Skuteczniejsi zawsze wygrywają
Choć obserwującym niedzielne starcie Włókniarza Nędza z Unią Turza Śląska kibicom widoku efektownych goli nie zabrakło, wspominać go długo nie będą. Po prostu zabrakło drugiej ważnej cechy widowiska pił-karskiego - emocji. Gospodarze już po 50 minutach prowadzili wysoko i dopiero w końcówce zrobiło się troszkę goręcej na murawie.
Włókniarz wygrał 4:2 z gośćmi spod Wodzisławia, prezentując przez większą część spotkania bardziej skuteczny futbol. Gospodarze nie grali może efektownie, ale najlepsze okazje strzeleckie wykorzystywali bez litości. Unia przyjechała z kolei osłabiona kadrowo, ale mimo to potrafiła groźnie zamieszać pod bramką rywali. Młodym zawodnikom zabrakło doświadczenia w najważniejszych momentach. Początek spotkania należał do gospodarzy, którzy już w 7 minucie objęli prowadzenie - Kozicki wykorzystał sprytne zagranie pomiędzy obrońców i w sytuacji sam na sam wymanewrował Kłosoka. Szybka strata wyraźnie zdeprymowała unitów, bo długo nie mogli się pozbierać i pozwalali przeciwnikom na byle co. Pierwszą groźniejszą akcję przeprowadzili dopiero w 20 min., Mucha skorzystał wówczas z fatalnego błędu obrońców, którzy za bardzo zapędzili się do przodu. Strzelił mocno z kilkunastu metrów - Potyka nie dał się jednak zaskoczyć.
Okres chaotycznej gry z obu stron, w czasie którego niewiele pracy mieli obaj bramkarze, za to nabiegali się pomocnicy, skończył się dla gości nieprzyjemnie zimnym prysznicem w postaci dwóch straconych goli. Najpierw Mrozek śmiałym rajdem prawą stroną uciekł rywalom i po rozegraniu piłki z Pielczykiem posłał piłkę technicznym strzałem w długi róg bramki gości. Po chwili miejscowi wykonywali wolnego - Bochenek przymierzył niemal idealnie w prawe okienko.
Emocji po przerwie kibicom gospodarzy zabrakło, choć już na początku J. Depta wykorzystał zamieszanie podbramkowe i z 10 metrów uderzył soczyście w światło bramki. Drugi golkiper gości, który zastąpił Kłosoka, nie miał żadnych szans. Potem jednak bronił nieźle i konta sobie nie pogorszył. Inna sprawa, iż wysokie prowadzenie rozleniwiło piłkarzy Nędzy i dużo rzadziej nękali przeciwników wypadami. Ci z kolei marnowali seryjnie sytuacje bramkowe. Po akcji Pietyry szansę pokonania Potyki miał Stopa, ale źle odbił piłkę przed bramką i z kilku metrów posłał loba nad poprzeczką. Fatalnie zachował się też w 75 min. Baranek - zupełnie niepilnowany otrzymał idealne podanie na pole karne i zamiast pociągnąć do piątki, oddał z linii pola karnego strzał obok słupka. Nic dziwnego, że kibice Turzy rwali głosy z głowy, biadoląc na indolencję strzelecką swych pupilów.
Gospodarze zagrozili w tej fazie meczu Unii dwukrotnie, ale J. Depta, ani H. Depta nie zdołali pokonać Strzeleckiego. Spokojnie wyczekiwali na ostatni gwizdek arbitra, ale nie ustrzegli się w końcówce błędów. Najpierw chwilę zawahania stopera przy wyrzucie z autu wykorzystał Pietyra, główkując obok Potyki. Rozmiary porażki gości zmniejszył jeszcze Baranek, dobijając do siatki bezpańską piłkę w zamieszaniu podbramkowym.
Włókniarz Nędza - Unia Turza Śl. 4:2 (3:0). Br.: 7. Kozicki, 32. Mrozek, 33. Bochenek, 50. J. Depta - 87. Pietyra, 90. Baranek.
Włókniarz: Potyka - Floriańczyk, H. Depta, Trystucha, Morozek, Dunkel, J. Depta (75. Zamborski), Kozicki, Chroboczek, Pielczyk (70. Pytlik), Bochenek.
Unia: Kłosok (46. Strzelecki) - Pogoda, Mucha, M. Różański, Hetmaniok (46. Stopa), Sieńczuk, Miszczak (70. J. Różański), Brocki, Baranek, Pietyra, Chrobok (80. Jurek).
(sem)