Zaginiony skarb z Marklowic
Zajrzała tam i zobaczyła całe koryto wypełnione iskrzącymi się talarami. Jakaś kurka skakała sobie po nich dookoła. Kobieta pogoniła ją i zagarnęła tyle pieniędzy, ile zmieściła do fartucha.
Parafia markowicka należy do jednych z najstarszych w powiecie raciborskim. Sięgała aż po Kuźnię Raciborską. Jej centrum, czyli wieś Markowice, jest wzmiankowana już w 1290 roku. Niedługo potem weszła do uposażenia księżniczki Eufemii Ofki, córki księcia raciborskiego Przemysła, która założyła habit zakonny w raciborskim klasztorze dominikanek. W 1358 roku, tuż przed śmiercią księżniczki, we wsi był już kościół Św. Jadwigi. W 1447 roku parafię markowicką, jako wchodzącą w skład archiprezbiteriatu raciborskiego, wymieniono w rejestrze świętopietrza obok: Bieńkowic, Bogumina, Cyprzanowa, Krowiarek, Krzyżanowic, Lubomi, Lysek, Łubowic, Makowa, Pstrążnej, Raciborza, Raszczyc, Rudnika, Rudyszwałdu, Starej Wsi, Tworkowa i Wojnowic. Dawna samodzielna miejscowość, dziś dzielnica Raciborza, ma więc dawną metrykę. Z tego powodu zwrócił na nią swoją uwagę wspomniany przez nas w poprzednim numerze Jerzy Hyckel, autor znakomitej pracy pt. Co szumi w zdroju legend. Legendy ziemi raciborskiej (Was der Sagenborn rauscht. Sagen aus dem Stadt und Landkreise Ratibor), która drukiem ukazała się w 1924 roku w Raciborzu. Warta przypomnienia jest spisana przez niego legenda o zaginionym skarbie. Brzmi ona tak.
„W środku Markowic stoi kaplica, która w dni Bożego Ciała służy jako trzeci ołtarz. Właścicielem leżącego nieopodal gospodarstwa był niejaki Stopa. Pewnego dnia musiał gdzieś wyjechać wcześnie rano. Kiedy konie były już zaprzężone, posłał po swoją służącą do stodoły, aby przyniosła wiązkę siana. Kobieta długo nie wracała, a mężczyzna zaczął się niecierpliwić.
Do diabła! - wykrzyknął rozzłoszczony - Gdzie jesteś tak długo? Wtedy ze stodoły wybiegła wzburzona służąca. Panie! - zawołała skarżąc się: - dlaczego zawołał mnie pan przywołując imię diabła? Moglibyśmy być oboje bogaci. Przed chwilą w naszej stodole znajdował się wielki skarb. Trzy talary zachowałam z niego, a mój fartuch był do niedawna wypełniony monetami po brzegi. Teraz pozostała mi tylko tasiemka. To wina pana i rzuconego przekleństwa.
Mężczyzna zapytał ją o szczegóły, a ona zaczęła opowiadać w spokoju. Kiedy weszła do stodoły w jej rogu coś dziwnie zaświeciło. Zajrzała tam i zobaczyła całe koryto wypełnione iskrzącymi się talarami. Jakaś kurka skakała sobie po nich dookoła. Kobieta pogoniła ją i zagarnęła tyle pieniędzy, ile zmieściła do fartucha. W tym momencie usłyszała przekleństwo pana, a wtedy koryto ze skarbami zniknęło. Talary w fartuchu przepadły także. Pozostały jej zaledwie trzy monety w dłoni. Po zakończeniu opowieści oboje poszli do stodoły. Niestety, nie znaleźli tam żadnego skarbu. Wkrótce cała okolica mówiła o tym wydarzeniu. Ale nikt nie umiał tego wyjaśnić.
