Konsekrowane zioła
Śląską tradycją do dziś, szczególnie wśród starszej ludności wiejskiej, jest picie wieczorem herbatek ziołowych, najczęściej lipowych, miętowych oraz mieszanek, podawanych jesienią z miodem lub mlekiem. Przygotowywały je wiejskie starki, które od wiosny do jesieni zbierały zioła i łączyły w odpowiednich ilościach, by uzyskać najlepszy bukiet smaku. Babcie takie można spotkać jeszcze na wielu wsiach. Smak tych mieszanek jest trudny do odtworzenia. W większości to tajne receptury. Coraz rzadziej można je kupić na raciborskim targu.
Ziołolecznictwo i magia zielarska ma w Raciborskiem długą tradycję. Interesujący zapis na ten temat można znaleźć w Katalogu magii mnicha Rudolfa, czyli summie spowiedniczej, którą na początku XIX wieku pruscy urzędnicy znaleźli w bibliotece klasztoru cystersów w Rudach i przewieźli do Wrocławia. Dzieło to, będące podręcznikiem dobrej spowiedzi, który wskazywał niejako spowiednikom o co wypytywać wiernych, stanowi unikalne źródło do poznania obyczajowości i magii średniowiecznej ludności. Historycy do dziś nie znaleźli jednak odpowiedzi na pytanie, czy summa tajemniczego mnicha Rudolfa została spisana w Rudach, czy też przywieziona do klasztoru pod Raciborzem z jakiegoś innego opactwa. Ma to fundamentalne znaczenie, bo jeśli cenny rękopis nie jest wytworem lokalnym, to opisanych w nim praktyk nie można bezpośrednio odnosić do średniowiecznej ludności księstwa opolsko-raciborskiego. Możemy jedynie dopuścić pewne analogie. Jeśli bowiem mnisi z Rud korzystali z księgi spisanej w innym miejscu Europy, to zapewne z powodu faktu, iż znajdujące się w niej zalecenia były aktualne również na ich terenie.
Rudolf, z niemałym oburzeniem, pisał w swoim traktacie „O czarodziejskich praktykach dziewcząt i złych kobiet”, wzmiankując, że: „nad niektórymi ziołami, które długo byłoby wyliczać, wypowiadają nie tyle błogosławieństwa, jak mówią, ile raczej przekleństwa, a różnymi słowami zapytują księżyc i gwiazdy chcąc podobnie jak Bóg znać przyszłość”. W innym miejscu mnich napisał: „Oprócz tego pokrzywy, zamoczone we własnej urynie, kości zmarłych, drzewo z grobów i wiele innych rzeczy wrzucają do ognia, aby jak one płoną w ogniu, tak mąż ich płonął miłością ku nim. Także wiele ziół, których wyliczenie po imieniu za długo by trwało, różnymi słówkami raczej przeklinają niż błogosławią. A co niektórzy wyprawiają z żabami, olejem świętym, wodą chrzestną i z postaciami Komunii Św., tego nie da się wprost opowiedzieć”.
Zainteresowanie klasztornego skryby praktykami zielarskimi nie było przypadkowe. Już w Biblii, w Pieśni nad Pieśnami 1,13 napisano: „Mój miły jest mi woreczkiem mirry wśród piersi mych położonym”. Za antyczną tradycją Asklepiosa i Eskulapa - bogów sztuki lekarskiej i zielnej, chrześcijanie przyznawali swojemu Bogu rolę stwórcy właściwości ziół. Już Chrystusa leczono przed Wniebowstąpieniem ziołami. On sam nakazał apostołom leczyć nimi rany. Znane są przedstawienia Chrystusa jako zbierającego zioła dla Marii.
W średniowieczu znajdowały się one w centrum zainteresowania teologów. Znane są liczne traktaty poświęcone temu zagadnieniu. W 1405 roku, w traktacie De superstitionibus, heidelberski teolog i inkwizytor Mikołaj z Jawora zapisał, że wśród pospólstwa istnieje przekonanie o trzech siłach natury istniejących w słowach, ziołach i kamieniach. Kościół krytykował zielarstwo służące do pogańskich kultów, z wyjątkiem sytuacji, gdy było pomocne w walce z nieczystymi siłami. Zezwalał na pozyskanie „naturalnych sił” ziół w celach terapeutycznych. Lecznicze walory miały - według doktryny Kościoła - jedynie zioła konsekrowane, czyli poświęcone. Poświęconych ziół nie można było nadużywać. Kościół obejmował tym samym swoją kuratelą wszystkie zabiegi. Inaczej, jak przestrzegano, zioła ściągały demony, mogły być przyczyną uzdrowień, ale także opętania.
