Idziemy w dym
Wraz z rozpoczęciem sezonu grzewczego w powietrzu zaczęły unosić się nieprzyjemne zapachy palonych śmieci i niskogatunkowego węgla. To raciborzanie zaczęli palić dosłownie czym popadnie.
Ekologia ma w Polsce wielu orędowników, ale przekonanie, że bez niej nie ma przyszłości na razie nie przekłada się na czyn. Nadal, jak wynika z oficjalnych statystyk (najnowsze podaje Arcadis Ekokonrem z Wrocławia, który na zlecenie magistratu przygotowuje „Program ochrony środowiska gminy Racibórz”) około 80 proc. przydomowych kot-łowni opalanych jest węglem. Inne paliwa, takie jak gaz czy olej, nie mogą „przebić się” na rynku, bo są drogie. Węgiel przebija je cenowo, poza tym najczęściej stare piece „przetrawią” wszystko, nawet śmieci. Jadąc osiedlami domków jednorodzinnych nietrudno nieraz oprzeć się wrażeniu, że właśnie odpady wrzucane są do palenisk. W powietrzu czuć smród palonej gumy i charakterystyczny „gryzący” zapach tanich szlamów i mułów.Specjaliści z zakresu ochrony środowiska ostrzegają tymczasem, że w okresach grzewczych w powietrzu wzrastają stężenia pyłów, dwutlenku siarki, benzo(a)pirenu, substancji smolistych, ołowiu i kadmu. Przekroczone są dopuszczalne stężenia roczne fenolu. Wszystkie te substancje mają negatywny wpływ na nasze zdrowie. Benzo(a)piren jest uznawany za silnie rakotwórczy.
(waw)