Nie kosztem pacjentów
Rozumiem, że pracownicy szpitala mają swoje racje i o nie walczą.
Tylko niech nie robią tego kosztem pacjentów - denerwuje się 64-letni Jan Trybus z Raciborza. Z powodu protestu personelu medycznego przepadła mu wizyta w przychodni urologicznej, na którą czekał od miesiąca. Gdy przyszedł na umówiony termin, 11 maja, nie został przyjęty. Ponownie stawił się kilka dni później, gdy usłyszał, że strajk został zakończony. Lekarz powiedział mi, że mam się na nowo zarejestrować. Najbliższy wolny termin był w połowie czerwca, czyli musiałbym czekać kolejny miesiąc. Tłumaczyłem, że przecież wizyta przepadła z powodu strajku. Prosiłem, by mnie przyjął, choćby na końcu. Mam zaawansowaną prostatę i skończyły mi się już leki, które muszę przyjmować. Na dodatek te, które wcześniej urolog mi przepisał, silnie mnie uczuliły. Nic to nie dało. Spotkało to nie tylko mnie. Byłem świadkiem, jak inni pacjenci byli odsyłani z kwitkiem, bo z powodu strajku przepadły im wizyty - skarży się mężczyzna. Nie można tak traktować chorych ludzi, którzy przecież na tym najbardziej cierpią - twierdzi rozgoryczony J. Trybus.
(Adk)