Średniowiecze pozostawiło po sobie ogromną spuściznę herbariów, czerpiących hojnie z antycznych tradycji zielarskich i lokalnych obserwacji. Datowany na 1475 rok zielnik Klemensa Bujaka z Gistynia ostrzega mężczyzn przed mieszankami ziół spędzającymi płód i wywołującymi menstruację. Powszechnie znane były wówczas nie tylko zioła poronne, ale i trujące. Wiedza ta była dostępna lokalnym znachorkom, akuszerkom i zielarkom. Przed zgubnymi skutkami magii miłosnej, w tym wykorzystującej zioła, ostrzegał także Rudolf w rękopisie znalezionym w Rudach: „I wiele innych praktyk uprawiają, od których mężowie popadają w chorobę, a często umierają”.Archeologia na tropie ziela. W źródłach dotyczących Raciborza i okolic znaleźć można szereg wzmianek o uprawach ziół. Na gruncie Bosaków, w miejscu spalonego w 1519 roku klasztoru franciszkanów, potem już nieodbudowanego, był ogród dający zioła kuchenne i małdr1 owoców. Wokół opactwa w Rudach znajdowały się budynki gospodarcze i przemysłowe, spichlerze, młyny i browar, sad oraz dwa ogrody - warzywny i zielarski. Szczątki roślin zielnych znaleziono podczas wykopalisk na terenie zamku w Ostrogu, prowadzonych w latach 1960-1966. Zostały one poddane analizie w pracowni nieżyjącej już Melanii Klichowskiej z Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk z Warszawy, wybitnej specjalistki w dziedzinie paleobotaniki2 . Zidentyfikowała między innymi szczątki: bzu czarnego, bzu lekarskiego, kłokoczki, rdestu ptasiego i rdestu ostrogorzkiego oraz rzepiku pospolitego. Bez czarny to znana od wieków - już z wykopalisk archeologicznych z okresu neolitu i brązu - roślina lecznicza. Surowcem farmakologicznym są jej kwiaty i dojrzałe (czarne) owoce. Mają działanie napotne, moczopędne i przeczyszczające. W medycynie ludowej do dziś stosowany jest jako środek przeciw przeziębieniom na przykład w postaci soku z owoców lub nalewki. Przyrządzanie specyfików z bzu czarnego wymaga pewnej wiedzy. Wszystkie części rośliny zawierają bowiem toksyczny składnik zwany sambunigryną, który po spożyciu jest rozkładany do cyjanowodoru, co powoduje poczucie słabości, a niekiedy i wymioty. W czasie suszenia i gotowania sambunigryna ulega jednak rozkładowi, co pozwala na stosowanie rośliny do leczenia. Dawniej wierzono w właściwości lecznicze kłokoczki. Jej utarte liście dodane do pokarmu zwierząt hodowlanych leczyły ponoć ich choroby. Zdarzało się, że nasiona tej rośliny podawano chorym dzieciom, co powodowało bolesne wymioty. Niedojrzałe nasiona kłokoczki można podobno stosować w kuchni zamiast zielonego groszku. Rdest ptasi był wykorzystywany w stanach zapalnych pochwy z powodu infekcji bakteryjnych, grzybiczych. Wywar służył do przemywania i odkażania sromu. Mieszanka rdestu ptasiego, kory dębu, liścia szałwii, koszyczków rumianku, liścia pokrzywy i kwiatu nagietka wykazuje działanie przeciwzapalne, przeciwbakteryjne oraz przeciwskurczowe. Ciekawe wyniki przyniosła analiza materiałów botanicznych pochodzących z badań archeologicznych na raciborskim Rynku, przeprowadzonych w latach 90. XX wieku. Autorem opracowania jest Agata Sady z Działu Archeologii Muzeum Śląskiego w Katowicach. Zidentyfikowała między innymi szczątki takich roślin, jak: jaskier, włośnica, rdest, nasiona goździkowatych, komosa, szczaw, turzyca, chaber, dziurawiec zwyczajny, kąkol polny, lepnica, sporek polny, czyściec i jeżyna. (...) G. Wawoczny Więcej o raciborskich zielach, miejscowych lekarzach i aptekarzach oraz narkotycznych maściach i trujących szalejach w nowej książce Grzegorza Wawocznego pt. „Kuchnia Raciborska”. Na blisko 500 stronach opisał w niej również dzieje raciborskiego: gorzelnictwa, rzeźnictwa, piekarstwa, piernikarstwa, cukiernictwa, młynarstwa, bartnictwa i pasiecznictwa, myślistwa, rybołówstwa oraz kuchni miejskiej i wiejskiej. Naszkicował historię raciborskiego karczmarstwa i restauratorstwa oraz zaopatrzenia w wodę. Opisał wielkie miejscowe uczty, kulinarne upodobania raciborskiej szlachty i tajniki ziołolecznictwa. Mowa o słynnych niegdyś raciborskich producentach warzyw. Wiele miejsca poświęcił produkcji tytoniowych używek Domsa i Reinersa. Szkicom historycznym towarzyszą oryginalne receptury i współ-czesne raciborskie przepisy podane przez gospodynie wiejskie z okolicznych wsi. Całość wzbogacają liczne archiwalne i niepublikowane fotografie, etykiety, opakowania i przedwojenne reklamy. Książka ukaże się na półkach księgarskich wiosną. 1 Małdr zawierał cztery korce, a korzec wrocławski siedemdziesiąt cztery litry, wydaje się jednak, że w tym przypadku chodzi o małdrat zawierający dwanaście korcy.
2 Paleobotanika to dział paleontologii, zajmujący się budową: morfologią porównawczą, anatomią i rozmieszczeniem roślin żyjących w minionych epokach geologicznych, których szczątki dotrwały do naszych czasów w postaci skamielin nasion, owoców, liści i fragmentów organów wegetatywnych, na przykład pni, korzeni, kory oraz odcisków i odlewów. Zadaniem paleobotaniki jest określenie związków pokrewieństwa pomiędzy wymarłymi i współczesnymi grupami roślin i ustalenie na tej podstawie kierunków ewolucji świata roślinnego.