Pan Marek z radia
Najbardziej rozpoznawalny prezenter trzeciego programu Polskiego Radia - Marek Niedźwiedzki - gościł w Raciborzu. Chociaż z reguły odmawia, tym razem zgodził się. Podobno ze względu na „głośne bicie serca” zapraszającej go Marzeny Mróz, kierującej oddziałem muzycznym Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej w Raciborzu.
Obecność najbardziej rozpoznawalnego radiowca Polski raciborskie bibliotekarki połączyły z otwarciem wystawy „Gdzie są płyty z tamtych lat”. Tworzą ją czarne krążki, adaptery i papierowe okładki albumów. To kawałek historii muzyki. „Niedźwiedź” zauważył wśród eksponatów prawdziwego „białego kruka” - podwójny album The Beatles, za którego jego przyjaciel z Korsyki byłby gotów zaoferować spore pieniądze. Marek Niedźwiedzki (niedawno skończył 50 lat, z czego 22 przepracował w „Trójce”) opowiadał o swojej karierze w publicznej rozgłośni. Powiedział m.in., że teraz to już nie jest „jego radio”. Wyścig w rankingach słuchalności upodabnia wszystkie stacje do siebie. Muzykę nie wybierają już ludzie, a komputer i badania sondażowe. Niedźwiedzki był trzykrotnie zachęcany przez Radio Zet do przejścia do tej stacji, a dwukrotnie przez RMF FM. Kiedy Program Trzeci opuściła Monika Olejnik, Niedźwiedzki miał już tylko złożyć podpis pod nową umową z „Zetką”. W ostatniej chwili jednak się rozmyślił. Na pytanie czy zostanie „Trójce” wierny do końca odpowiedział, że tamte propozycje złożono za wcześnie, a teraz takowe już by nie padły.
Prezenter opowiadał dużo o swoich osobistych przeżyciach związanych z początkami „Listy przebojów” (miał zawistnego konkurenta), wyjazdami do Holandii, Australii i USA, niedoszłym związku z Aliną Dragan i wręcz chorobliwej manii kupowania nowych płyt - przywozi ich setki, zwłaszcza tych nieznanych artystów. Spotkanie w miejskiej bibliotece trwało ponad dwie godziny a jeszcze długo po nim fani ustawiali się do pamiątkowego zdjęcia ze swoim idolem. Ten po nocy spędzonej w Hotelu Polonia wrócił do Warszawy pociągiem.
Jak zdradziła nam dyrektor MiPBP Małgorzata Szczygielska, być może uda się zorganizować wkrótce spotkanie z innym słynnym „głosem” - Piotrem Kaczkowskim.
(ma.w)