Złe miejsce na ryby
Dla niepełnosprawnego wędkarza wyprawa na ryby zakończyła się policyjnym przesłuchaniem. Mężczyzna łowił w miejscu niedozwolonym. „Tylko tam mogłem samodzielnie dojechać” – żali się.
Jarosław Nowak ma złamany kręgosłup. Porusza się wyłącznie na wózku inwalidzkim. Ryby łowił od kiedy sięgnie pamięcią. Także po tragicznym wypadku, któremu uległ kilkanaście lat temu. Posiada aktualną legitymację wędkarską. Gdyby nie te ryby, to nie wiem, co by mi zostało z życia – mówi pan Jarosław. Pod koniec maja wybrał się nad Odrę. Z wędką usadowił się niedaleko rzecznej śluzy. Zdawał sobie sprawę z tego, że w takim miejscu łowić nie wolno, jednak, jak twierdzi, tylko tam mógł dotrzeć samodzielnie. Zauważył go strażnik ze Społecznej Straży Rybackiej, działającej przy raciborskim kole nr 45 Polskiego Związku Wędkarskiego. Znajomy. Powiedział, że nie mogę tu łowić. Dostałem słowne upomnienie. Zwinąłem wędki i odjechałem – wspomina wędkarz. Jakież było jego zdziwienie, gdy w czerwcu otrzymał wezwanie do stawienia się w raciborskiej komendzie policji w charakterze podejrzanego. Tam dowiedział się, że jego sprawa została skierowana do sądu. Przyznałem się, że łowiłem w niedozwolonym miejscu. Wiem, że są wyznaczone stanowiska dla wędkarzy, jednak nie mogę z nich korzystać ze względu na problemy z dojazdem. Nie zawsze mogę liczyć na czyjąś pomoc. Człowiek stara się jakoś w życiu radzić, a tu coś takiego - żali się wędkarz. Ma nadzieję, że na Odrze powstanie stanowisko dogodne dla inwalidów. Dla osób takich jak pan Jarosław problemem jest nie tylko samo miejsce, lecz także swobodny dojazd.
Z całym szacunkiem dla niepełnosprawnych, ale przepisy obowiązują wszystkich – mówi Dariusz Gacek, prezes raciborskiego koła nr 45 PZW. Pan Nowak łowił przy urządzeniu hydrotechnicznym, piętrzącym wodę. Gromadzi się tam wiele ryb, które mają utrudniony przepływ. Łowienie w takim miejscu przetrzebiłoby rybostan. To niedozwolone i nieetyczne – twierdzi Dariusz Gacek. Przyznaje, że długo się zastanawiał nad tym konkretnym przypadkiem, konsultował się w tej sprawie z zarządem okręgowym związku. Wskazuje jednak, że Jarosław Nowak, łowiąc w odległości mniejszej niż 50 m od śluzy naruszył przepisy Ustawy o rybactwie śródlądowym, a to trzeba było zgłosić policji.
Raciborskie koło skupia 900 członków, z czego 10 niepełnosprawnych. Na wózku inwalidzkim porusza się jeszcze jedna osoba. Jarosław Nowak chciałby, aby dla niepełnosprawnych stworzone zostało dogodne miejsce nad Odrą, ponieważ takiego nie ma. W tej sprawie pisemnie interweniował w kole PZW. Jednak nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Nie ma problemu z wytyczeniem takiego stanowiska na wodach zamkniętych. Jednak nad rzeką każdy przybór wody niszczyłby je. Są wyznaczone miejsca dla niepełnosprawnych w Studziennej czy Sudole. Poza tym, po drugiej stronie punktu, w którym łowił pan Nowak, jakieś 75 m od śluzy, jest miejsce z podobnym dojazdem i dostępem – wskazuje D. Gacek. Jarosław Nowak twierdzi natomiast, że nie ma miejsc, które umożliwiałyby łowienie ryb niepełnosprawnym, oprócz jednego stanowiska w Sutudziennej. Jednak również ono pozostawia wiele do życzenia, ponieważ nie ma zabezpieczeń chroniących przed stoczeniem się wózka do wody. Na wózku się tam nie dojedzie. Płacę składki, ale nie mogę skorzystać ze swoich praw. Od czasu do czasu złowię kilka ryb. Więcej kosztują mnie dojazdy, niż te ryby są warte. To dla mnie jedyna przyjemność i odskocznia od rzeczywistości. Wyszedłem na jakiegoś kłusownika, tak jakby policja nie miała się czym zajmować. Nie uchylam się od kary, ale mam nadzieję, że nie pójdzie to na marne i dzięki temu pomogę innym niepełnosprawnym wędkarzom – twierdzi Jarosław Nowak. Jego opinię o braku warunków dla inwalidów potwierdza Jerzy Wiśniewski, prezes Stowrzyszenia Na Rzecz Integracji „Podaj Rękę”. On również jest wędkarzem, poruszającym się na wózku inwalidzkim. Tłumaczenie prezesa, że są miejsca dla niepełnosprawnych nie jest prawdą. Stanowiska takie zostały wytyczone dawno temu, ale pozarastały, nie można do nich się dostać. Do tego znajdują się na skarpach. Dla osoby na wózku stanowią niebezpieczeństwo – wskazuje Jerzy Wiśniewski.
Obydwaj zamierzają interweniować w tej sprawie we władzach PZW. Mają nadzieję, że dzięki temu pomogą nie tylko sobie, lecz także innym niepełnosprawnym, którzy chcą żyć aktywnie i z godnością.
(Adk)