Rozmowy rolowane
Przewodniczący Rady Powiatu nie wystartuje w wyborach, bo koledzy klubowi wykreślili go z listy kandydatów. Wzięli jednak wcześniej pieniądze na prowadzenie kampanii wyborczej.
O sprawie dowiedziałem się od osób postronnych. Nikt z klubowych kolegów nie miał cywilnej odwagi mi o tym powiedzieć. To perfidne i nieeleganckie. Jak sądzę, okazałem się niewygodny. Nie podobało się również to, że głosowałem zgodnie ze swoim sumieniem - mówi Roman Głowski, dziś jeszcze przewodniczący Rady Powiatu, na co dzień szef Amicus-Med. w Kuźni Raciborskiej. Jest radnym powiatu z ramienia klubu „Razem dla ziemi raciborskiej”, choć mandatu nie zdobył bezpośrednio w wyborach. Objął go po tym, jak zrezygnował burmistrz Kuźni Ernest Emrich (nie mógł łączyć obydwu funkcji).
Po odwołaniu Franciszka Wańka został przewodniczącym Rady Powiatu. Dał się poznać jako zwolennik karania rajców obcięciem diet za spóźnienia i opuszczanie sesji czy obrad komisji. Przygotował nawet projekt uchwały w tej sprawie, za który poleciały na jego głowę gromy. Dziś krytykuje zarząd powiatu, że zlecił wykonanie kosztem 10 tys. zł filmu dokumentującego osiągnięcia kadencji. Jego zdaniem, to marnotrawstwo.
Nawet paluszka nie maczał
Kilka dni przed ostateczną datą rejestracji kandydatów na radnych powiatowych, starosta Jerzy Wziontek - pełnomocnik komitetu „Razem dla ziemi raciborskiej” pokazywał nam listę, na której widniał Roman Głowski. Znikł z niej tuż przed przekazaniem jej Powiatowej Komisji Wyborczej, mimo iż wcześniej komitet wziął od niego 400 zł na kampanię, zdjęcie i życiorys do materiałów wyborczych.
Jak to się stało? Sam zainteresowany nie chce mówić, kto podjął decyzję, bo „nikogo za rękę nie złapał”. Domyśla się jednak, że stoją za tym osoby z Kuźni Raciborskiej, którym nie podoba się, że w wyborach na burmistrza Kuźni Raciborskiej Głowski poparł obecną wiceburmistrz Ritę Serafin. Nie jest zaś tajemnicą, że do grona niezadowolonych należą burmistrz Ernest Emrich i przewodniczący Rady Miejskiej Manfred Wrona. Do tych też osób skierował nas starosta Jerzy Wziontek, twierdząc wprost, że decyzja należała „do władz Kuźni Raciborskiej”, dodając, iż dopiero po zarejestrowaniu list dowiedział się, co zaszło i z całym zajściem nie ma nic wspólnego.
Burmistrz Emrich nie maczał w tym nawet paluszka - zapewnia Manfred Wrona. Przyznaje, że Romana Głowskiego wykreślono z powodu poparcia, jakiego udzielił Ricie Serafin. Podobno nie chciał też kandydować wspólnie z sekretarzem UM Andrzejem Migusem, który znajduje się na liście komitetu „Razem…”. Wreszcie sprawa techniczna: komitet miał w okręgu jedenastu kandydatów, a mógł zgłosić dziesięciu. Kogoś trzeba było wykreślić - dodaje M. Wrona.
Wykreślono więc R. Głowskiego, a zostawiono Andrzeja Chroboczka z Nędzy, obecnego członka zarządu powiatu, choć to nie jego na listy „Razem...” typowali wójt tej gminy i zarząd DFK. Spowodowało to spięcie w komitecie, bo Chroboczka poparły władze powiatu.
Wersję M. Wrony potwierdza Tadeusz Wojnar - lider „Razem dla ziemi raciborskiej”. Jego zdaniem, przewodniczący musiał być skreślony, bo realizował „własne koncepcje” w Kuźni Raciborskiej, niezgodne z polityką komitetu. Potwierdza, że sprawa ważyła się do ostatniej chwili, bo Rita Serafin miała się wypowiedzieć co do oferty wycofania się ze startu i ponownego objęcia funkcji wiceburmistrz. A że ostatecznie postawiła na swoim, więc Głowskiego skreślono.
Bez praw
Przewodniczący Rady Powiatu ma już dziś zamkniętą drogę do kandydowania. O wykreśleniu dowiedział się po ostatecznej dacie rejestracji list. Nigdy bym nie przypuszczał, że tak się stanie. Miałem od Mariana Ciszka propozycję kandydowania z list komitetu Porozumienie Obywateli „Razem”. Może warto było z tego skorzystać - mówi R. Głowski. Jak to się stało, że nie powiedziano mu wcześniej o wykreśleniu, tak by mógł jeszcze wystartować z innymi komitetem? Może nikt nie zdążył go poinformować - twierdzi Tadeusz Wojnar.
W biurze Wojewódzkiego Komisarza Wyborczego poinformowano nas, że wedle prawa wyborczego R. Głowski nie istnieje jako podmiot. Nie ma więc żadnych możliwości, by znalazł się jeszcze na jakiejkolwiek liście. To sprawa między nim a komitetem. Może dochodzić swoich roszczeń - zwrotu wpłaconych pieniędzy przed sądem cywilnym - usłyszeliśmy w Katowicach.
Grzegorz Wawoczny