Te, co skaczą i fruwają...
Mirosława i Norbert Rózga z Pawłowa znaleźli sposób na rozgromienie ciemnych chmur, jakie zawisły nad ich rodzinnym budżetem.
Pan Norbert przez 18 lat prowadził własny warsztat lakierniczy. Gdy firma przestała być rentowna, wpadł na pomysł, by w starym, odziedziczonym po babci domu, założyć kawiarnię z Minioazą Ptaków.
Najpierw zadbali o teren wokół kawiarni. Wyczyścili park z puszek, gruzu i chaszczy park, wyrównali ziemię, na której posadzili drzewa i krzaki, tak aby powstało miejsce rekreacyjne dla całych rodzin. Dziś przy kawiarni jest boisko do gry w siatkówkę, a dla najmłodszych są huśtawki. Za pielęgnację terenu gmina wyrównała i postawiła wzdłuż prowadzącej do kawiarni drogi ławki.
Potem postanowili połączyć kawiarnię z ich rodzinnym hobby, jakim jest hodowla ptaków. Początkowo własnoręcznie zbudowane przez pana Norberta klatki zamieszkiwało kilka sztuk zakupionych papug, kanarków, pawi i bażantów. Ptaki z biegiem czasu mnożyły się, część z nich podarowali znajomi. I tak powstała Minioaza Ptaków.
Wkrótce do ptaków doszły inne gatunki zwierząt, spośród których ulubieńcem całej rodziny, a w szczególności 4-letniej Paulinki, córki państwa Rózgów, jest Miki. Pani Mirosława z uśmiechem wspomina momenty, gdy jednoroczną dziś sarenkę , którą przyprowadził sąsiad, karmili mlekiem z butelki. Zwierzę przywiązało się na tyle do właścicieli i mieszkańców Oazy, że bez trwogi spaceruje po podwórku, przybiega na każde zawołanie, daje się głaskać. Przed drzwiami kawiarni dumnie przechadza się paw Maciuś.
Troje pozostałych dzieci również angażuje się w życie minizoo. Trzeba przecież zaopatrzyć w mięso i karmę 5 żółwi, które podarowali ludzie z raciborskich bloków. Trzeba zajrzeć do szynszyla Filipa, morskiej świńki i dorzucić karmę do akwarium dla rybek.
Choć ptaków w Oazie jest już aż 80, z chęcią przyjmą kolejne, dla których brakuje miejsca w mieszkaniach. Tak jak w przypadku chorej sowy, której skaleczone skrzydło nie pozwala powrócić już do naturalnego środowiska, na podwórku kawiarni znajdzie się odpowiedni zakątek dla innych chorych, skaleczonych zwierząt.
Rózgowie na nudę nie mają czasu. Pracą zajęci są od rana do wieczora. Klatki trzeba oporządzić, zwierzeta nakarmić i zająć się tymi które są chore. A potem praca w lokalu. Często do późnych godzin wieczornych. Latem zajmują się koszeniem traw, sadzą wokół posesji kwiaty ,by było miło i przytulnie.
Oczy pana Norberta nabierają błysku, gdy opowiada o karuzeli, którą chciałby skonstruować dla najmniejszych z gości. Konstrukcja wykonana byłaby z drewna a silniczek mógłby przecież przerobić z któregoś z niepotrzebnych już domowych urządzeń.
W planach jest także stworzenie w przyszłości zagrody z miniaturowymi kózkami. Ale największym marzeniem, o którym nawet nie mają odwagi głośno mówić, jest zakup kucyka.
Basia Staniczek