Być bliżej Boga
W tutejszym Zakładzie Karnym miało miejsce niecodzienne wydarzenie. Dziesięciu skazanych przyjęło w piątek 26 marca sakrament bierzmowania.
W przeddzień tak ważnego dla nich dnia spotkali się z nami Piotr, Marek i Paweł oraz ks. Zbigniew Gajewski, ich kapelan.Prostowanie życia
Piotr jest szczupły, ma na twarzy, szyi i rękach tatuaże. W ZK przebywa od stycznia tego roku, wcześniej był w areszcie śledczym. Odsiaduje dożywocie. Ma 27 lat. Jak mówi, już w dzieciństwie życie zaczęło mu się komplikować. Nie mógł znaleźć zrozumienia u rodziców, zaczął uciekać z domu i kraść. Rodzice wielokrotnie odbierali go z policyjnych posterunków. W końcu zniecierpliwieni, oddali do domu dziecka. Bardzo to przeżyłem. W więzieniu jestem po raz drugi. Pierwszy raz - za kradzieże z włamaniem - siedziałem 17 miesięcy. Obecnie jestem tu za pobicie z kradzieżą, pobicie i dwa morderstwa, z czego przyznaję się do jednego. Zabiłem człowieka będąc pod wpływem alkoholu - kopałem go, wtedy dostał wylewu krwi do płuc i udusił się - opowiada. Przyznaje, że jest wierzący. Kiedy trafił do więzienia zaczął praktykować. Umocnienie w wierze zawdzięcza w dużym stopniu swojej żonie. Znali się już wtedy, gdy przebywał na wolności. Pobrali się w 2002 r. w Katowicach, na terenie aresztu śledczego. Zaakceptowała całą jego przeszłość, o której opowiedział jej szczerze i otwarcie. Widują się co dwa tygodnie, jak zezwala regulamin. Nie poddają się, walczą o to, żeby Piotr mógł wcześniej wyjść z Zakładu Karnego. Chcę przyjąć sakrament bierzmowania, żeby z czystym sercem przyjąć Pana Boga, pogłębić wiarę. Wiara jest czymś bardzo dobrym, uczy jak iść właściwą drogą. Pomaga mi w życiu. Dzięki niej poznałem wiele zła, które czyniłem wcześniej - mówi cicho Piotr. Co jest dla niego najtrudniejsze w obecnej sytuacji? Rozłąka z żoną. Marzy o tym, by po powrocie do domu stworzyć pełną rodzinę.
Oczekuję tylko przebaczenia
36-letni Marek przebywa w raciborskim ZK na oddziale terapeutycznym. Nie potrafi się przystosować do tego miejsca - czasem za dużo powie i z tego rodzą się kłopoty. Jego największym marzeniem jest zamknięcie przeszłości, pełnej potknięć i błędów. Żonaty jest od sierpnia 2002 r. Ma też 5-letnią córeczkę z wcześniejszego związku. Karę odbywa już od dziesięciu lat z przerwami. Jak to określa, miał poślizg w dzieciństwie, w wyniku czego skierowali go do domu dziecka. Nie chodził do szkoły, za późno zrozumiał, że to był błąd. Nie szuka usprawiedliwienia, stwierdza że to była jego wina. Skazywany był głównie za kradzieże i nielegalne przekraczanie granicy. Gdy pracował w urzędzie pocztowym, nie wrócił z rejonu z pieniędzmi. Do końca kary pozostały mu trzy lata i jeden miesiąc. W ZK pracuje nieodpłatnie jako porządkowy przy roznoszeniu jedzenia. Swoją drogę życiową postanowiłem zmienić dzięki żonie. Jest o 10 lat młodsza i głęboko wierząca. Był w moim życiu taki okres, kiedy oddaliłem się bardzo od Boga, również przez swoje postępowanie. Sakrament bierzmowania traktuję jako powrót do Boga, pojednanie się z Nim. Wiara pomaga mi żyć, znosić rozłąkę. Pyta mnie pani, czego oczekuję od Boga. Od Boga nie mogę niczego oczekiwać, jak tylko przebaczenia - odpowiada.