Po roku Stopa otrzymał list wysłany z jednej wioski na Górnym Śląsku. W liście wyczytał, że skarb markowicki został odnaleziony wraz z korytem i fartuchem, ale ze wskazówką, aby pieniądze przeznaczyć na budowę kościoła. Historia brzmiała następująco. W tej wiosce mieszkała niewidoma kobieta. Przy domostwie jej rodziców płynął strumyk, z którego sama przynosiła codziennie wodę. Pewnego razu zdawało jej się, że wraz z wodą wpłynął do dzbana mały, drewniany krzyż z ciałem Zbawiciela. Kiedy dziewczyna opowiedziała o tym w domu wyśmiano ją. Ale następnego dnia ogarnęło ją podobne uczucie. Wtedy usłyszała słowa - na granicy pańskiej posiadłości tam, gdzie rośnie wiele krzaków, leży wielki skarb w korycie. Ten zaś mają ludzie przynieść i za niego zbudować ukrzyżowanemu Zbawicielowi kościół, a ołtarz główny ma ozdabiać obraz ukrzyżowanego na Golgocie.
Kiedy tajemniczy głos skończył przemawiać, dziewczyna zaczęła widzieć. Pośpieszyła na zamek i opowiedziała panu co się jej wydarzyło, ale ten nie uwierzył jej. Ale gdy dziewczyna odeszła, pan postanowił wysłać pasterza na wskazane przez nią miejsce. Kiedy chłopak wrócił, opowiedział mu wiele dziwnych rzeczy o skarbie. Dlatego też pan czym prędzej postanowił tam pojechać. Jednak, kiedy znajdował się w pobliżu krzewów powstała taka zawierucha, że nie mógł ruszyć z miejsca. Wydało się to właścicielowi bardzo dziwne. Posłał więc po dziewczynę, która musiała jeszcze raz opowiedzieć mu swoją historię. Zapytał ją także, jak można pozyskać skarb. Łaskawy panie - odpowiedziała dziewczyna - musicie zaprzęgnąć do wozu dwa młode byki, które jeszcze go nie ciągnęły - one dojdą do skarbu. Pan zrobił tak, jak radziła dziewczyna. Byczki dały się zaprzęgnąć i pociągnęły spokojnie wóz do zarośli. Wtedy zawierucha ucichła. Nawet wtedy, gdy ludzie zanosili skarb w korytach i fartuchach na wóz i odjechali, nie poruszyło się nic w powietrzu.
W ten sposób skarb znalazł się u pana na zamku, który od razu zarządził ściąć jedno drzewo w lesie i rozpocząć budowę kościoła. Skarb był jednak wielką pokusą dla nowego właściciela. Mówi się, że pewnego razu nie mógł się przeciwstawić pokusie i chciał trochę monet zagarnąć dla siebie. Jednak wtedy usłyszał słowa: Zostaw te pieniądze! Są to pieniądze na budowę kościoła. Nie masz prawa zabrać ani jednego talara. Wystraszony odskoczył od złota i zaczął naciskać robotników, aby przyśpieszyli budowę. Wkrótce kościół był gotowy. Ołtarz główny ozdobiono obrazem zmarłego Zbawiciela na krzyżu, tak jak nakazał głos. Koryto i fartuch zostały zachowane na pamiątkę i podobno są do tej pory pokazywane w miejscu pielgrzymek”. (tłumaczenie z niemieckiego Patrycja Tkocz).
(waw)
Więcej o legendach w nowej książce Grzegorza Wawocznego pt. „Tajemnice ziemi raciborskiej”. Na jej stronach także m.in. o: zabytkach zaginionych w 1945 r., sensacyjnych odkryciach w kościele dominikanek, nekropolii Piastów w kościele Św. Jakuba, najsłynniejszych duchach Raciborza, zaginionym mieście pod Łubowicami, zamkach Maidburg i Fulnow w Krzanowicach-Borucinie, fortunie mnichów cysterskich z Rud, skarbach i masonach z zamku w Wojnowicach, skrytce pastora, tworkowskiej klątwie, skarbach zamku w Krowiarkach, tajemnicach folwarku w Samborowicach i szczątkach mamutów. Pozycja już dostępna w księgarniach.