Wojowie od św. Jerzego
Na co dzień są zwykłymi ludźmi XXI wieku. Uczą się, studiują i pracują w różnych zawodach. Jednak na kilka weekendów w roku przenoszą się w inny świat - do minionych wieków, zamieniając się w nieokrzesanych wojowników, barbarzyńców, najemników, dzielnych rycerzy, nadobne damy i równie piękne chłopki. Są wśród nich i miecznicy, i łucznicy, i ci, co z kuszy szyją, a i z armat też grzmią przeróżnych. Wiodą sobie żywot poczciwy ci miłośnicy „żywej” historii, mając w sobie trochę z Raubrittera, trochę ze szlachetnego rycerza.
Na co dzień są zwykłymi ludźmi XXI wieku. Uczą się, studiują i pracują w różnych zawodach. Jednak na kilka weekendów w roku przenoszą się w inny świat - do minionych wieków, zamieniając się w nieokrzesanych wojowników, barbarzyńców, najemników, dzielnych rycerzy, nadobne damy i równie piękne chłopki. Są wśród nich i miecznicy, i łucznicy, i ci, co z kuszy szyją, a i z armat też grzmią przeróżnych. Wiodą sobie żywot poczciwy ci miłośnicy „żywej” historii, mając trochę z Raubrittera, trochę ze szlachetnego rycerza.Wszystko po to, by uciec od cywilizacyjnego piekła. Bo uczestnictwo w historycznych imprezach to także możliwość rozładowania napięcia nagromadzonego w ciągu całego tygodnia nauki czy pracy, a przede wszystkim okazja do dobrej zabawy. Wiele takich osób można spotkać w bractwach rycerskich, dla których to właśnie laptop, czy „komórka” odchodzą na dalszy plan. Nie jest to grupa ludzi, którzy uciekają od cywilizacji w sposób permanentny - wielu spośród nich to studenci, pracownicy, czy kierownicy firm. Inne jest tylko ich podejście do rzeczywistości. Potrafią wpleść w codzienność, archaiczne wydawałoby się zasady Etosu Rycerskiego - tłumaczy Krzysztof Gładysz, znany w kręgu rycerskim jako „Hamish”, członek XXXIX Najemnego Regimentu Szkockiego z Wrocławia.
Współczesne rycerstwo można podzielić na dwie grupy. Na tych, dokładających wszelkich starań, by podtrzymywać etos dawnych wojowników i dbających o realia historyczne i tych, dla których autentyzm stroju i tradycja rycerska nie mają większego znaczenia. Dla quasi- rycerzy liczy się jedynie dobra zabawa i możliwość wyżycia się na bitewnym polu.
Jednak dla większości wojów, stanowiących trzon polskich bractw, ruch rycerski jest naturalnym przedłużeniem dawnej kultury. Są oni osadzeni głęboko w tradycji, szczególnie epoki staropolskiej. Przedkładają swoje hobby nad wszystko inne i angażują się we wszelkie przejawy tego ruchu. Zanim chwycą za broń i ubiorą swoją pierwszą historyczną szatę, szperają w bibliotekach, archiwach, muzeach, w poszukiwaniu źródeł i rycin, które posłużą im do zrekonstruo-wania odpowiedniego stroju, zbroi lub broni. A potem, wraz z ludźmi o podobnym zamiłowaniu spotykają się na wspólnym biesiadowaniu i zabawach średniowiecznych. To właśnie zabawa w dużej mierze jest pełnią „życia” rycerskiego - taniec, walka, łucznictwo czy szycie z kuszy są substytutem dyskoteki czy joggingu, łącząc w sobie obie te formy. To nie obowiązek ani żaden nakaz czyni z człowieka rycerza - tu sposób życia jest miarą. Członkostwo w bractwie nie wymusza na danej osobie określonych zachowań, od tego jest szkoła i są rodzice czy mentorzy - tłumaczy Hamish. Może za ileś tam lat przyszłe bractwa będą odtwarzać „Pustynną Burzę” czy inną bitwę. Dziś jednak wracamy do chwil triumfu polskiego oręża - Grunwaldu, Cedyni, Psiego Pola i wielu innych miejsc - dodaje Grzegorz Wróbel, wiking z Raciborza.
Współcześni rycerze to nie tylko historycy pogłębiający swoją wiedzę, to też rzemieślnicy, prezentujący swoje wyroby, kowale czy płatnerze zajmujący się obróbką metalu. To także uczniowie i studenci, którzy dopiero wchodzą na ścieżki wiedzy czy kariery, będący na starcie kształtowania życia zawodowego. Wszystkich połączyła wspólna miłość do tradycji i możliwości pokazania głębi samego siebie. Wspólnie wspierając wiarę w znaczenie jednostki łączymy heroizm bohaterów, o których zaczytywaliśmy się w dzieciństwie z potrzebą dzielenia się sobą. Razem w grupie osób o różnych charakterach, płci i zawodach stanowimy jedność jako przyjaciele, koledzy a czasami mężowie czy żony- wspomina Andrzej Kościuk, szambelan Opolskiego Bractwa Rycerskiego.
Jak wyglądały początki
Polski ruch rycerski narodził się w Golubiu - Dobrzyniu. Właśnie tam, już w latach siedemdziesiątych były organizowane średniowieczne turnieje. Jednak na szerszą skalę odrodził się na początku lat dziewięćdziesiątych za sprawą zarządców zamku w Gniewie. Podobno w tej warowni, po raz pierwszy w Polsce zainscenizowano średniowieczną bitwę.