Pomogło świadectwo kolegów
Paweł odsiaduje karę od 1998 roku. Ma niecałe cztery lata do wyjścia. Za sobą 30 lat życia. Nieudanego życia - podkreśla. Miałem 17 lat, kiedy zaczęło mi się ono komplikować. Mam na sumieniu różne przestępstwa - kradzieże i napady. Dlaczego to robiłem? Różnie bywało - zazwyczaj z chęci zdobycia pieniędzy. Z kolegami okradałem sklepy, samochody. Za zdobyte w ten sposób pieniądze robiliśmy balangi i przepijaliśmy wszystko - wspomina. Wcześniej odsiadywał wyroki w zakładach karnych w Warszawie, Opolu i Strzelcach Opolskich. Obecnie jest w trakcie rozwodu. Po wyjściu chce wrócić do rodziców. Jedynie oni go akceptują. Chciałby zmienić swoje życie. Te wszystkie lata odsiadki spisał na straty. Przez więzienie rozstał się z żoną, nie mogła zaakceptować tylu lat rozłąki. Był wychowany w wierze, lecz uświadamia sobie, że na jej temat niczego w sumie nie wiedział. Zaczął praktykować, jak mówi, wskutek stresu, ponaglony próbą znalezienia wyjścia z trudnej sytuacji. Trwa to zaledwie od ośmiu miesięcy, a dokonało się pod wpływem kolegów z więzienia, którzy tu zaczęli wierzyć, chcą zmienić swoje życie. Pomogło mi ich świadectwo. Przez sakrament bierzmowania chciałbym być bliżej Boga. Jest On dla mnie kimś, w kim pokładam nadzieję, że mi pomoże ustatkować moje życie - przyznaje Paweł. Trudno mu powiedzieć, jakie ma marzenia. Po tylu latach spędzonych w więzieniu, przestał marzyć. Ponieważ boi się marzeń. W końcu mówi nieśmiało: Chciałbym od nowa żyć, ale nie za bardzo mi to wychodzi. Boję się, że po wyjściu stąd wrócę do starego stylu życia. Już wcześniej próbowałem, ale nic z tego nie wyszło, bo niczego w tym kierunku nie robiłem.
Do bierzmowania przygotowywał kandydatów ks. Zbigniew Gajewski, kapelan więzienny. Kapłanem jest od 14 lat. Doświadczenie w pracy w ZK zdobył w Strzelcach Opolskich, gdzie pomagał tamtejszemu kapelanowi. W Raciborzu pracuje wśród osób w areszcie śledczym i wśród skazanych. Ponadto prowadzi parafię w Samborowicach, gdzie jest proboszczem.
Posługa w Zakładzie Karnym ma dla mnie ważne znaczenie. Ludzie różnie przeżywają zamknięcie w więzieniu. Niektórzy się załamują, co często też ma związek z reakcją na ten fakt w ich rodzinach. Kontakt osadzony - ksiądz jest bardzo ważny - posiada dodatkowy wymiar w tej sytuacji. Byłem już świadkiem sytuacji, kiedy więźniowie przeżyli głębokie nawrócenie. To jednostki, ale tym większa radość - mówi.
Pomóżmy chcącym żyć lepiej
Kiedy wreszcie nadszedł tak długo oczekiwany przez kandydatów dzień - bowiem przygotowania do niego trwały od listopada ubiegłego roku - wszyscy zgromadzili się w więziennej kaplicy. Przyszli też inni skazani, m.in. ci, którzy zechcieli być świadkami przyjmujących sakrament oraz dwie wolontariuszki współpracujące z księdzem kapelanem. Mszę św. koncelebrowali: ks. biskup Jan Bagiński, ks. infułat Marian Żagan z Markowic oraz ks. Zbigniew Gajewski. W uroczystej, pełnej powagi atmosferze ks. biskup udzielił sakramentu. Po zakończeniu mszy św. zgodził się podzielić z nami kilkoma refleksjami. Udzielanie sakramentu bierzmowania w zakładzie karnym jest doświadczeniem szczególnym. Tutaj, w Raciborzu, czynię to po raz pierwszy. W kościołach są inne proporcje, jeśli chodzi o liczbę osób przyjmujących ten sakrament. W miejscu takim jak to, jest odwrotnie. Jest to bardzo nieduża grupa, jednak Kościół ogromnie cieszy się z każdej nawróconej duszy. Powinniśmy też pamiętać o tym, żeby pomagać więźniom wychodzącym na wolność, nie odrzucać ich. Często trudno im znaleźć pracę, bo przyczepia im się etykietki - „wyszedł z kryminału, strach zatrudnić”. Każdy podchodzi do nich z dużym dystansem i nieufnością, tym samym jakby zamyka im drogę do normalnego, uczciwego życia, nawet jeśli oni mają silne postanowienie, by żyć inaczej, lepiej.
Ewa Halewska