Komu grała orkiestra?
Wciąż nie wiadomo, co działo się pomiędzy 27 stycznia a 11 marca z pieniędzmi zebranymi w Raciborzu w czasie ostatniego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ponoć były inwestowane na giełdzie. Dariusz Ł. zaprzecza. „Obracałem moimi pieniędzmi prywatnymi. Te z orkiestry leżały w domu” - powiedział nam w redakcji.
Główny organizator tegorocznego i kilku poprzednich finałów Orkiestry w Raciborzu zaprzecza, by pieniądze ze zbiórki przegrał na giełdzie. Przyznaje, że ma rachunek inwestycyjny, ale nie obracał na nim pieniędzmi z kwesty. Co więc działo się z blisko 50 tys. zł od 27 stycznia do 11 marca, kiedy Ł. wpłacił je Fundacji? Leżały u mnie w domu - twierdzi stanowczo.O sprawie pisaliśmy trzy tygodnie temu. Przypomnijmy, że w tym roku, inaczej niż w latach poprzednich, organizator finału Dariusz Ł. pobrał z banku zebrane w czasie kwesty 47,97 tys. zł oraz waluty obce i precjoza. Miały trafić do Warszawy. Trafiły, ale dopiero 11 marca i to tylko gotówka.
Pod koniec marca jeden ze współpracowników Ł. poinformował prokuratora oraz policję o nieprawidłowościach, do których miało rzekomo dojść przy rozliczaniu finału. Ł. w rozmowie z nami oświadczył, że rozliczył się z fundacją Owsiaka. Nie chciał zdradzić, co takiego działo się z pieniędzmi od 27 stycznia do 11 marca. Nie chcę się na ten temat wypowiadać - powiedział. Uznał, że skoro sprawą zajmuje się policja, to należy poczekać na jej ustalenia.
W sprawie wiadomo na razie więc tyle, że pieniądze od 27 stycznia do 11 marca znajdowały się w dyspozycji Dariusza Ł., ale nie ma żadnych wiążących ustaleń co do ich wykorzystania.
„Sztab w Raciborzu wpłacił do nas kwotę w wysokości 48 460,25 PLN i z tej kwoty został rozliczony. Szef Sztabu Zadeklarował także dowiezienie precjozów oraz waluty obcej w późniejszym terminie. Co do nieprawidłowości i rzekomym obracaniu pieniędzmi nie mamy swojego stanowiska, ale cieszymy się że wszystkim zajmuje się Rrokuratura i Policja. Liczymy, że całe zamieszanie powstałe wokół tej sprawy wkrótce się wyjaśni” - napisał nam 29 marca Radosław Mysłek z WOŚP.
Z treści wynika, że Owsiak nie otrzymał walut obcych ani złotych precjozów. Dariusz Ł. powiedział nam, że oddał wszystko, tyle, że raciborskie przedmioty wpłynęły rzekomo razem z tymi z Kędzierzyna Koźla. Dlaczego zatem fundacja twierdzi inaczej? - zapytaliśmy. Oni mówią tak, ja mogę mówić co innego - odparł. Z listu dostarczonego do redakcji wynika, że precjoza i waluty trafiły do Owsiaka w kwietniu. Skąd więc się wzięły? Musiałem odkupić takie same rzeczy - twierdzi.
Wątpliwości nadal dotyczą organizacji koncertu Dżemu. Rozliczenie tej imprezy interesuje członków Młodzieżowej Rady Miasta. Dariusz Ł. przyznaje, że Rada „była potrzebna, bo inaczej Urząd Miasta nie chciał sponsorować nagłośnienia”. Zaprzecza jednak, by ta współorganizowała występ bluesmenów w hali OSiR przy ul. Łąkowej. Z przedstawionego przez Ł. rozliczenia wynika, że przychody od sponsorów (4,9 tys. zł) oraz sprzedaży biletów (7840 zł) wyniosły łącznie 12,74 tys. zł. Na honorarium muzyków (3 tys. zł, od których należne sobie opłaty pobrał ZAiKS) oraz koszty ich przyjazdu (7 tys. zł), ochronę, światełko do nieba i przygotowanie występu wydano 11.650 zł. Resztę pieniądzy, czyli 1090 zł przekazno orkiestrze.
Problem w tym, że gdzieś „zgubiono” 1170 zł. Dwóch członków Młodzieżowej Rady Miasta przyznaje, że kiedy angażowali się w organizację koncertu Ł. dał im do podziału 250 zł „na telefony i paliwo”. Sam wziął 900 zł na to samo - mówi jeden z nich. Dariusz Ł. temu zaprzecza. Niemożność dokładnego rozliczenia imprezy, w której wsparcie sponsorów było ponad czterokrotnie większe od sumy uzyskanej na wsparcie akcji Owsiaka, skonfliktowała młodzieżowych radnych i Ł.
Przypomnijmy również, że Ł. jest prezesem stowarzyszenia Wolontariusze Miasta Raciborza. W biurze organizacji przy ul. Staszica prowadzono skup walut obcych, oferowano przewozy busem do Niemiec i Holandii oraz świadczono pośrednictwo pracy. Ogłoszenia składane były w lokalnej prasie. Zlecenia podpisywał Ł.
Tymczasem, jak powiedziano nam w Powiatowym Urzędzie Pracy, żadna firma przy ul. Staszica zgody na takie pośrednictwo nie ma, a jeśli to czyni, to nielegalnie, co jest karalne. Sam Ł. stwierdził w rozmowie z nami, że nie prowadzi pośrednictwa, a jedynie udziela informacji co do możliwości zatrudnienia. Zapewnił też, że waluty obce nie skupuje w celach zarobkowych, bo je kolekcjonuje, a na przewozach nie zarabia. Ten wątek sprawy bada Urząd Skarbowy.
Urząd Miasta wstrzymał przekazanie stowarzyszeniu przyznanej w tym roku dotacji.
(waw)