Czarna zima na rynku pracy
Masowe przejścia na świadczenia przedemerytalne. Duży wzrost bezrobocia w końcówce minionego roku. Nie najlepsze prognozy na początek tego roku. Taka jest rzeczywistość na rynku pracy w powiecie raciborskim.
Ludzie wystraszyli się planu Hausnera. Kto ma uprawnienia do przejścia na świadczenie przedemerytalne, postanowił z tego skorzystać - mówi Edmund Stefaniak, kierownik Powiatowego Urzędu Pracy. Grudzień określa jednym słowem: horror. Na koniec listopada zasiłki przedemerytalne pobierało 1278 osób. W samym tylko grudniu przyszło około 180. W styczniu, lutym i marcu będą przychodzić kolejni, bo wejście w życie planu oszczędnościowego wicepremiera przewidziane jest na wiosnę. Część tych ludzi na pewno zawiesi świadczenia i będzie dalej pracowało, ale nie wszyscy będą mieli takie możliwości. Po prostu zostaną w domu i choć nie tworzą formalnie grupy bezrobotnych, to takimi przecież będą - dodaje E. Stefaniak.Ludzie na świadczeniu nie wchodzą do statystyk bezrobocia. A te, niestety, znacząco znów rosną. W PUP szacują, że na koniec grudnia osiągną stan 5200 osób. Taki poziom odnotowano w czerwcu 2003 r., kiedy to drugi miesiąc z rzędu bezrobocie w Raciborskim malało (najwyższy dotychczas stan osiągnęło w lutym minionego roku - 5643 osoby). Pytanie, czy wzrośnie jeszcze bardziej?
W opinii kierownika E. Stefaniaka prawdopodobny jest wariant do 5400 bezrobotnych na progu lata, czyli nie będzie już tak źle jak w minionym roku, ale jednak trwałego i mocnego ożywienia gospodarczego w Raciborzu i okolicach nie ma. Wzrost bezrobocia spowodowały: Cukrownia (zwolniła około 40 osób), firma produkująca okna (18 osób), SGL Carbon Group - dawny ZEW (zgłosił grupowe zwolnienie 80 osób, z których część ma przejść do tzw. firm zewnętrznych) oraz Szpital Rejonowy (ponad 190 ludzi). Wzrost bezrobocia częściowo ograniczyły Kolzam i Rameta, które w związku z pozyskaniem zamówień zwiększyły zatrudnienie oraz browar, gdzie w I kwartale ma na powrót ruszyć produkcja piwa. W tym roku firmy te mogą wygenerować kolejnych 70 miejsc pracy (szacunki PUP).
Niemały wpływ miały małe i średnie przedsiębiorstwa, które mają się stać siłą napędową lokalnej gospodarki, ale na razie nią nie są - komentuje kierownik Stefaniak. Dlaczego? W minionym roku podległy powiatowi PUP zdobył kilkaset tysięcy złotych na aktywne formy zwalczania bezrobocia, czyli np. prace interwencyjne i staże absolwenckie. Tak znaleziono robotę blisko 600 osobom (tu kryje się odpowiedź na pytanie, dlaczego bezrobocie w 2003 r. spadało). Firmy, które zatrudniły tych ludzi nie poniosły rzeczywistych kosztów płac. Kiedy skończyło się dofinansowanie, większość tych ludzi wróciła do pośredniaka. To była taka jesienno-zimowa fala - określa kierownik PUP.
Nietrudno nie przyznać mu racji, jeśli weźmie się pod uwagę, że program praca w zamian za zasiłek okazał się klapą. Starostwo i PUP postarały się o rządową dotację do tworzenia miejsc pracy. Pracodawca mógł otrzymać dofinansowanie do składek ZUS-owskich nowego pracownika, pochodzące z pieniędzy, które wcześniej miały być wypłacone jako zasiłek. Chciano tak zatrudnić 150 ludzi, a udało się jedynie 30. Wniosek: mały i średni biznes może utworzyć nowe miejsca pracy, ale przy znacznie większym dofinansowaniu kosztów pracy przez państwo.
Kiedy będzie więc lepiej? Jeśli nie zdarzy się nic nadzwyczajnego, to z początkiem lata, kiedy ruszą prace sezonowe. Spadek bezrobocia będzie też proporcjonalny do środków na aktywne formy jego zwalczania, które uda się zdobyć urzędowi pracy. Czego można sobie życzyć? Przede wszystkim utrzymania polityki ograniczonego dostępu do swoich rynków pracy przez kraje UE. Jeśli bowiem rynki te się otworzą (możliwość taką rozważała Holandia, ale na razie zaniechała tych planów), wówczas Ślązacy z Raciborskiego spotkają się z konkurencją o miejsca pracy nie tylko ze strony swoich ziomków, ale również z całej Polski i innych krajów przyjętych do Unii. Rozpoczęłaby się wówczas fala powrotów, a my poznalibyśmy rzeczywisty obraz bezrobocia w mieście i powiecie raciborskim.
Grzegorz Wawoczny