Taksówka jak konfesjonał
Bogusław Huras w ciągu 22 lat pracy taksówkarza widział i słyszał niejedno. Jeździł w najróżniejsze miejsca, z najdziwniejszymi pasażerami.
ŚWINIAK I WESELEWiele lat temu w bagażniku wiózł żywego prosiaka. Klient zamówił kurs spod targu, gdzie chwilę wcześniej zwierzę zakupił, i wraz ze swoim nowym nabytkiem do domu postanowił dostać się taksówką. Innym razem jego pasażerami była para narzeczonych, jadących do ślubu. Uroczystość miała odbyć się w Zabrzu. Pan młody koniecznie chciał się spóźnić. Jak tylko mógł, przeciągał podróż. Nie zależało mu na ślubie, tylko na weselu, a panna młoda też się na to widocznie zgodziła, bo nie protestowała - wspomina taksówkarz. I rzeczywiście, na miejsce przybyliśmy ze sporym opóźnieniem, w urzędzie stanu cywilnego nikogo już nie było do udzielenia ślubu. Za to wesele odbyło się z wielką pompą.
Z DUSZĄ NA RAMIENIU
Zdarzają się też groźne sytuacje. Po nich Bogusław Huras zastanawia się, czy warto ryzykować własnym życiem dla kilku złotych za nocny kurs. Brał udział w poszukiwaniach zamordowanego zimą taksówkarza z Rydułtów. Sam też kilkakrotnie ledwie uniknął tragedii. Grożono mu nożem, a nawet pistoletem. W tym drugim przypadku klient kazał się wieźć w noc sylwestrową do innego miasta. Bardzo mu się spieszyło, a warunki na drodze były fatalne. Wyciągnął pistolet. W takim przypadku nie ma czasu na myślenie, działa się instynktownie. Udało mi się go obezwładnić. Miałem nad nim przewagę, bo był nietrzeźwyy. Odebrałem mu pistolet. Okazało się, że był to straszak. Mam go do dziś.
W bardzo długą podróż wiózł mężczyznę, którego odebrał spod bramy więzienia, gdzie odsiadywał 25-letni wyrok. Opowiedział mi całe swoje życie, co robił przez te 25 lat. Ludzie po tak długim czasie spędzonym w więzieniu zachowują się bardzo dziwnie. Wiozłem go z duszą na ramieniu. Jednak najgorsi klienci zdarzają się wśród pijanej młodzieży.
SPOWIEDŹ PASAżERA
Tajemnica zawodowa to niepisane prawo, którego jednak Huras przestrzega. W taksówce dzieje się bardzo wiele rzeczy. Sporo można także usłyszeć. Pasażerowie często zwierzają się, opowiadają o swoich problemach i pytają o radę. Nic, co usłyszę podczas kursu nie wydostanie się poza taksówkę - zapewnia.
Zaufanie, na jakie mogą liczyć klienci, czasem procentuje. Zdarza się, że nawet po kilku latach dawny pasażer podjedzie na postój, przywita się i powspomina dawne czasy. Takie sytuacje nas, taksówkarzy, dowartościowują, upewniają w tym, że naszą pracę wykonujemy dobrze. Potwierdzeniem tego są także stałe zlecenia przywozu dzieci do i ze szkoły czy przedszkola, jakie otrzymuje Huras, oraz inni taksówkarze, należący do korporacji, której od 7 lat szefuje.
(A.P.)