Półmetek lotów
Zakończyli swój sezon lotowy hodowcy gołębi pocztowych z raciborskiego i okolicznych oddziałów. W sierpniu jeszcze tylko startować będą gołębie młode.
Śląski Okręg Katowice jest jednym z największych okręgów hodowców gołębi pocztowych na świecie. Nie brakuje pasjonatów tego hobby, dla wielu sportu - z tytułami mistrzowskimi i medalami, zdobywanymi za dobre wyniki poszczególnych ptaków w zawodach. Raciborski oddział - którego prezesem jest Stanisław Bachryj - i jego oddziały sąsiednie mogą się pochwalić sporymi sukcesami nie tylko z poprzednich lat.W minionym sezonie lotowym ptaki z okolic Raciborza zaliczyły osiem startów krajowych i dwa zagraniczne z Niemiec. W niektóre dni bardzo szybko wracały, kiedy indziej zaś do gołębników trafiały po długiej przerwie - zdarzyły się nawet zupełnie odmienne scenariusze dwóch lotów. Raz gołębie przyleciały szybko, za drugim czekano na nie do wieczora - prawdopodobnie z powodu złych warunków atmosferycznych leciało im się ciężej. Dokładne wyniki przekazane przez Związek ustalą generalne klasyfikacje wszystkich kategorii lotowych.
Jak gołębie radzą sobie w ogóle z nawigacją na trasie, wciąż nie wiadomo. Z obserwacji wynika, że ptaki dysponują czymś na kształt kompasu magnetycznego. Czują natężenia pola magnetycznego, które w każdym punkcie kuli ziemskiej jest nieco inne. Ale teraz nawigacja wedle tej siatki sprawia coraz więcej problemów. Ptakom przeszkadzają sygnały radiowe, telewizyjne, linie elektryczne - mogą one skutecznie zmylić ich zmysł. Zdarza się, iż niejeden hodowca spotyka u siebie obcego gołębia. Albo przystanął, żeby odpocząć, albo też się pogubił i szuka swego domu nie tam gdzie powinien.
Okręg Katowice został parę lat temu podzielony na trzy strefy. Powodem były obserwacje, świadczące o tym, że ptaki z zachodniej strefy przylatywały zupełnie innym szlakiem niż te ze wschodniej. Z pozoru to niewielka różnica - ale istotna dla ptaków. Potrafiły na przykład z północy lecieć doliną Odry, a potem się rozdzielać - jedne już były u siebie, inne zbaczały na Kraków i dopiero z tamtego kierunku szły na Katowice i wschodnie miejscowości.
Hodowcy wypuszczają swe ptaki na dwa rodzaje lotów. Loty krótkie są dla sprinterów - pokonują trasę maksymalną szybkością od 100 do 400 km. Poważnym wyzwaniem są loty długodystansowe - najczęściej zagraniczne z Niemiec i Holandii. O tym, czy dany osobnik nadaje się na tak zwanego „szpicera”, czy na „maratończyka”, musi zadecydować hodowca. Bo nie jest rzeczą prostą pokonać dystans prawie tysiąca kilometrów dla tak delikatnego stworzenia. Musi starczyć ptakowi nie tylko sił na lot do swego gniazda, ale i na dokonanie tego w jak najlepszym czasie. Aby ptak był szybki i wytrzymały, liczy się praktycznie wszystko - nie tylko pochodzenie od dobrego szczepu, zapewniające pule genowe pożądanych cech fizycznych i psychicznych, tryb życia, wyżywienie, przygotowanie do startów wyczynowych. Ideałem hodowców jest posiadanie janssenów - ptaków belgijskich braci, nestorów hodowli gołębi pocztowych. Mają bowiem cechy, predestynujące je do osiągania dobrych rezultatów. Wyhodowanie ptaka dobrego szczepu nie zapewnia jednak automatycznie gwarancji, że będzie się zdobywać nagrody w lotach. To dopiero początek. Ptaki powinny być prowadzone niemalże tak samo, jak zawodowi sportowcy. Odpowiednio żywione, trenowane, utrzymywane w dobrych warunkach. Tam gdzie w grę wchodzą poważne pieniądze, tam pojawia się jednak i pole do niezbyt czystych zagrań. Przekonał się o tym niejeden początkujący, który kupił od kogoś za sporą sumkę ptaki, reklamowane jako wyśmienity materiał - w rzeczywistości zwykłe gołębie, nadające się bardziej na zupę. Kondycja przed startem to nie wszystko. Podczas lotu wiele może się zdarzyć. Zmorą jest zła pogoda - wiatry, deszcze, burze, mgły. Ptaki mogą stracić zapas sił i nie wrócić. Znane są przypadki gołębi wracających do domu na piechotę. Zgubę może zgotować również skrzydlaty łowca - jastrząb, sokół, pustułka. Hodowcy nie lubią ich. To wszystko razem powoduje, iż żaden nie jest pewien, czy jego skrzydlata drużyna wróci z rajdu w komplecie. Niektórzy tracą kilka, kilkanaście sztuk.
Ptak na trasie nie ma żadnych wytyczonych linii, oznaczonych tasiemkami. W powietrzu jest sam, zdany na siebie, podobnie jak kilka czy nawet kilkanaście tysięcy podobnych jemu osobników, puszczonych jednocześnie przez hodowców. To nie tylko rywalizacja o lokaty dla hodowcy - dla ptaka próba przetrwania.
(sem)