Obecnie ruch ten w kraju jest bardzo modny i skupia najprawdopodobniej około dwieście bractw, zrzeszających blisko pięć tysięcy wojów i białogłów. Choć tak naprawdę trudno określić, ile jest ich w rzeczywistości, ze względu na częste występowanie nieformalnych grup oraz brak scentralizowanej władzy. Nierzadko przyczyną takiego stanu rzeczy są również waśnie występujące pomiędzy zarządami poszczególnych bractw.
Lato - sezon spotkań rycerskich
W rycerskim żargonie imprezy, nawiązujące do kultury staropolskiej określa się mianem turniejów. Są one połączeniem konwentu z festynem i konkurencjami sportowymi. Najczęściej odbywają się podczas wakacyjnych weekendów w różnych zakątkach Polski, tam gdzie znajduje się jakiś zamek lub inne historyczne ośrodki. Podczas turniejów rycerze stają w szranki, walcząc na repliki białej broni - miecze, kordy, tasaki, buzdygany lub topory, a łucznicy i kusznicy konkurują na specjalnie przygotowanych strzelnicach. Nieodzownym elementem większości rycerskich spotkań są biesiady, potańcówki, no i oczywiście inscenizacje bitew.
Bitwa to doskonała okazja do sprawdzenia swoich umiejętności szermierczych, wypróbowania wyćwiczonych cięć i osłon. To też ekscytujące przeżycie nie tylko dla woja, ale również widza, który z bezpiecznej odległości jest świadkiem całego widowiska. Niestety, niektórzy walczący zapominają o tym, że rekonstruują bitwę, a nie walczą „na śmierć i życie”, nie dbając o podstawowe względy bezpieczeństwa. Nie walczymy na serio. Musimy dbać o bezpieczeństwo swoje i swojego rywala, sprawiając jednocześnie wrażenie, że jesteśmy groźnymi przeciwnikami, próbującymi się pozabijać. Nie możemy też być „nieśmiertelni”. Kiedy otrzymujemy „zabójcze” cięcie, padamy, czy tego chcemy, czy nie, aby nie zepsuć zabawy - tłumaczy Krzysiek Konefał z Opolskiego Bractwa Rycerskiego.
Najbardziej spektakularne inscenizacje bitew, to te, w których bierze udział duża liczba walczących. Jak dotychczas, największym przedsięwzięciem rycerskim w Polsce jest rekonstrukcja bitwy pod Grunwaldem, w której uczestniczy już od pięciu lat ponad tysiąc miłośników średniowiecza. Co roku, niezależnie od pogody dopisuje również kilkudzięciotysięczna publiczność. Niestety chorągiew śląska jest z góry na przegranej pozycji, ponieważ walczy po stronie krzyżackiej. Co roku uczestniczę w wielkiej bitwie ze świadomością, że i tak tę walkę przegramy. Może by tak zmienić bieg historii i wbrew organizatorom i źródłom historycznym pokonać wojska Jagiełły - śmieje się łuczniczka z Raciborza.
Zjazd bractw na grunwaldzkie pola rozpoczyna się już tydzień przed wielką bitwą. Rycerstwo z całej Polski, Litwy, Ukrainy, Białorusi, Czech, Włoch, Francji i Węgier rozbija swoje namioty w historycznym obozowisku, licząc na przednią zabawę. „Dni Grunwaldu” to również szereg imprez towarzyszących, utrzymanych oczywiście w duchu średniowiecza. Dla członków bractw, spotkanie pod Grunwaldem to również możliwość zakupu replik uzbrojenia średniowiecznego, glinianych naczyń, strojów, wyrobów ze skóry oraz biżuterii. To także okazja do spotkania dawno nie widzianych znajomych oraz wypicia z przyjaciół-mi kufla pitnego miodu.
Do udanych, obok Grunwaldu, należał tegoroczny międzynarodowy średniowieczny festiwal „Starodawny Nieśwież”, który odbył się 3 i 4 lipca w białoruskim mieście Nieśwież. W tym zjeździe miłośników kultury dawnej jako jedyna białogłowa z Polski uczestniczyła raciborska łuczniczka Ewa. Było to jedno z największych przedsięwzięć rycerskich, w jakich uczestniczyłam, a byłam już na kilkudziesięciu turniejach. W programie festiwalu przewidziano behourty, czyli grupowe potyczki rycerskie, w tym szturm bastionów zamku nieświeskiego z forsowaniem fosy. Zaplanowano również „Zdobycie Gibraltaru” - bitwę morską z desantem na brzeg oddziału zbrojnego i szturmem umocnień - tłumaczy Ewa.
Przed wojami ze Śląska czeka jeszcze wiele imprez rycerskich w tym sezonie turniejowym. Raciborzanie z obu bractw istniejących w naszym mieście przygotowują się do wyjazdu na jedną z największych imprez rycerskich - w Muzeum Wsi Opolskiej, w której będzie uczestniczyć pół tysiąca wojów. W ubiegłym tygodniu niektórzy z nich uczestniczyli w prestiżowej imprezie - zdobywaniu Malborka.
Ewa Wawoczny