ogień nie przeniósł się na pobliski dom oraz budynek, w którym znajdowały się płyny ropopochodne.
Ogień strawił dach obory i stodoły, 30 ton zboża, 40 ton słomy i siana, przyczepę do ciągnika oraz kombajn buraczany. Jedna z krów uległa rozległym poparzeniom.
Akcja strażaków trwała niemalże do południa następnego dnia. Po ugaszeniu ognia musieli usunąć spalone resztki słomy i siana. – Cały czas się dymiły. Trzeba było to wywieźć, żeby ogień się znowu nie pojawił – mówi as. sztab. Gerard Wranik. Przyczyny pożaru nie są znane. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi raciborska policja.
(Adk)