Teraz żony mają głos
Cecylia Ekiert
Mąż jest bardzo rodzinny i ciepły. Mamy siedmioro dzieci, z którymi zawsze potrafił się porozumieć. Gdy padła propozycja, by wystartował w wyborach na prezydenta miasta, zastanawialiśmy się nad tym całą rodziną. Prowadzi firmę energetyczną, ma sporo pracy. Rozważył jednak wszystkie argumenty i zdecydował się podjąć wyzwanie. Popieram jego decyzję i na pewno będę na niego głosować.
Mąż byłby bardzo dobrym prezydentem. Jeżeli już się na coś zdecyduje, to musi doprowadzić to do końca. Jestem pewna, że będzie się starał jak najwięcej zrobić dla miasta. Dużo spotyka się z wyborcami i wie, jakie bolączki nurtują mieszkańców. Jego atutem jest to, że potrafi rozmawiać, słuchać, przekonywać do swoich racji, podejmować trudne decyzje, wcale nie popularne. Ma spore doświadczenie w kierowaniu ludźmi, potrafi pozyskiwać fundusze i obracać finansami. Jeżeli ma wytyczony cel, to będzie do niego dążyć. Wierzę, że dzięki niemu sytuacja w Raciborzu się poprawi.
Jako matka znam obawy młodych ludzi. Mają wiele zapału do pracy, są świetnie wykształceni i mogliby działać na rzecz tego miasta. Boli mnie to, że uciekają z Raciborza. Jeżeli mąż zostanie prezydentem, na pewno będę go wspierać.
Radziłabym mu wtedy, by mocno przyłożył się do realizacji celów, jakie sobie postawił, dobrał zespół ludzi, którzy rzeczywiście chcą coś zrobić dla Raciborza i żeby się za to wzięli od razu. Tak, by ludzie wiedzieli, że dobrze wybrali. Prezydentura to dopiero początek długiej i ciężkiej drogi.
Magdalena Kusy
Tomek od dawna zaangażowany jest w sprawy polityki. Było tak już zanim się poznaliśmy. W pełni popieram to, co robi i całym sercem w niego wierzę. Gdy zdecydował się na start w wyborach, pytał mnie o zdanie, bo wie, że w kampanii może dojść do nieprzyjemnych ataków jego przeciwników i martwił się, jak na to zareaguję.
Jestem z nim silnie związana emocjonalnie, przeżywam to, że przy okazji tego wszystkiego ktoś może sprawić mu jakąśprzykrość. Po prostu martwię się o niego, jak osoba, która go kocha.
Moim zdaniem to najlepszy kandydat. Jest młody, ambitny, w pełni angażuje się w to, co robi. Ma swoje pasje i cele. Jestem z niego bardzo dumna. Robi to, w co wierzy. To byłaby prezydentura oparta na bardzo dobrym zespole ekspertów, których chciałby skupić wokół siebie, a w jego otoczeniu są tacy ludzie. Jest dobrym menadżerem i organizatorem.
Jeżeli zostanie prezydentem, to mam nadzieję, że moje życie się nie zmieni. Mam swoją pracę, pasje, z których nie chciałabym rezygnować. Na pewno byłoby to dla nas większe obciążenie psychiczne. Moja rola, oprócz wspierania męża sprowadzałaby się również do towarzyszenia mu w spotkaniach, gdzie byłoby to mile widziane. Będę przy nim zawsze, gdy mnie o to poprosi.
Zaletami męża są dojrzałość, odpowiedzialność, pracowitość. Radziłabym mu, by postępował w zgodzie z własnym sumieniem, aby dobro mieszkańców miasta było dla niego zawsze celem nadrzędnym i żeby potrafił zdystansować się do opinii wrogów.
Ewa Markowiak
Na początku byłam zdziwiona i zaskoczona tym, że mąż zdecydował się wystartować w wyborach prezydenckich. Wiem już, że z lokalną polityką wiąże się wiele krzywdzących pomówień, zupełnie nieprawdziwych. Dla rodziny to bardzo trudna i nieprzyjemna sytuacja. Na początku bardzo mnie to stresowało, ale po kilkunastu latach jego politycznej działalności już się do tego przyzwyczaiłam.
Mąż robi to dla dobra miasta. Jego atutem jest doświadczenie i kontakty, jakie zdobył będąc posłem, szczególnie w pozyskiwaniu funduszy europejskich. To ogromny i przydatny kapitał. Jest pracowity, odpowiedzialny, uczciwy, wymagający wobec siebie i innych. Jest człowiekiem godnym zaufania i dla Raciborza chciałby jak najlepiej.
Jeżeli wygra wybory, nie będzie fetowania, bo praca prezydenta jest służbą i trudno mówić tu o zwycięstwie. Trzeba ją podjąć z pokorą i wytrwale realizować przyjęte cele. Przytłaczająca jest świadomość, że oczekiwania ludzi są bardzo wielkie, a budżet izwiązane z tym możliwości ograniczone.
To bardzo stresujące nie tylko dla męża, jako prezydenta, lecz także dla mnie. W pełni podzielam jego poglądy. Gdyby został prezydentem, to radziłabym mu, żeby się nie stresował, otoczył właściwymi ludźmi do realizacji zamiarów i życzyłabym mu odpowiedzialnych radnych. Negatywnego wyniku wyborczego nie uznam za porażkę, bo jego startu nie traktuję jako walki z konkurentami, lecz wyłącznie w kategorii oferty dla raciborzan.
#nowastrona#
Halina Lenk
Decyzję męża o kandydowaniu w wyborach prezydenckich przyjęłam z mieszanymi uczuciami. Wiąże się to z wieloma wyrzeczeniami, pochłania mnóstwo czasu. Odbywa się to często kosztem rodziny.
Chciałby dla Raciborza wiele zrobić. Zna problemy miasta. Wie, że sytuacja jest trudna. Mieszkańcy mają wiele oczekiwań, a nie wszystkie są możliwe do zrealizowania ze względów finansowych. Dlatego tak ważne jest pozyskanie funduszy i inwestorów. Mąż jest ekonomistą, więc będzie wiedział, jak to zrobić. Jest bardzo pracowity i obowiązkowy, angażuje się w to, co robi. Bierze na siebie dużo obowiązków. Jednak nie obarcza mnie swoimi problemami.
Jako prezydent dałby z siebie wszystko, żeby nasze miasto się zmieniło. Na wiele spraw ma szereg pomysłów i propozycji. Potrafi poświęcić się dla realizacji celu. Jednocześnie jest człowiekiem prawym, nigdy nikogo nie skrzywdził. Zawsze mogłam na niego liczyć, nigdy mnie nie zawiódł.
Jestem dumna z tego, co robi. Nigdy nie zrobił niczego wbrew zasadom, które wyznaje. Liczę się z tym, że jeśli zostanie prezydentem będzie miał dla mnie i rodziny jeszcze mniej czasu. W moim życiu niewiele się zmieni, jestem nauczycielką i będę nią nadal. Przyzwyczaiłam się już do trybu życia i pracy męża. Oczywiście będę go wspierać. Moim zdaniem jest dobrym kandydatem. Wierzę w jego zwycięstwo, ale nie można stawiać wszystkiego na jedną kartę. Jeżeli wygra, to dobrze. Jak przegra, trudno, życie będzie się toczyć dalej.
Wysłuchała Aleksandra Dik