Zupa z małpy
O takich i innych ciekawostkach opowiadał Wojciech Cejrowski na spotkaniu w ramach festiwalu podróżniczego “Wiatraki” w raciborskiej Strzesze, 27 października. Swój dwugodzinny show prowadził z wielką swadą, na bosaka i ubrany w wielobarwną koszulę. Popijał ulubioną yerba mate i pokazywał slajdy z podróży, dowcipnie je komentując. Zdradził, że podstawową przyczyną, dla której podróżuje jest ucieczka przed nieprzyjemnymi polskimi zimami i towarzyszącymi im choróbskami. Od 21 lat nie widziałem polskiego marca. Jestem polski bocian - staram się odlecieć na zimę i przeczekać - mówił.
Opowiedział okoliczności pierwszego wyjazdu. Zmęczony znienawidzoną zimą, na bramie wejściowej do Uniwersytetu Warszawskiego zobaczył ogłoszenie, że uczelnia poszukuje tłumacza z hiszpańskiego do wyjazdu na Kubę. Zgłosił się jeszcze tego samego dnia. Tak się ucieszyli, że nawet mnie nie zapytali, czy znam język hiszpański! - wspominał ze śmiechem. Zapytany wyjaśnił też, dlaczego chodzi boso. Bo lubię. Gdy idzie się w butach do dżungli, robi się w nich mazia. Stopa gnije. Poza tym lepiej pachnie bez butów - skwitował. Chorób tropikalnych się nie boi. Zjada to samo, co Indianie i naśladuje ich zachowanie w dżungli. Uważa się za człowieka wolnego. W niedziele wypoczywa. Odbiera telefony, ale nie udziela żadnych informacji - dla zasady.
Swoim niekonwencjonalnym występem zrobił furorę. Dostał rzęsiste oklaski. Zdeklarował się, że zostanie „do ostatniego autografu” i słowa dotrzymał. Szczególną radość sprawił swoim fanom, fotografując się z nimi.
Spotkanie zorganizowało Stowarzyszenie Artystów i Podróżników Grupa „Rosynant”.
E.H.