Jak naprawić zło?
Najgorsze, to świadomość, że nawet najgłębsza skrucha, najsurowsza kara życia temu człowiekowi nie zwróci – wyznaje Jan, więzień raciborskiego Zakładu Karnego. Chce naprawić zło, które wyrządził. W więziennej celi pracuje nad wynalazkami, które mogą pomóc ludzkości. Nawiązał kontakt z naukowcami, którzy z uznaniem podchodzą do jego pomysłów.
Rachunek sumienia
Jan budzi sympatię. Drobny, niepozorny, zupełnie nie przystaje do wyobrażenia o więźniu, który dopuścił się najcięższego przestępstwa. Za zabójstwo otrzymał 25 lat kary pozbawienia wolności. Do tego doszły mu kolejne lata wyroku za przestępstwa, które popełnił podczas przepustki. Zabił. Wtedy uważał, że dobrze zrobił. Miałem strasznie wypaczone pojęcie dobra i zła. Byłem pewny, że wykonałem słuszną karę śmierci na człowieku, który na to zasłużył. Ojciec na widzeniach próbował mi tłumaczyć, że źle zrobiłem, ale nie przyjmowałem tego do wiadomości. Aż któregoś dnia wróciłem do celi i nagle to do mnie dotarło, poczułem ogromne wyrzuty sumienia. Mam je do dziś. Od tamtego momentu minęło ponad 25 lat, a ja ciągle pamiętam każdy szczegół. To okropna męka, gorsza niż więzienie – opowiada. Postanowił, że postara się zrobić wszystko, by zadośćuczynić za zło, które wyrządził pracą dla dobra innych ludzi. Odpowiedzi na to, w jaki sposób to zrobić, zaczął szukać w więziennej bibliotece. Wtedy przebywał w zakładzie w Strzelcach Opolskich. Zainteresował się tam matematyką i fizyką.
Żal za grzechy
Z początku wszystko wydawało mu się strasznie trudne, ma jedynie średnie wykształcenie. Jednak w miarę poznawania podstaw, wiedza z książek, do jakich miał dostęp, przestała mu wystarczać. Pojawiły się pytania, na które nie był w stanie znaleźć odpowiedzi. Zaczął więc pisać do naukowców, o których udało mu się przeczytać w gazecie. To była nielegalna korespondencja. Na lewo wysłałem list do jakiegoś instytutu. Przyszła odpowiedź, ale trafiła do dyrektora zakładu, który dał mi za to 14 dni kary twardego łoża. Ale głód wiedzy stał się silniejszy niż strach przed następną karą. Lewa korespondencja szła coraz większą parą i zataczała coraz szersze kręgi – wspomina Jan. Coraz też więcej naukowców odpisywało na jego listy. W swojej korespondencji nie krył tego, kim jest i co zrobił. Dyrektor początkowo podchodził do tej przemiany nieufnie, w końcu dał się przekonać. Choć od tamtego czasu minęło ponad 20 lat, Jan w dalszym ciągu pamięta pierwsze pytanie, na jakie uzyskał od naukowca odpowiedź: Czy może nastąpić emisja elektronów z polimerów? Rozsadzała mnie duma, że jednak ktoś odpowiedział. To już był sygnał, że skoro ktoś zareagował, to nie jestem na straconej pozycji i jest dla mnie nadzieja. Im więcej uzyskiwałem odpowiedzi, tym więcej pojawiało się pytań. Poczucie winy i coraz większa ciekawość stały się moim motorem napędowym do zdobywania wiedzy. Postanowiłem, że dzięki nauce zrobię coś, co pomoże w ratowaniu ludzkiego życia – mówi mężczyzna.
Pokuta
Do Raciborza został przeniesiony za karę z Wrocławia, gdzie nie wrócił z przepustki. Nie wiem, co mi wtedy strzeliło do głowy. Wpadłem w ogromny psychiczny dół. Dobijała mnie świadomość, że zawiodłem, że nie jestem godzien pomocy, którą uzyskałem od tylu ludzi. Zerwałem wszystkie kontakty z naukowcami. Do Raciborza jechałem z duszą na ramieniu, bo słyszałem o tym miejscu wiele złego. Tu jednak trafiłem na wspaniałego człowieka – dyrektora więzienia. Wiedział o moich zainteresowaniach. Podjął działania, na które czasem byłem wściekły. Ale dzięki temu uratował mnie od śmierci moralnej – wspomina więzień. Zapewnia, że oddałby całe życie, by cofnąć czas do tego jednego momentu sprzed 25 lat. Tak bardzo chciałbym się wtedy po prostu odwrócić i odejść. By tylko nie zabierać człowiekowi życia, tej największej wartości, jaką miał – mówi ze smutkiem.
