Sąd nad kuratorem
Sprawa, która znalazła swój finał przed Sądem Rejonowym w Żorach, dotyczy wydarzeń z 2004 r. Iwona D. pobrała z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Raciborzu ponad 2,3 tys. zł za opiekę nad dzieckiem. Jak ustaliło Centrum, dziewczynka była jednak w tym czasie u swojej mamy. Henryk Hildebrand, dyrektor PCPR uznał, że doszło do wyłudzenia pieniędzy. Zawiadomił prokuraturę, która skierowała do sądu akt oskarżenia. Obok Iwony D. zarzut postawiono jej mężowi – zawodowemu kuratorowi w raciborskim sądzie. Prokurator uznał, że kurator nie dopełnił obowiązków służbowych.
Opiekunka
Dotarliśmy do pani Bożeny, która przez trzy lata zajmowała się dziećmi w pogotowiu rodzinnym Iwony D. Nie podaje nazwiska ze względu na dobro dzieci, którymi się opiekuje jako rodzina zastępcza. Oficjalnie tylko pomagała prowadzącej placówkę znajomej. Faktycznie pracowała tam po 8 godz. dziennie i otrzymywała za to pieniądze. Była jedną z dwóch opiekunek, zajmujących się dziećmi w pogotowiu Iwony D. – Powiedziała, że nikomu nie mogę mówić, że u niej pracuję, bo inaczej będę miała problemy z urzędem skarbowym i zapłacę dużą karę – wspomina pani Bożena. Do tej pory nie otrzymała wszystkich pieniędzy.
Pieniądze za opiekę
Problem w tym, że taka opieka należała do obowiązków Iwony D., która jako osoba prowadząca pogotowie rodzinne otrzymywała za to co miesiąc wynagrodzenie. Jak twierdzi pani Bożena, było to ok. 1,5 tys. zł, wypłacanych przez PCPR, które oprócz tego na każde dziecko, umieszczone w jej placówce co miesiąc przekazywało ok. 1 tys. zł oraz 2,5 tys. zł jednorazowej wyprawki (kwot tych nie udało nam się potwierdzić w PCPR, udało nam się natomiast ustalić, że średnia pensja dla osoby prowadzącej pogotowie wynosi niecałe 2 tys. zł brutto i zależy od liczby przebywających tam dzieci).
Liczba dzieci, przebywających w pogotowiu była różna. Przez pewien czas było ich nawet dziesięcioro. – Może na początku zależało jej na dzieciach. Później ważniejsze stały się pieniądze, jakie na nie otrzymywała. Maluchy nie miały robionych szczepień ochronnych. Ze szkół czy przedszkoli dzwonili, że nie są zapłacone obiady. Nieraz, jak przychodziłam rano, dziecko było w tym samym pampersie, który założyłam po południu poprzedniego dnia. Najgorzej było po weekendach, kiedy od odparzeń na skórze pojawiały się aż dziury – twierdzi pani Bożena. W tym czasie Iwona D. remontowała swoje ponad 100-metrowe mieszkanie i rozwiodła się z mężem. Większość czasu spędzała poza domem, zdarzało się, że do późnych godzin nocnych. Towarzyszył jej raciborski kurator zawodowy, za którego później wyszła.
Sen o dobrej rodzinie
Jak twierdzi pani Bożena, Iwona D. nie miała dla dzieci czasu i cierpliwości. Potrafiła za to świetnie udawać troskliwą opiekunkę, szczególnie przed dziennikarzami. – Później się śmiała, jaką to bajkę im sprzedała. Kiedyś uczniowie z „mechanika” zrobili zbiórkę na biedne dzieci z pogotowia. Za pieniądze, które przynieśli, Iwona pojechała sobie z przyjacielem do Czech – opowiada pani Bożena.
