Po co nam ten powiat?
Komu zależałoby na ratowaniu raciborskiego szpitala, remontach szkół i dróg, czy korzystnych zapisach w strategii rozwoju województwa, jeśli nie władzom powiatowym? Czy likwidacja powiatu raciborskiego byłaby więc korzystna? Na pewno nie. SLD rozpoczęło dyskusję, czy funkcjonowanie starostw ma sens.
Jeśli nie likwidacja, to przynajmniej zmniejszenie liczby powiatów - taki postulat wysuwa rządząca w Polsce partia. Powód? Rozrost urzędów, konieczność utrzymywania dużej rzeszy radnych, realizacja zadań w oparciu o państwowe dotacje. Wniosek: lepiej powierzyć te zadania administracji rządowej skoro i tak to rząd je finansuje, a zaoszczędzone na dietach i urzędniczych pensjach pieniądze przeznaczone zostaną na potrzeby lokalnych społeczeństw. Czy całkowita likwidacja powiatów rzeczywiście, jak twierdzą działacze SLD, przyniesie korzyści, choćby dla ziemi raciborskiej?Samorządowcy nie mają wątpliwości, że o żadnych korzyściach nie może być mowy. Racibórz straciłby Starostwo, na miejsce którego wróciłoby coś w rodzaju dawnego urzędu rejonowego, obsadzanego przez wojewodów, czyli z partyjnego klucza, niekoniecznie kompetentnych, na dodatek nie mogących podejmować kluczowych decyzji. Część spraw zostałaby scentralizowana w dużych ośrodkach i na pewno w zachodniej ścianie województwa śląskiego byłby to Rybnik. Pracę straciłaby znaczna część urzędników w Raciborzu.
Stare porzekadło mówi zaś: koszula bliższa ciału. Pytanie, czy myślenie rybnickich urzędników byłoby bliskie interesom ziemi raciborskiej? Wątpliwe. Pierwszy przykład: szpital. Kto poza powiatem broniłby lecznicy w Raciborzu, tym bardziej, że jej finanse znajdują się w fatalnym stanie i do dziś narasta strata (przestanie rosnąć, jak obiecuje dyrekcja, po przeprowadzce z ul. Bema na Gamowską)? Nikt. Pozostałyby pomoc doraźna, porodówka, oddział wewnętrzny. Pozostałe leczenie odbywałoby się w dużym szpitalu w Rybniku.
Przykład drugi: bez silnej reprezentacji powiatowej władze wojewódzkie samodzielnie kształtowałyby plany zagospodarowania przestrzennego. Niedawna prezentacja założeń takiego planu, jaka miała miejsce w raciborskim Starostwie, przekonuje, że w Katowicach nie ma pomysłu na rozwój ziemi raciborskiej. Wpisano slogany: korytarz ekologiczny, parki krajobrazowe, tereny zalewowe, rolnictwo. Wskutek interwencji samorządowców obiecano dopuścić w opisach do wytycznych rozwój nowoczesnych technologii, centra logistyczne, ośrodki badawcze (de facto istnieją w Rafako, SGL-dawny ZEW), inwestycje w przemysł.
Przykłady trzeci i dalsze: powiaty mają najlepsze rozeznanie w potrzebach i przez to to właśnie one najlepiej poradzą sobie w staraniach o pieniądze z Unii Europejskiej. Pieniędzy jest co prawda mało (byłoby więcej gdyby Sejm zwiększył udział powiatów w podatkach dochodowych płaconych przez mieszkańców i firmy), ale gospodaruje się nimi na miejscu, ogląda każdą złotówkę z każdej strony, dzięki czemu po latach zastoju inwestycyjnego rozpoczęto modernizowanie bazy szkolnictwa ponadgimnazjalnego i odremontowano kilka ważnych dróg łączących gminy Raciborszczyzny. To powiat wreszcie może skutecznie kojarzyć interesy poszczególnych gmin, pilotować realizację pomysłów, koordynować działania.
Jakkolwiek pomysł całkowitej likwidacji powiatów spotyka się ostrą krytyką, przede wszystkim twórców reformy z czasów rządów AWS-u, to propozycja ograniczenia ich liczby traktowana jest jako godna rozważenia. Gdyby rzeczywiście rząd przy wsparciu sejmowej większości SLD zdecydował się forsować ten drugi pomysł, to w przypadku Raciborszczyzny można rozważać różne warianty. Mowa o likwidacji powiatów małych, a raciborski, ze 120 tys. mieszkańców do takich nie należy. Takimi są zaś rybnicki ziemski (sam Rybnik jako miasto ma status powiatu grodzkiego i stanowi odrębną jednostkę samorządową). Być może wchodzące w jego skład gminy zasiliłyby powiaty sąsiednie: raciborski, rybnicki grodzki lub wodzisławski.
Ciekawa jest przyszłość powiatu głubczyckiego. Jest znacznie mniejszy od raciborskiego, a w 1998 r., kiedy ważyły się losy nowego podziału administracyjnego kraju, radni Kietrza chcieli przyłączyć się do powiatu raciborskiego o ile wszedłby w skład województwa opolskiego (podjęli nawet uchwałę w tej sprawie). Podobne zakusy miano w gminie Lubomia, graniczącej z Raciborzem, ale wchodzącej w skład powiatu wodzisławskiego. Czy połączenie ziemi raciborskiej i głubczyckiej w jeden organizm, o podobnym profilu rolniczym, mogłoby więc wchodzić w grę? Niewykluczone, ale warunkiem byłoby chyba przyłączenie Raciborskiego do Opolszczyzny, czego zresztą domagała się część raciborskich radnych w 1998 r. (oficjalnie zdecydowano w uchwale o pozostaniu w Śląskiem). Taki nowy powiat w Opolskiem odgrywałby obok Opola i rejonu kędzierzyńsko-kozielskiego dużą rolę, a sam Racibórz zyskałby na pewno kilka ważnych urzędów i delegatur.
Kiedy w 1998 r. dyskutowano o nowej mapie administracyjnej kraju, nie obyło się bez emocji (pamiętna walka o Opolskie). Krytycy SLD, choć w sprawie ograniczenia liczby powiatów przyznają rację, uważają, iż podobnych emocji nie dałoby się uniknąć i teraz. Znów trzeba przypomnieć porzekadło: koszula bliższa ciału. Tej koszuli nikt nie chce z siebie zdjąć, bo ranga miejscowości poprawia samopoczucie jej mieszkańców. W Raciborzu dobrze o tym wiadomo.
Grzegorz Wawoczny