Gradowy św. Florian
Na pamiątkę gradobicia, które zniszczyło gospodarzom uprawy, w Pogrzebieniu, w dniu św. Floriana, odbywa się procesja błagalna. Od kilku lat mieszkańcy objeżdżają pola na koniach.
Procesja wyruszyła spod klasztoru sióstr salezjanek. Prowadzili ją jeźdźcy z krzyżem. Za nimi jechały bryczki. Na końcu pieszo podążali mieszkańcy wioski. Zatrzymywali się przy przydrożnych krzyżach i kapliczce, gdzie ks. Mieczysław Farun odprawiał dziękczynno-błagalne modlitwy. Wraz z ministrantami jechał w bryczce. Zgodnie z miejscową tradycją, modlitwy w trakcie procesji prowadzi kobieta. Od lat robi to Łucja Gorywoda.
Procesja odbyła się pomimo ulewnego deszczu, który nie odstraszył mieszkańców Pogrzebienia. Kiedyś chodziliśmy na piechotę. Teraz jeździmy i oglądamy sobie pola - mówi Konrad Iksal, jeden z najstarszych gospodarzy w Pogrzebieniu. Jechał w bryczce razem z trzema innymi nestorami miejscowości: Edwardem Dudą, Andrzejem Kurą i Stanisławem Kowolem. O nieszczęściu, jakie nawiedziło wioskę słyszeli od swoich rodziców. Było takie gradobicie, że z upraw nie zostało nic. Grad był wielkości kurzych jaj. Zapanował głód i rozpacz – opowiadają. Na pamiątkę tego dzieci uczestniczące w procesji rzucają w niebo jajkami. W tym roku nie pozwoliła na to pogoda.
Nie wiadomo dlaczego procesja odbywa się w dniu św. Floriana, czyli 4 maja. Na krzyżu, ufundowanym na pamiątkę gradobicia wyryta jest data „13 czerwnia 1877 r.” . W języku morawskim czerwień oznacza maj. Być może dlatego. Tak naprawdę nikt tego nie wie. W dniu św. Floriana chodziło się „od zawsze” - twierdzi sołtys Eugeniusz Kura.
(Adk)