Wielka klapa?
Projekt zakłada pozyskanie ponad 260 mln zł z unijnego funduszu Spójności na budowę około 760 kilometrów sieci kanalizacji sanitarnej mającej połączyć podraciborskie gminy z oczyszczalnią ścieków w Raciborzu. Czy pieniądze mające dać też ponad 2,5 tys. miejsc pracy wpłyną do powiatu? Na razie wszystko wskazuje na to, że nie. Zamiast wielkiej radości z wejścia do UE będziemy mieli prawdopodobnie wielki falstart i problem ze ściekami.
Do 6 maja wszystko było w porządku. Gminy Kuźnia Raciborska, Krzyżanowice, Pietrowice Wielkie, Nędza, Rudnik i Kornowac żyły nadzieją, że projekt podłączenia ich do oczyszczalni w Raciborzu nie może nie przejść. Efekt ekologiczny murowany, a i wydawało się, że zysk dla gmin ogromny. Do 2015 r. czy chcą czy nie muszą rozwiązać problem ścieków. Jeśli sobie nie poradzą, przyjdzie płacić wysokie kary, bo polityka ekologiczna w UE jest wyjątkowo restrykcyjna. Samych gmin na budowę własnych oczyszczalni nie stać. Jak wynikało ze studium wykonalności przygotowanego w minionym roku przez Główny Instytut Górnictwa, podłączenie do Raciborza jest najtańsze. Korzyści miał też osiągnąć sam Racibórz. Wybudowana kilka lat temu nowoczesna oczyszczalnia działa na półgwizdka. Powód? Projektowano ją, kiedy w mieście zużywano znacznie więcej wody niż teraz, a programy rozwoju zakładały, że Racibórz będzie się stale rozrastał. Oczyszczalnia powstała, a zużycie wody, głównie ze względów oszczędnościowych, spadło. By jej eksploatacja była ekonomiczna potrzeba ścieków. Te mają dać gminy.
Czy dają? To teraz wielka niewiadoma. 6 maja na spotkaniu w Urzędzie Miasta wójtów, przedstawicieli Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz firmy konsultingowej Parsons Birnckerhoff Ltd., która ma przygotować niezbędne analizy oraz wniosek aplikacyjny do Funduszu Spójności wraz z wszystkimi niezbędnymi załącznikami, okazało się, że projekt nie ma sensu. Z przedstawionych wyliczeń wynika bowiem, że po realizacji zadania odprowadzenie metra sześc. ścieków będzie kosztowało 7,61 zł (obecnie w Raciborzu 2,69 zł) i to w przypadku jeśli gminy zgodzą się na zastosowanie jednej stawki dla wszystkich. Jeśli nie, to w Raciborzu wyniesie ona 5,44 zł za metr sześc., ale już w Kornowacu 22,47 zł, Kuźni Raciborskiej 19,39 zł, Krzyżanowicach 19,41 zł, Nędzy 23,17 zł, w Pietrowicach Wielkich 18,30 zł, zaś w Rudniku aż 26,55 zł. Na wioskach byłoby taniej, ale zaplaciliby za to raciborzanie. Wątpliwe, by w ich imieniu zgodzili się na to radni Raciborza.
Przy takim koszcie nie ma sensu budować, a ludzie nigdy nie zgodzą się tyle płacić - przyznaje wójt Rudnika Dominik Konieczny. Zaskoczony obliczeniami jest także wójt Kornowaca Józef Stukator. Coś tu nie gra. Najpierw się opłacało, a teraz nie. Trzeba to jeszcze raz przeliczyć, ustalić, skąd tak duże kwoty - dodaje. Wsójtowie boją się reakcji ludzi. Jak pójdzie po wioskach, że tyle trzeba będzie płacić za ścieki, to nikt nie zlikwiduje szamb. Problem również w tym, że gminy samodzielnie nie wybudują własnych oczyszczalni, bo je na to nie stać. Nikt też przez ostatnie lata nie rozważał takich opcji.
W tym tygodniu ma się odbyć jeszcze jedno spotkanie, na którym mają być wyjaśnione wszystkie wątpliwości. Jeśli wyliczenia okażą się prawidłowe (cena odprowadzania metra sześc. ścieków uwzględnia amortyzację mającego powstać majątku, wartość całej inwestycji szacowana jest na około 340 mln zł), wówczas uzyskanie wsparcia unijnego jest wątpliwe. Przyznali to sami przedstawiciele NFOŚiGW oraz firmy Parsons Birnckerhoff Ltd. Taki projekt po prostu nie przejdzie przez komisje.
Czas tymczasem leci. Racibórz, który pilotuje cały program musi złożyć kompletny wniosek do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej do 15 lipca. Wniosek ten następnie sprawdzany będzie kolejno przez Ministerstwo Środowiska i Ministerstwo Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej. W terminie do 15 sierpnia musi zostać złożony w Komisji Europejskiej w Brukseli. Komisja Europejska wyda decyzję o udzieleniu dofinansowania oraz jego wysokości w terminie do 3 miesięcy. Na razie nie wszystko stracone. Będziemy robić, co się da, by go uratować. Obliczenia budzą moje wątpliwości. Musimy je jak najszybciej wyjaśnić - kończy wójt Stukator.
G. Wawoczny