Delikatna sprawa
Śląskie Centrum Zdrowia Publicznego przygotowało wystąpienie w sprawie kontroli, jaką przeprowadzono w raciborskim szpitalu za okres, w którym brakowało w nim anestezjologów.
Raport trafił już na ręce wojewody śląskiego. Nie ma go jednak szpital. Jak go otrzymamy, to się ustosunkujemy - powiedział nam lek. med. Zbigniew Wierciński, zastępca dyrektora lecznicy ds. medycznych. Dodał, że około miesiąca temu dyrektor Wojciech Krzyżek odmówił podpisania protokołu z kontroli, bo nie zgadzał się z niektórymi zapisami. Dyrektor przebywa obecnie na chorobowym.
Wystąpienie pokontrolne nie jest korzystne dla szpitala. Jak powiedziała nam Jolanta Pietrzak, zastępca dyrektora Śląskiego Centrum, problem sprowadza się do podpisania kontraktu z firmą Falck Medycyna, która miała zabezpieczyć obsługę anestezjologiczną po odejściu z pracy grupy raciborskich lekarzy. Zdaniem Centrum, dyrekcja powinna była szukać medyków tej specjalności, a w przypadku Falcka orientować się lepiej co do kwalifikacji ich lekarzy. Ta uwaga odnosi się do zgonu 83-letniego pacjenta. Lekarz z Falcka miał problemy z intubacją chorego, bo jest co prawda anestezjologiem, ale przez dwa lata jeździł tylko w karetkach. Znieczulenie dokończył za niego raciborski anestezjolog, obecny ordynator oddziału, który nie odszedł z pracy. W feralnym dniu, pomagając koledze z Falcka, opuścił natomiast oddział intensywnej terapii.
83-latek zmarł po operacji. Okoliczności tego zgonu bada Prokuratura Rejonowa. Wciąż czeka na opinię biegłych medyków sądowych z Krakowa, którzy mają odpowiedzieć na pytanie, czy kłopoty podczas znieczulenia miały wpływ na śmierć pacjenta.
Czy w dniach, kiedy w Raciborzu brakowało anestezjologów życie pacjentów było zagrożone? Trudno powiedzieć. Sytuacja jest bardzo złożona a sprawa delikatna - powiedziała nam Jolanta Pietrzak. Woli mówić o „świadomości problemu”, jaki powinna była mieć dyrekcja, choć przyznaje, że ta działała w sytuacji stresowej, spowodowanej faktem, że obecnie ciężko w Polsce znaleźć anestezjologów.
Przypomnijmy, że w czasie, gdy odchodziła grupa 10 raciborskich lekarzy, dyrekcja tłumaczyła, iż nie jest w stanie spełnić ich żądań płacowych, a zatrudnienie nowych medyków spełzło na niczym, bo zwalniające się osoby apelowały do swoich kolegów o solidarność z nimi i nie przychodzenie do pracy w Raciborzu.
(waw)