Dla wielu była to podróż ich życia
Mieszkańcy Raciborszczyzny dopingowali „na żywo” polską kadrę na mundialu.
Do Niemiec wyjechało wielu kibiców z naszych okolic. Oto wspomnienia paru z nich.
Na dwóch spotkaniach był Damian Niedballa z Grzegorzowic. Jeden bilet wylosowałem, a drugi był szczęśliwy, bo zadzwonili z PZPN, że ktoś zrezygnował, to się zdecydowałem - wspomina działacz LKS, współtwórca strony internetowej „90 minut”. Jest osobą niepełnosprawną, ale nie miał żadnych kłopotów, by dotrzeć na niemieckie stadiony i kibicować Polakom. Przed każdym ze spotkań przed stadionem czekali wolontariusze, którzy pomagali mu od wyjścia z samochodu aż do momentu, gdy zasiadał na swoim krzesełku. Na miejscu poznałem innych niepełnosprawnych, z Poznania i Wrocławia. O ile na meczu z Niemcami dominowali fani gospodarzy, to na pojedynku z Kostaryką można się było czuć jak u siebie w domu - mówi Niedballa. Był nie tylko na stadionach. Pojechał także do Barsinghausen, gdzie mieszkała polska reprezentacja. Spotkał tam sławy rodzimego futbolu - Grzegorza Lato i Włodzimierza Lubańskiego. Ma również wspólne zdjęcia z polskimi piłkarzami, w tym z Ebi Smolarkiem i Jackiem Krzynówkiem.
Damian Niedballa ma rodzinę w Hanowerze, która pomogła mu w wycieczce na mundial. Czułem się bezpiecznie, na meczach byłem z bratem Waldemarem i ojcem Henrykiem – podkreśla mieszkaniec Grzegorzowic na pytanie o pobyt w Niemczech. Do tej pory nie bywał na tak dużych wydarzeniach. Zaliczył już jednak drugoligowe mecze Hannover 96 na ich stadionie. Zapowiada, że wybierze się na spotkania polskiej drużyny w ramach eliminacji do Mistrzostw Europy.
Na mundialu Niedballa spotkał się z kolegą z „90 minut” Arturem Krzykałą z Tworkowa. Ten pojechał z siostrzeńcem Szymonem (był „motorem” eskapady) i szwagrem Joachimem Łopoczem na mecz Polska–Kostaryka. Wejście na stadion było jak nokaut. Byłem pełen podziwu dla organizatorów, że potrafili zachwycić cały świat. Zauroczył mnie obiekt w Hanowerze. Jest tak skonstruowany, że zewsząd świetnie widać – opowiada Krzykała, który był na meczu Polska–Norwegia na Stadionie Śląskim i zasiadł w sektorze, z którego niewiele można było dojrzeć. Marzy mu się teraz wyjazd na ME do Austrii i Szwajcarii.
Serce z Frankowskim
Dwaj raciborzanie czynnie uprawiający futbol (w klasie A i okręgówce) Grzegorz Frankowski i Damian Sergiel wybrali się na mecz z Ekwadorem. Pierwszy na długo zapamięta już samą podróż za zachodnią granicę. W autokarze wzięto go za kuzyna słynnego piłkarza Tomasza Frankowskiego i kibice robili mu pamiątkowe zdjęcia. Kiedy byliśmy na miejscu dało się wyczuć atmosferę obaw przed polskimi kibicami. W tamtejszej tv nadawano materiały z rozróbami fanów Legii i Wisły. Wraz z meczem z Ekwadorem wszystko się wyjaśniło na korzyść Polaków. Widowisko zapamiętam na całe życie. Ciary przechodziły po plecach, kiedy śpiewaliśmy hymn - mówi Grzegorz Frankowski (na zdjęciu z kibicami Ekwadoru). Już zapowiada, że pojedzie na najbliższe ME. Damian Sergiel (przez kolegów nazywany „Serce”) był zachwycony tłumami rodaków, którzy zjawili się w Gelserkirchen. Ekwadorczyków była przy nich garstka. Pierwszy raz byłem na meczu polskiej reprezentacji, na pewno wybiorę się na następne – zapewnia kibic z Raciborza. Obaj byli jeszcze w Dortmundzie przed meczem Szwecji z Trynidadem–Tobago, gdzie w hali przy stadionie trwał tzw. fan–fest z udziałem fanów obu drużyn.
(ma.w)