Trudne dziecko
Na myśl o pogotowiu rodzinnym Iwony D. denerwuje się Sonia S., matka 11-letniej dziś dziewczynki, która trafiła tam 24 września 2003 r. Miała wówczas 7 lat. Do tej pory rodzinie ciężko się po tym pozbierać. – Iwona powiedziała mojej córce, że człowiek, którego uważa za swojego ojca nim nie jest, a jej prawdziwy tato siedzi w więzieniu, bo kogoś zabił. Chciałam jej to kiedyś powiedzieć, gdy będzie starsza. Od tego czasu w domu mam ciągle wojnę, bo córka przy każdej okazji wykrzykuje mężowi w oczy, że nie jest jej ojcem – twierdzi pani Sonia. Przyznaje, że córka trafiła do pogotowia po tym, jak ją uderzyła. Nauczyciele w szkole dostrzegli siniaki. – To bardzo trudne dziecko. Kłamie i kradnie. Któregoś dnia puściły mi nerwy – mówi matka. Dziewczynka ma zdiagnozowany zespół nadpobudliwości psychoruchowej (ADHD). Sąd uznał, że przebywanie pod opieką matki zagraża bezpieczeństwu dziecka i umieścił je w pogotowiu rodzinnym.
Zdaniem matki dochodziło tu do niepokojących sytuacji. – Podczas gdy ja nie mogłam się z córką widywać, Iwona wywoziła mi ją na weekendy do obcej rodziny zastępczej. Dowiedziałam się o tym przez telefon. Córka powiedziała, że jest u jakiejś cioci. Miała dość mojego dziecka, więc podrzucała je obcym ludziom! – mówi zbulwersowana tym pani Sonia. Niecałe dwa miesiące od umieszczenia dziewczynki w pogotowiu rodzinnym małżeństwo, które odwiedzała, chciało zostać jej rodziną zastępczą. Wystąpiło o to z formalnym wnioskiem do raciborskiego sądu, gdzie odbyło się nawet w tej sprawie posiedzenie. Wkrótce jednak małżonkowie się rozmyślili.
Sprawa trafia do sądu
Z powodu opieki nad córką Soni S. Iwona D. wraz z mężem zasiadła na ławie oskarżonych. Sprawa toczy się przed Sądem Rejonowym w Żorach. Dzieje się tak ze względu na to, że małżonek Iwony D. jest kuratorem zawodowym raciborskiego sądu, który nie może rozstrzygać sprawy swojego pracownika. Prokurator zarzucił małżonkom przywłaszczenie pieniędzy. Dodatkowo kurator jest oskarżony o niedopełnienie obowiązków służbowych. Przed sądem zeznawał już dyrektor PCPR i matka dziewczynki.
Kurator wiedział
Dziewczynka przebywała u matki 3 miesiące, od 25 czerwca do 22 września 2004 r., jak twierdzi dyrektor Hildebrand, bez wiedzy i zgody PCPR oraz sądu. Oskarżeni małżonkowie przed sądem tłumaczyli, że dziecko zostało urlopowane na czas wakacji. Dłuższy pobyt w rodzinnym domu miał być formą nagrody za promocję do następnej klasy oraz sposobem naprawy relacji między matką i córką. Służyć temu miało też oddawanie dziecka matce na weekendy. Tyle, że na to kobieta musiała mieć zgodę sądu. Jakież więc było jej zdziwienie, gdy okazało się, że może z dzieckiem spędzić całe wakacje.
– Dziewczynka została zabrana z rodzinnego domu ze względu na grożące jej ze strony matki niebezpieczeństwo. Jak to możliwe, że pomimo tego została jej oddana bez żadnej kontroli? – dziwi się Henryk Hildebrand. Gdy sąd zadecydował o umieszczeniu dziecka w pogotowiu, wykonanie tego zarządzenia powierzył wówczas oskarżonemu dziś kuratorowi. Według prokuratury, wiedział o tym, że dziewczynka przebywa u matki wbrew temu zarządzeniu i nie powiadomił o tym sądu.
Miała zrobić to dopiero matka dziecka. Ponieważ oficjalnie przebywało w pogotowiu rodzinnym, nie mogła starać się o dofinansowanie z opieki społecznej. Dopiero w sierpniu sąd wydał jej zgodę na urlopowanie dziewczynki w terminie od 25 lipca do 16 sierpnia. Na kolejny jej wniosek urlop został przedłużony. Zgoda poprzedzona była kuratorskim wywiadem środowiskowym, który przeprowadził oskarżony. W końcu, 24 września 2004 r. sąd postanowił, że dziewczynka może wrócić do domu i ustanowił nad rodziną nadzór kuratorski.
