To dopiero 10% sukcesu
Jak Pan ocenia wybory dziś, gdy emocje już opadły?
Odbieram to jako głosowanie za Lenkiem i jednocześnie przeciw Lenkowi, przeciw układowi, w który starano się mnie wmanipulować, nazywając go układem „Wileńskiej”. To była próba pokazania Lenk = stary układ, Kusy = nowy człowiek. Nie była to potyczka na argumenty merytoryczne.
Te słowa oznaczają, że Pan się z tym nie zgadza…
Nie chcę ujmować nic mojemu kontrkandydatowi, bo, jak się okazuje, stał za nim znaczący elektorat PiS–u, ale otrzymał również wsparcie od wszystkich moich przeciwników – Ryszarda Frączka, Tadeusza Ekierta i dużej części elektoratu Andrzeja Markowiaka, skupionego wokół Marii Wiechy. Zrobię wszystko, by udowodnić, że mam walory świeżości i młodości, że potrafię spojrzeć na Racibórz w kategoriach oczekiwań na zmiany. Nie odcinam się od korzeni, również od tzw. Wileńskiej. Będę słuchał wszystkich uważnie i realizował samodzielnie to, co uznam za stosowne i potrzebne miastu i jego mieszkańcom.
Ten konflikt związany z Wileńską eskalował poseł Andrzej Markowiak. Jak to rozumieć, skoro razem kiedyś współrządziliście?
Pracowaliśmy z posłem tylko przez kilka lat, nie od 12 lat, jak przedstawiali to moi adwersarze. Tak naprawdę nigdy miastem nie rządziłem. W tych dziedzinach, za które odpowiadałem nie mam się czego wstydzić. Są to edukacja, sport, kultura i opieka społeczna. Może jedynie w dziedzinie polityki mieszkaniowej można było więcej zrobić. Zresztą większy użytek z krytyki Wileńskiej zrobił PIS przed drugą turą wyborów, strasząc Wojnarem kogo popadnie, dostarczając anonimy prawie do każdego mieszkania. Skutecznie pomagali w tym Ryszrd Frączek i Waniek. Wybory zweryfikowały raciborską rzeczywistość. Ja dostałem szansę. Co do wyniku posła Markowiaka i alternatywy, jaką próbowało stworzyć „Porozumienie Obywateli Razem”, to powiem tylko tyle, że jest on powszechnie znany. Oczywiście jako prezydent będę chciał ułożyć z nim poprawne relacje, bo nadal jest parlamentarzystą i reprezentantem ziemi raciborskiej.
Pierwsze trzy decyzje nowego prezydenta?
Pierwsza najważniejsza to dobór współpracowników, czyli wiceprezydentów. Wiceprezydentem od spraw oświaty, kultury i opieki społecznej będzie dr Ludmiła Nowacka, dyrektor Gimnazjum nr 2, zaś drugim od spraw gospodarki Wojciech Krzyżek, dotychczas dyrektor szpitala, z wykształcenia architekt, były szef wydziału inwestycji i urbanistyki Urzędu Miasta. Druga będzie dotyczyła programu kanalizacji – prezydent musi zdecydować, czy wybrać kredyt czy inną formę finansowania tego niezwykle kosztownego zadania. Trzeba znaleźć taki wariant, w którym kanalizacja nie wykluczy realizacji innych ważnych zadań. Skorzystam z deklarowanej pomocy Tomasza Kusego. Chodzi tu o dotarcie do czynników rządowych, które decydują o ewentualnym wsparciu tego zadania dotacją z budżetu państwa. Trzecia sprawa to korekta projektu budżetu przygotowanego przez prezydenta Jana Osuchowskiego. To będzie budżet zadaniowy.
Jeśli zadaniowy, to znaczy jaki?
