Pięścią w twarz
Mężczyzna pięścią uderzył w twarz przypadkową kobietę. Jednak w majestacie prawa on spokojnie chodzi sobie po ulicy, zaś jego ofiara boi się wyjść z domu.
Anna C. ma wielkiego siniaka wokół prawego oka. Nie chce podawać nazwiska z powodu obaw o swoje bezpieczeństwo. Od uderzenia w dalszym ciągu boli ją głowa. Jest oburzona bezradnością wymiaru sprawiedliwości wobec przestępców.
26 lutego wraz z mężem i znajomym wybrała się do pubu, mieszczącego się przy ul. Klasztornej. Wszedł mężczyzna z małym dzieckiem. Był wysoki, barczysty. Mąż od razu zauważył, że zachowywał się jakoś dziwnie - opisuje Anna C. W pewnym momencie podszedł do naszego stolika i bez pytania wziął sobie od naszego znajomego paczkę papierosów. Zaraz mu ją oddał, bo powiedział, że ma mało i wziął sobie ode mnie, ponieważ miałam więcej. Zwracał się do mnie per „ty". Powiedziałam mu, że sobie tego nie życzę. Mąż wyrwał mu z ręki papierosa i wtedy się zaczęło - mówi kobieta. Napastnik rzucił w męża kobiety kawałkiem pizzy. Podszedł do zajmowanego przez siebie stolika i zaczął rzucać wszystkim, co się na nim znalazło. W stronę kobiety poleciała popielniczka i kufle piwa oraz wulgarne wyzwiska. Chciał rzucić w nich stołem, ale nie pozwoliły mu na to pracownicy lokalu. Powiedziałam mu: „człowieku, jak ty się zachowujesz", na co on podszedł i z pięści uderzył mnie w twarz. Upadłam, nie wiem, co działo się dalej - mówi pokrzywdzona.
Zanim przyjechała policja, mężczyzna wyszedł z pubu i schował się w jednej z pobliskich klatek. Poszedł za nim mąż pani Anny. Miejsce ukrycia wskazał policjantom. Pochodzili po sąsiadach i odjechali, bo powiedzieli, że nie będą czekać pod klatką - opowiada Waldemar C. Gdy napastnik wyszedł, mąż ponownie zadzwonił po policję. Tym razem mężczyzna z dzieckiem został zatrzymany. Ograniczyło się to jedynie do momentu spisania go przez policjantów. Stałem niedaleko. Przez cały czas groził mi, że mnie zastrzeli - mówi Waldemar. Po spisaniu spokojnie sobie odszedł.
Anna C. trafiła na izbę przyjęć, gdzie wykonane zostały badania głowy. Następnego dnia biegły lekarz zrobił jej obdukcję, z której wynika, że obrażenia naruszają czynność narządów ciała nie dłużej niż na 7 dni. Dlatego też napastnik za swój czyn nie będzie ścigany z urzędu. Sprawiedliwości kobieta musi domagać się z oskarżenia prywatnego. Ten człowiek wpadł w szał, jest agresywny i niebezpieczny. Z powodu wyniku obdukcji spotkało go to samo, co kogoś, złapanego w parku za picie piwa. Następnym razem może kogoś zabić - denerwuje się kobieta.
Do tej pory nie może zapomnieć widoku dziewczynki, z którą przyszedł. Dziecko miało ok. 5 lat. Jak tylko awantura się rozpoczęła, wzięła jego kurtkę i stanęła przy drzwiach. Najwidoczniej była świadkiem już niejednej takie sytuacji. Przez cały czas płakała i wołała „tatusiu, chodźmy stąd" - opowiada Anna C. Teraz, żeby go ukarać, kobieta musiałaby wystąpić z powództwa cywilnego. Mam jeszcze ponosić koszty, gdy on dostanie obrońcę z urzędu? - zastanawia się.
Policja nie prowadzi spraw z oskarżenia prywatnego. Po zgłoszeniu przekazywane są do sądu, który się nimi zajmuje - wyjaśnia kom. Joanna Rudnicka, rzecznik prasowy raciborskiej Policji. Takie jest prawo. Obdukcja wykonywana jest na podstawie odniesionych przez ofiarę obrażeń. Rozmiar sińca, względy estetyczne czy też osoba sprawcy nie mają tu znaczenia - mówi biegły lekarz Aleksander Bąkowski.
(Adk)