Nie stoi na stacji lokomotywa
W warunkach określonych przez uczestników jako „spartańskie” odbyło się spotkanie w sprawie powrotu do Raciborza zabytkowej lokomotywy. Ta jednak nie wróciła na swoje miejsce przed dworcem PKP i nie wiadomo kiedy znów tu stanie.
W nieogrzewanej świetlicy dworcowej zgromadziło się kilkadziesiąt osób zainteresowanych sprawami miejscowej kolei. Ta niegdyś „ciepła ostoja bezpieczeństwa” była w sobotę 10 stycznia adekwatnym miejscem do obecnej kondycji PKP. Zebrani mieli obejrzeć powrót zabytkowej lokomotywy przed dworzec i podyskutować o bieżących problemach kolejarzy z Raciborza. Parowóz, który stał przed tutejszym dworcem kolejowym ponad 20 lat, został 29 listopada ubiegłego roku przetransportowany do skansenu w Rudach. Oprócz parowozu, zniknął również zabytkowy semafor kształtowy - własność stacji Racibórz. Wszystko odbyło się bez wiedzy miejscowych kolejarzy. Ci zwrócili się o pomoc do radnego miejskiego, który z „dziada pradziada” związany jest z koleją, Piotra Klimy (obecnie farmaceuty). Rajca, po wielu wysiłkach natury biurokratycznej, ustalił z władną w tej kwestii instytucją nakaz zwrotu zabytkowej i unikalnej lokomotywy, zaprosił na oficjalne spotkanie 10 stycznia mieszkańców, kolejarzy i samorządowców i czekał do soboty, do godz. 11. Lokomotywy nikt nie przywiózł a zapytany o powód niewypełnienia urzędowego nakazu Janusz Gierucki, przechowujący parowóz w skansenie kolejki wąskotorowej w Rudach, jedynie zaprosił kolejarzy telefonicznie na dalszą dyskusję w tej sprawie, do siebie. Uczestnicy spotkania postanowili utworzyć „Społeczny Komitet Ocalenia Pomnika Techniki Parowozu TW 53-2570”, który będzie „pilotował” sprawę dalej. Podobno zabytek kolejnictwa jest wartościowy, choć nie wiadomo konkretnie jak bardzo. Model powstał kiedyś z myślą o eksporcie do Brazylii, jednak kontrahent rozmyślił się i jeden z czterech wyprodukowanych egzemplarzy trafił przed dworzec PKP w Raciborzu. W trakcie sobotniego spotkania poproszono o zabranie głosu posła Andrzeja Markowiaka (PO). Radził on zrobić „koleżeńską ściepę” i bez pomocy instytucji sprowadzić oraz pielęgnować „Halinkę” (imię widnieje na parowozie). Zauważył też, że magistrat znalazł pieniądze na dofinansowanie policji, więc mógłby też rozważyć przekształcenie świetlicy dworcowej na klub podobny do „Przystani” czy „Strefy”, gdzie oczekująca pociągu młodzież spędzałaby wolny czas. Omawiając sprawy bieżące naczelnik sekcji eksploatacji ZLK PKP SA Gliwice, Leon Fila - z wykształcenia transportowiec - z rezerwą odniósł się do pomysłu budowy szerokiej drogi, niemal środkiem miasta, w odległości 100 metrów od Rynku i tuż pod dworcem. Około godz. 7.40 w dni powszednie z pociągów wychodzi w miasto ponad 400 młodych ludzi, spiesząc się do szkoły. Gdy zaczną tędy jeździć TIR-y, może dojść do tragedii - stwierdził Fila.
Piotr Klima nie krył oburzenia wobec nieobecności na spotkaniu choćby jednego urzędnika z magistratu. Wystosował do nich wszystkich zaproszenia, od prezydenta po naczelników wydziałów. Nie pominął Straży Miejskiej, której każdego z funkcjonariuszy zaprosił imiennie. - Jak gospodarza może nie interesować sprawa pilnowania jego własnego mienia? Jeśli nikt się tym nie będzie zajmował, to pokradną nam inne pomniki - Matki Pol-ki, Moniuszki - wszystko co można sprzedać - żalił się P.Klima. W świetlicy dworcowej jakichkolwiek urzędników reprezentował jedynie, też zaproszony, wiceburmistrz pobliskiego Pszowa. Obecnych było też kilku radnych Raciborza, którzy o kolei będą dyskutować na styczniowej sesji.
(ma.w)