Nie można szukać zadań pod wolną kwotę, ale trzeba określić priorytety inwestycyjne i szukać dodatkowych pieniędzy oraz osób, które zajmą się tzw. montażem finansowym i realizacją. Do takich zadań zaliczam np. program gospodarki wodno-ściekowej. To będzie spędzało sen z oczu w niejedną noc. Co do innych zadań, to potrzebna jest mi taka retrospektywa, która odpowie na pytanie, co jest ważne i realne do zrobienia na już, a co potrzebuje czasu. Zadań jest dużo, ale muszę ułożyć sobie właściwą hierarchię. Na pewno chodzi mi po głowie odświeżenie centrum Raciborza, łącznie z nabrzeżem Odry. Potrzebna jest nowa kryta pływalnia – taki mini aqua park, może w jednym kompleksie z halą widowiskowo-sportową. Taki wariant byłby tańszy w realizacji. Na już chciałbym, by każdy właściciel publiczny i prywatny odpowiadał za swoją własność, zadbał o swoje otoczenie. Miasto ma odpowiednie służby, które mogą to egzekwować.
Wybory pokazały, że do samorządu weszło sporo młodych ludzi. Jak prezydent chce ich zaprosić do rządzenia?
Radny senior w gminie ma 53 lata, więc rzeczywiście średnia wieku wśród radnych mocno spadła. Młodzi nie tylko mówią, ale chcą weryfikować to, co się dzieje i mieć realny wpływ na to, co się robi. Twierdzą często, głównie w Internecie, że miastem rządzą emeryci i „ramole”. Nie będzie pajdokracji, ale nie cofnę się przed ofertą współpracy na poważnie, czyli przy realizacji konkretnych zadań. To oznacza, że mam dla nich stanowiska. Na razie tyle. Wkrótce więcej.
Czy to oznacza, że Urząd Miasta czeka podobne odmłodzenie jak w Radzie Miasta?
Nie będę robił czystek, co nie oznacza, że nie będę chciał dokonać szeregu korekt w magistracie i jednostkach organizacyjnych. Samorząd to taka działalność, w której każdy musi spodziewać się okresowej weryfikacji swojej pracy.
Czy z perspektywy radnego ostatnich czterech lat wie Pan na pewno, kto tej weryfikacji nie przejdzie?
Praca w Radzie Miasta dała mi dystans do gminy jako urzędu. Mogłem bardziej oceniać niż kierować. Na pewno czekają nas zmiany w sposobie zarządzania gospodarką mieszkaniową. Dystans między MZB a choćby Spółdzielnią Mieszkaniową „Nowoczesna” jest zbyt duży. Straż miejska sama rozwiązała swój problem. Widziałbym na stanowisku szefa komendy straży miejskiej jakiegoś prawnika, nieemerytowanego funkcjonariusza mundurowego. Uważnie przyjrzę się jednostkom upowszechniania kultury. Musi być więcej ofert dla przeciętnych ludzi, a nie tylko tej wysublimowanej dla wąskiego grona. Raciborskie Centrum Kultury musi się otworzyć na oczekiwania mieszkańców i regionu. Trzeba zapewnić wszystkim równy dostęp do bazy i środków. Na razie szeroko pojęty ruch amatorski radzi sobie bez większej pomocy miasta, a to można zmienić. Te działalności mogą przynieść więcej efektów, jeśli gmina jako instytucja je wesprze. Wspólnie z władzami powiatu wrócimy do rozważań na temat utworzenia jednej dużej instytucji kultury na bazie RDK, Strzechy i Młodzieżowego Domu Kultury. Chcę przenieść bibliotekę z Rynku do Raciborskiego Centrum Kultury przy ul. Chopina.
Jaki będzie model pozyskiwania środków unijnych: czy wydział, czy firma zewnętrzna?
Jedno i drugie. Na pierwszym miejscu człowiek odpowiedzialny za tę działkę, którego widzę na funkcji pełnomocnika ds. unijnych. To będzie dobrze opłacany urzędnik. Mam na myśli Gabrielę Lenartowicz, radną sejmiku, członka zarządu regionu PO, szefową klubu PO w sejmiku i przewodniczącą Komisji Rozwoju i Promocji oraz prezesa Regionalnego Biura Projektów Europejskich. Ma doświadczenie i jeśli zechce je spożytkować tylko w mieście, tzn. zrezygnować z prywatnej działalności, to zapewnię jej szerokie pole do działania. To pozwoli niejako wykorzystać jej wysoką pozycję w sejmiku.
A co od siebie powie raciborzanom nowy prezydent?
Czuję ogromny ciężar odpowiedzialności. Wygrana przyszła z trudem. To dopiero 10 proc. sukcesu. Chciałbym na koniec umieć powiedzieć: udało się!