Sentymentalny Dziki Zachód
„Jak zdobyto Dziki Zachód” - to najnowsza wakacyjna oferta raciborskiego Muzeum, skierowana głównie do tych, którzy chcą cofnąć się w lata swojej młodości i przypomnieć godziny spędzone w kinie na wielkich
amerykańskich westernach.
W czasach PRL-u amerykańskie westerny były jednym z małych okienek na Zachód i - obok coca coli czy gumy Donald - synonimem kapitalizmu. Postacie kowbojów i Indian stały się modne nawet wśród polskich pisarzy. Powrót do tych czasów proponuje raciborskie Muzeum. W budynku ekspozycyjnym przy ul. Gimnazjalnej czynna jest wystawa plakatów „Jak zdobyto Dziki Zachód”.Zbiory udostępniło Muzeum Śląskie. Można obejrzeć kilkadziesiąt prac najsłynniejszych twórców znanej i niezwykle wysoko cenionej w świecie tzw. polskiej szkoły plakatu, m.in. dzieła: Jerzego Flisaka, Romana Cieślewicza, Mariana Stachurskiego, Jana Młodożeńca, Marii Ihnatowicz, Jakuba Erola, Waldemara Świerzego, Wiktora Górki i innych - mówi Jaonna Muszała-Ciałowicz, dyrektor Muzeum.
By bardziej zachęcić obecne pokolenie 40 i 50-latków warto wspomnieć, że są to świetne polskie plakaty do tak głośnych obrazów, jak: „Butch Cassidy i Sundance Kid”, „W samo południe” z Grace Kelly i Gary Cooperem, „Czarny mustang”, „Dyliżans”, „Gringo”, „Jeździec znikąd”, „Lemoniadowy Joe”, „Rzeka czerwona”, „100 karabinów”, „Szalony koń”, „W kraju Komanczów”, „Winnetou”, „Złamana strzała” czy „Złoto Alaski”.
Nie ma na tej wystawie kowbojskich czy indiańskich strojów, ani rekwizytów z filmów (z wyjątkiem dwóch strzelb ze zbiorów Muzeum w Raciborzu). Jest natomiast magia lat 60., 70. i 80. Wspomnienia kina tych czasów, wielkich kolejek po bilety i drobnych oszustw z przerabianymi legitymacjami szkolnymi - jedynymi przepustkami przed wielki ekran. Jest też świat kolorowych bohaterów zapomnianych dziś westernów.
(waw)