W PUPie pusto
Powiatowy Urząd Pracy (PUP) alarmuje: drastycznie malejąca w Raciborskiem liczba bezrobotnych wpędza w kłopoty pracodawców. Prezydent uznał, że trzeba szukać rąk do pracy w powiecie głubczyckim.
W naszym mieście brakuje rąk do pracy. Problem dotknął sieci handlowe. Prezydent, którego o pomoc poprosiło Auchan, zabiega o ludzi z sąsiednich powiatów. Krytykują to niektórzy radni.
Kilka tygodni temu prezydent Jan Osuchowski spotkał się z władzami sąsiednich gmin z Opolszczyzny informując, że budujące swoje markety sieci handlowej szukają w Raciborzu chętnych do pracy. Prosił, by ci poinformowali swoich mieszkańców o wolnych etatach. Uznałem to za konieczne, bo u nas brakuje wolnych rąk do pracy – tłumaczył prezydent.
Zły odbiór
Krok ten spotkał się z krytyką niektórych radnych. To zostało źle odebrane wśród mieszkańców. Najpierw powinniśmy zadbać o swoich. Mamy dużo bezrobotnych – mówi na sesji radny Piotr Klima. Nie zgodził się z tym jego kolega z koalicji rządzącej Mirosław Lenk. Racibórz zawsze ściągał ludzi z innych miast. Teraz liczba ludności spada. Musimy się otworzyć, by zahamować ten proces – tłumaczył Lenk, dodając, że sam kilkadziesiąt lat temu osiedlił się w Raciborzu i dziś nie chce już stąd wyjeżdżać. Swojego postępowania bronił prezydent Osuchowski. Nie ma wyjścia. Auchan ma zatrudnić kilkaset osób. Będą mieli duży kłopot – dodaje.
Obawy prezydenta podziela radny Edmund Stefaniak, na co dzień dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy. Na dowód pokazuje statystyki. Bezrobocie w Raciborskiem leci na łeb na szyję od lutego tego roku. Wtedy bez pracy było 4579 osób. Dziś, według danych na koniec września, już tylko 3453 i wszystko wskazuje, że nadal będzie spadać. Z 1300 absolwentów przyszło w tym roku do pośredniaka 110 osób. W poprzednich latach rejestrowało się 80 proc. – mówi Stefaniak. W Auchan, jak ujawnił, można zarobić 870 zł za 3/4 etatu. Takie wynagrodzenie nie porywa bezrobotnych.
Przepracowałam 24 lata w ZEW-ie. Po odejściu stamtąd ciężko było mi znaleźć w mieście zatrudnienie - mówi raciborzanka Małgorzata Filik. Wiem, że aktualnie jest wiele ofert pracy np. w raciborskich marketach. Są one jednak słabo płatne i mam koleżanki, które ciężko pracują na takich stanowiskach nie po 8, tylko 10 czy nawet 12 godzin. Wtedy nie ma czasu dla rodziny. Do Holandii jadę na półtora miesiąca i tam zarobione pieniądze starczają mi na kolejne trzy miesiące w kraju. Zostałabym w Raciborzu gdyby zaoferowano mi godziwą płacę za ciężką pracę.
Bez podwyżek ani rusz
Zdaniem Edmunda Stefaniaka, w Raciborzu popyt na wykwalifikowaną siłę roboczą znacznie już przewyższa podaż. Fachowcy z podwójnym obywatelstwem wyjeżdżają na Zachód. Młodzi wybierają Anglię i Irlandię. Stefaniak nie ma wątpliwości, że bez wyraźnego zwiększenia zarobków nie ma co myśleć, by sytuacja się zmieniła.
Obracam się w branży budowlanej. Ostatnio 10 zł za godzinę pracy to absolutne minimum, a i tak coraz mniej ludzi chce pracować za takie pieniądze – mówił radny Wiesław Jacheć.
To nie jest kwestia stawki. Od początku wakacji szukam pracowników nawet niewykwalifikowanych i w ogóle nie ma chętnych - mówi Wojciech Skwierczyński, właściciel firmy budowlanej Abewus.
Podwyżka wynagrodzeń w sektorze budowlanym spowodowała ostatnio drastyczny wzrost cen na rynku zamówień publicznych. Mimo to gminy mają i tak problem ze znalezieniem wykonawców robót, bo ci z kolei nie mają chętnych do pracy. Zamówień jest więcej niż firm zdolnych je zrealizować.
#nowastrona#
Powrót zawodówek
#nowastrona#
Powrót zawodówek
Na sytuację narzekają coraz bardziej duże zakłady pracy. Te szukają głównie fachowców w branży metalurgicznej. W Rafako powiedziano nam, że od ręki zatrudnią spawaczy, ślusarzy i projektantów. Spółka nie chce zdradzić proponowanych zarobków „na starcie”, ale w dziale kadr tłumaczą, że „na tym rynku firma płaci dobrze”, a średnia pensja jest wyższa od średniej krajowej.
Największe raciborskie przedsiębiorstwo mogłoby zatrudnić nawet 300 spawaczy, bo tyle jest zamówień na rynku. Problem w tym, że nie ma tylu chętnych. Rafako, które jeszcze kilka lat temu miało własną szkołę przyzakładową, rozpoczęło starania, by pod swoimi skrzydłami reaktywować kształcenia zawodowe. Rezygnacja z niego była błędem – przyznaje Anna Zembaty-Łęska, kierownik działu zarządzania personelem. Prowadzone są już rozmowy z Zespołem Szkół Mechanicznych.
Do szkolnictwa zawodowego wraca także Rafamet SA w Kuźni Raciborskiej. Firmie rośnie portfel zamówień, ale ma kłopot ze znalezieniem tokarzy, frezerów, ślusarzy. Mamy perspektywy rozwoju. Warto się z nami związać – przekonuje prezes spółki Longin Wons. Przyznaje jednak, że pracownik umiejący się dziś posługiwać rysunkiem technicznym, to na rynku dobro luksusowe.
Lokomotywa hamuje
Raciborskie lokomotywy przymusowe mocno więc ruszają. Tempo jazdy hamuje jednak deficyt siły roboczej, a ten wynika z kolei z wciąż za niskich płac, by przebić oferty pracodawców z Niemiec, Holandii czy Austrii. Czy wyjściem z sytuacji jest ściąganie pracowników z okolicznych powiatów, głównie z głubczyckiego jak sugerowano na sesji Rady Miasta? Niewykluczone.
Problem jednak w tym, że mieliby oni kłopot z tanim dojazdem, bo od lat już nie kursują pociągi na linii Racibórz-Racławice Śl. Może warto pomyśleć o reaktywacji połączenia? Racibórz nie ma też mieszkań dla tych, którzy chcieliby się tu przenieść na stałe. Biura nieruchomości narzekają na niewielką podaż. Nie buduje się nowych budynków, nie licząc bloku Raciborskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego przy ul. Opawskiej. To jednak kropla w morzu potrzeb.
Grzegorz Wawoczny