Zemsta matek
Pogotowie rodzinne funkcjonowało do końca października 2004 r. Zostało rozwiązane przez PCPR. Wystąpił o to były mąż pani Iwony. – Umowa na prowadzenie placówki została zawarta z małżeństwem, które się rozpadło, a przez to przestała istnieć strona tej umowy – twierdzi Henryk Hildebrand. Iwona D. w dalszym ciągu stanowi rodzinę zastępczą dla czwórki dzieci.
Oskarżeni małżonkowie nie przyznają się do winy. Nie chcą komentować sprawy do czasu rozstrzygnięcia jej przez sąd. Iwona D. nie zgodziła się też na rozmowę na temat prowadzonego przez nią pogotowia rodzinnego. O pani Bożenie mówi, że to „przyjaciółka, która pomagała jej tylko w opiece nad dziećmi”. W telefonicznej rozmowie powiedziała, że uważa, iż cała sprawa jest nagonką na jej męża i zemstą patologicznych matek, którym odebrał dzieci.
Jerzy Domagała - prezes Sądu Rejonowego w Raciborzu
W przypadku, gdy przeciwko kuratorowi wpływa akt oskarżenia, istnieje określony tryb postępowania. Sprawa badana jest przez rzecznika dyscyplinarnego dla kuratorów przy sądzie okręgowym. Jednak jakakolwiek decyzja może zostać podjęta dopiero po ogłoszeniu prawomocnego wyroku. Do tego czasu obowiązuje zasada domniemania niewinności. W przypadku pana D. również prowadzone jest postępowanie wyjaśniające. W tej sprawie doszło już do jednego rozstrzygnięcia. Za pierwszym razem prokurator umorzył postępowanie. Oznacza to, że nie znalazł podstaw do wystąpienia z aktem oskarżenia. Sąd zajął się sprawą po zażaleniu, złożonym przez stronę poszkodowaną. Pan D. w sądzie pracuje wiele lat i do tej pory jego praca oceniana była pozytywnie.
Pogotowie rodzinne
Jest placówką interwencyjną, w której dzieci przebywają tymczasowo, do wyjaśnienia ich sytuacji. Trafiają tu np. jeżeli zachodzi podejrzenie, że w ich rodzinnym domu grozi im jakieś niebezpieczeństwo, czy to ze strony opiekunów, czy też ze względu na warunki, w jakich przebywają. Decyzję o umieszczeniu ich w takim miejscu podejmuje sąd, na podstawie m.in. wywiadu kuratora. Pobyt dziecka finansuje Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie.
Sądowy kurator zawodowy
Wykonuje orzeczenia sądu. Może nim zostać osoba z wyższym wykształceniem, która odbyła aplikację kuratorską i zdała stosowny egzamin. Przed przystąpieniem do wykonywania obowiązków kurator zawodowy składa przed prezesem sądu okręgowego, w obecności kuratora okręgowego ślubowanie następującej treści: „Ślubuję uroczyście powierzone mi obowiązki kuratora sądowego wykonywać zgodnie z prawem, sumiennie i rzetelnie, w postępowaniu kierować się zasadami etyki zawodowej, mając na względzie dobro Rzeczypospolitej Polskiej i dobro osób podlegających mojej pieczy, a także zachować w tajemnicy wszystkie okoliczności, o których powziąłem wiadomość w związku z pełnioną funkcją.”
Rodzina zastępcza
To forma opieki prawnej nad dzieckiem, tymczasowo lub trwale pozbawionym opieki rodziców biologicznych, z którymi utrzymuje kontakt. Rodzina zastępcza może być spokrewniona lub niespokrewniona, zawodowa (przy opiece nad co najmniej trójką dzieci) oraz niezawodowa. Podlega kontroli ze strony sądu i opieki społecznej.
Aleksandra Dik