Leniwy jest wszystkim obrzydły
Dawno temu słynął Racibórz z przejazdów Sobieskiego. Przez miasto przewalała się kawalkada huzarów, rycerzy i wojów w strojach różnych epok, a przed basztą odgrywano scenę, kiedy król Jan otrzymał od Kara Mustafy kwartę maku z przesłaniem: - jak trudno policzyć ten mak, tak trudno pokonać Turków. Niezrażony król odesłał Wielkiemu Wezyrowi kwartę z pieprzem i kazał przekazać: - te ziarna można policzyć, ale spróbuj rozgryźć choć jedno.
Od lat mam wrażenie, że kolejni prezydenci traktują magistrackich speców od kultury jak pieprz. Żaden dotąd się nie pokusił, by rozgryźć następujący problem: Dni Raciborza z roku na rok przedstawiają coraz smutniejszy obraz, wiadomo kto za to odpowiada i że tak dalej być nie powinno, a mimo to wciąż urządzane są denne papki, na które już mało kto przychodzi. Wpadek mnoży się jak maku w korcu.
Czyżbyście panowie prezydenci bali sparzyć sobie języki mówiąc tej degrengoladzie: - BASTA! Sprawa uszłaby może mojej uwadze, jak raciborzanom tegoroczne Dni Raciborza, gdyby nie odpowiedź, której odchodzący prezydent Jan Osuchowski udzielił na interpelację komisji oświaty Rady Miasta, która zapytała wprost: - czy przemarsze Sobieskiego można reaktywować? Co napisał ojciec miasta? Ano, że pieniędzy jest za mało. Raptem 60 tys. zł, na same Dni Raciborza w 2007!
Czyżby? Nowi ojcowie tego miasta. Zważcie co się dzieje w Sudole! Tam jeden rzutki proboszcz z gronem swoich parafian urządza co roku procesję wielkanocną, w której bierze udział bez mała 120 jeźdźców, działając na chwałę nie tylko swojej zacnej wspólnoty parafialnej, ale i Raciborza, bo owe „osterreiten”, obok wymiaru ściśle religijnego, ma też wydźwięk promocyjny. Ludzi przyjeżdża do Sudoła tysiąc razy więcej, jak na Dni Raciborza i NIE KOSZTUJE TO WCALE 60 TYS. ZŁ. Ubolewam, że urzędnikom nie przyszło jakoś do głowy, że w ten sam sposób można zrobić przemarsz Sobieskiego. Raz zainwestować w stroje i potem co roku prosić okolicznych hodowców koni, tak jak to robi sudolski wielebny, by zechcieli przejechać przez miasto jako huzarzy. Na pewno nie odmówią. Ot, cały problem z przemarszem.
Wierzę, że nowa głowa miasta nie pójdzie śladem swoich poprzedników, zwalczy to obrzydłe urzędnicze lenistwo i przejazdy króla Jana wrócą. Może to będzie taki mały krok na rzecz powrotu Raciborza na piedestał. A naszych speców od kultury puśćmy w turecki jasyr. Z nimi czy bez nich, gorzej jak teraz już nie będzie.
Grzegorz Wawoczny
redaktor naczelny