Złapani w sieć
Stacje bazowe telefonii komórkowej są montowane w naszym powiecie na wieżach kościołów, dachach szkół, instytucji czy bloków. Operatorzy twierdzą, że są dla ludzi zupełnie nieszkodliwe. Tymczasem nie istnieją badania, które jednoznacznie to potwierdzają, dlatego protestów nie brakuje.
Póki sił mi starczyZbigniew Gelzok z Rybnika-Kłokocina pięć lat pracował jako monter stacji bazowych telefonii komórkowej. W 2002 roku poczuł się bardzo źle. Cierpiałem na bezsenność, bóle głowy. Okazało się, że mam strasznie zniszczony kręgosłup. Miałem 33 lata, a czułem się jak wrak człowieka - wspomina rybniczanin. Musiał zażywać środki uspokajające. Obecnie jest na rencie i walczy o uznanie choroby zawodowej. W podobnej sytuacji jest wielu jego kolegów. Gelzok uważa, że stracił zdrowie z powodu szkodliwego oddziaływania stacji BTS. Nie zgadza się z twierdzeniem, że ich oddziaływanie jest nieszkodliwe. Poprzysiągł walkę, póki sił mu starczy. Jestem koszmarem urzędników i prokuratorów, ale nie spocznę, póki prawda nie ujrzy światła dziennego. Montowanie stacji bazowych telefonii komórkowej rozpatruję w kategoriach walki o pieniądz kosztem ludzkiego zdrowia - stwierdza Zbigniew Gelzok. Dodaje, że podobne sygnały odbiera z wielu miast Polski. Przeciwko stacjom BTS protestują m.in. mieszkańcy Świerklan, a także kilku rybnickich dzielnic: Gotartowic, Kamienia, Ochojca, Grabowni, Niedobczyc i Ligoty.
Stacja na kościele
Do naszej redakcji trafiło pismo z protestem z Kokoszyc. Tutaj stacja bazowa telefonii komórkowej została zamontowana na wieży kościoła (stacja znajduje się również na kościele w Rydułtowach). Ks. Grzegorz Brzyszkowski, proboszcz kokoszyckiej parafii powiedział nam, że nie informował o tym ludzi. Od operatora otrzymał dokumenty stwierdzające, że urządzenie to jest bezpieczne. Obecnie w powiecie wodzisławskim jest około piętnastu stacji bazowych, a do starostwa trafiło już kilka następnych wniosków. Operatorzy zawzięcie walczą z konkurencją o terytorium. Sieć BTS gęstnieje. O większości ludzie nawet nie wiedzą. Dziwne, bo zgodnie z ustawą o ochronie środowiska powinni zostać poinformowani. Inwestor powinien starać się o zezwolenie, które powinno zawierać m.in. opinię sanepidu oraz społeczeństwa. Polskie przepisy zezwalają jednak na złożenie w tej sprawie odwołania. Operatorzy montują więc urządzenia na podstawie samego zgłoszenia.
Rak zbiera żniwo
Klara Kania z rybnickiej Ligoty zebrała już 120 podpisów w swojej dzielnicy pod protestem przeciwko stacji bazowej na dachu Elrowu. Nie chodzi im o nasze zdrowie, ale o pieniądze, bo operatorzy dobrze płacą - nie ma wątpliwości kobieta. Dodaje, że w ich dzielnicy wielu ludzi choruje na raka, inni skarżą się na bóle nóg, głowy, nerwobóle. Nie ma jednak z kim rozmawiać, bo wszyscy umywają od tego ręce. Jesteśmy w tej walce sami - stwierdza z żalem rybniczanka.
Wiesław Rozbicki, rzecznik prasowy Głównego Inspektora Sanitarnego w Warszawie mówi, że póki co nie ma żadnych dokumentów jednoznacznie stwierdzających, że stacje bazowe telefonii komórkowej są nieszkodliwe. Trwają różne badania, póki co, na wszelki wypadek zalecamy, żeby BTS były sytuowane jak najdalej od miast i ludzkich skupisk - mówi rzecznik. W praktyce zasada ta w ogóle nie jest stosowana.