Miłość na dwie piątki
Klara i Alojzy Urbasowie oraz Janina i Benedykt Mazurkowie to kolejne pary, które mają za sobą 55-letni staż mał-żeński. Docieniając tak zacny jubileusz, 20 stycznia odwiedzili małżonków kierownik USC Beata Bańczyk oraz wiceprezydent Raciborza Mirosław Szypowski. Złożyli im życzenia, wręczyli list gratulacyjny, kwiaty i upominek od władz miasta.
Klara i Alojzy Urbasowie mieszkają w Sudole od urodzenia. Tu się poznali, pobrali w miejscowym kościele i postanowili spędzić wspólne życie. Klara zawsze imponowała swojemu mężowi nieprzeciętną urodą, uprzejmością i oszczędnością. Do dziś pamiętają ze szczegółami jaka była pogoda w dniu ich ślubu - 20 stycznia 1948 r. - oraz towarzyszące temu, tak ważnemu dla nich wydarzeniu, okoliczności. Pan Alojzy cieszy się dobrym, jak na swój wiek (92 lata) zdrowiem. Tryska pogodą ducha. W młodości walczył w niemieckim wojsku, z armią zawędrowali aż na Kaukaz w Związku Radzieckim. Ożenił się dopiero po powrocie do rodzinnej wsi. Z zawodu piekarz, pracował w Zakładzie Energetycznym i Rafako, był też strażakiem w OSP w Sudole. Pani Klara pracowała w domowym gospodarstwie. Dorobkiem ich życia jest dom. Nie mieli własnych dzieci, wychowywali córkę siostry pani Klary. Zostali sami, odkąd wyjechała z trójką swoich pociech do Niemiec. Są jednak w stałym kontakcie, a i na pomoc sąsiedzką zawsze mogą liczyć - mówią.Janina i Benedykt Mazurkowie mieszkają w centrum Raciborza. Ślub mieli w kościele św. Mikołaja. Pan Benedykt pochodzi z Zaolzia, jego żona do Polski przyjechała z Kołomyi. W Raciborzu spotkali się w lipcu 1947 roku, w parku noszącym obecnie nazwę im. miasta Roth. Zauroczeni sobą pobrali się w roku 1948. Pani Janina była urzędniczką, pan Benedykt pracował w księgarni, a następnie przez parę lat w mleczarni. Mają dwoje dzieci. Ciekawostką jest, że miały ślub tego samego dnia. Syn jest obecnie już emerytowanym oficerem, mieszka w Lesznie. Córka po AGH w Krakowie mieszka obecnie w Gdyni, jej mąż, którego poznała za pośrednictwem swojego brata, też jest wojskowym, służy w marynarce wojennej. Pięćdziesiąt pięć lat naszego wspólnego życia, wydaje się, minęło nie wiadomo kiedy. Moim zdaniem, w małżeństwie najważniejsza jest odpowiedzialność za swoje czyny, ustępliwość, tolerancja i praca, bo ona daje satysfakcję i zapewnia byt rodzinie - mówi jubilatka. Najgorzej jest jak się wpada w nałogi. Ja nie paliłem, nigdy nie byłem pijany i myślę, że to też jest bardzo ważne dla trwałości związku - dodaje jej mąż.
Ewa Halewska