Magiczne występy
W ostatnim czasie w okolicach Raciborza pod nazwą „Kellner” występuje czeska rodzina iluzjonistów. Nazwa grupy pochodzi od nazwiska założyciela. Już od końca XIX wieku pradziadowie wędrownych artystów zajmowali się pokazami iluzjonistycznymi.
Wcześniejsi przodkowie byli cyrkowcami. Zawsze był im bliski wędrowny tryb życia. Spędzają w drodze dziesięć miesięcy, czyli większość roku kalendarzowego. Pomimo tego, dzieci kończą szkoły, a uczą ich rodzice. Następnie przed nauczycielami w Czechach małolaty zdają egzaminy do kolejnych klas.
Zespół liczy siedem osób, w tym dwoje dzieci. Najmłodszy aktor- przyszły iluzjonista ma trzy lata. Występy składają się z części mrożących krew w żyłach, czyli pokazów takich jak „amerykańska skrzynia”, z której w magiczny sposób wychodzi splątana sznurem osoba, hipnozay na scenie, czy sztuczki „ucięcie głowy”. Wszystkie numery przeplatane są skeczami, w których trzylatek bryluje. Czasami skecze są czystą improwizacją, a czasem wykorzystują stare, sprawdzone żarty. Występy rozłożone są na trzy dni. Wymagają skupienia i koncentracji, tym bardziej, że odbywają się w niewielkich salach.
Przed pokazem w bolesławskiej świetlicy odwiedzili również Tworków i Syrynię. Dzięki umiejętnościom iluzjonistycznym i ukochaniem wędrownego życia zwiedzili Europę - Słowenię, Bługarię.
Ponieważ, jak się wypowiadają, „kłopotów na świecie jest dużo, a śmiechu mało”, przyjeżdżają do miast, miasteczek, wsi, żeby zaciekawić, rozerwać i rozbawić swoją ukochaną publiczność. Dom w Czechach jest dla nich ostoją i miejscem, gdzie mogą spokojnie spędzić zimowe miesiące.
(mg)