Wyniki swoich badań chce przekazać bezinteresownie instytutom badawczym, które mogłyby rozpocząć doświadczenia na szeroką skalę. Twierdzi, że udało mu się opracować m.in. urządzenie, które będzie w stanie wytworzyć i wyemitować mierzalną falę grawitacyjną. Opracował silnik fotonowy, dzięki któremu możliwe będą dalekie podróże kosmiczne. Moc napędu jest wystarczająca do tego, by wylecieć poza układ słoneczny. Na Księżycu jest dużo irydu, tytanu i platyny, pierwiastków, których brakuje na ziemi. Napęd fotonowy można by wykorzystać do ich transportu – tłumaczy Jan. O swojej pasji mógłby opowiadać godzinami, cierpliwie wyjaśniając wszelkie naukowe procesy. Kolejnym z wynalazków jest sztuczny mięsień, opracowany z myślą o ludziach, którzy stracili kończyny. Ma to być inteligentna proteza, działająca w oparciu o prawa fizyki i biologii. Funkcjonalność sztucznej dłoni niczym się nie różni od prawdziwej. Można by nią nie tylko zawiązać sznurowadło, ale też grać na skrzypcach – zapewnia wynalazca. Wymyślił też minielektrownię, wykorzystującą zjawisko występujące w optyce. Miałaby wielkość formatu kartki A4 i wysokość 20 cm. Wytworzyłaby energię potrzebną do zasilania w prąd domku jednorodzinnego do końca życia. Odeszłyby opłaty za prąd, gaz, węgiel. Spaliny zostałyby wyeliminowane z powietrza – wylicza. Zajmował się też genetyką. Chciał znaleźć lekarstwo na HIV.
Strach przed wolnością
Jego marzeniem jest to, by pomysły zostały kiedyś zrealizowane dla dobra innych ludzi. Zobaczyć uśmiech dziecka, które dzięki protezie rączki może rozwijać swoje talenty, rodzinę, która nie musi martwić się o pieniądze na węgiel czy prąd – opowiada z nadzieją. Ma jednak wiele obaw. Najbardziej boi się momentu wyjścia na wolność i reakcji innych ludzi, gdy dowiedzą się o jego przeszłości. Zostanę rzucony w wir życia, którego nie znam. Boję się, że właśnie wtedy dla mnie zacznie się prawdziwa gehenna – przyznaje. Ojciec powiedział mi kiedyś: „Pamiętaj, człowieka nie poznaje się po tym, jak wspina się na szczyt życiowej kariery, lecz po tym, jak się podnosi z upadku. Ty upadłeś bardzo nisko i ciężko będzie ci się podnieść”. Upadłem najniżej jak mogłem, ale dzięki pomocy wielu osób, staram się podnieść. Zrobię wszystko, by ten wysiłek nie został zmarnowany – zapewnia z nadzieją.
#nowastrona#
Jan nawiązał kontakty z wieloma naukowcami. Ci podsyłali mu książki, skrypty, wykłady, a przede wszystkim, zapoznawali się z jego pomysłami i wytykali wszelkie błędy. I właśnie na tym się uczył. Bogata wyobraźnia – to jedyne, czego mu nie brak. W więziennej celi przez długi czas miał do dyspozycji tylko ołówek, kartkę papieru i świeczkę, zrobioną ze skrawków wosku z sera. Obecnie, jako jedyny więzień, ma swój komputer, bez dostępu do internetu i możliwości kopiowania danych, ale z programem, dzięki któremu prowadzi obliczenia do swoich wynalazków.
Mirosław Małekkierownik penitencjarny, rzecznik prasowy Zakładu Karnego w Raciborzu.
Jan jest dosyć nietypowym osadzonym. Od dłuższego czasu zajmuje się poszukiwaniami naukowymi i realizacją własnych koncepcji w dziedzinie atomistyki, odnawialnych źródeł energii. Utrzymuje kontakt z różnego rodzaju instytutami naukowymi w kraju i za granicą. Część z jego pomysłów została dostrzeżona przez fachowców, jako warta rozpropagowania. Są to prace teoretyczne. Ma możliwość korzystania z własnego komputera, co jest sytuacją wyjątkową. Naukowcy nawet odwiedzają go w więzieniu. Oznacza to, że jego pomysły spotykają się z uznaniem i warto dać mu możliwość realizacji jego intelektualnych poszukiwań.
Prof. dr hab. Jerzy Warczewski Instytut Fizyki, Zakład Fizyki Kryształów Uniwersytetu Śląskiego.
To człowiek z ogromnie bogatą wyobraźnią. Jego pomysły świadczą o wielkiej pasji, niektóre są nawet na granicy genialności. Co ważne, jest bardzo skromnym człowiekiem. Zdaje sobie sprawę, że może się mylić. Każe sobie pokazywać błędy, które popełnia. Daleko zaszedł w swoich rozmyślaniach. Jest w nich jeszcze wiele naiwności, ale to i tak nadzwyczajne, że taką wiedzę zdobył jako więzień, z tak ograniczonym dostępem do informacji. Kibicuję mu z całego serca i życzę jak najlepiej.
Aleksandra Dik