Hipermarket ostatnie starcie
Mimo licznej reprezentacji na ostatniej sesji Rady Miasta, apelów o ochronę lokalnych miejsc pracy w handlu, zarzutu kreowania złudnego założenia o wzbogaceniu się miejskiej kasy i dopuszczania do matactw przy tworzeniu analiz a także preferowanie obcego kapitału wysysającego pieniądze od polskich klientów - zdecydowana większość radnych poparła przedstawiony przez prezydenta Jana Osuchowskiego projekt uchwały w sprawie przystąpienia do zmiany studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. To zielone światło dla budowy hipermarketu pod Oborą. W ocenie ratusza, jeśli wszystko pójdzie dobrze, za pół roku grunt może być już własnoścą dużej sieci handlowej, która w ciągu kilku kolejnych miesięcy uruchomi tu duże centrum handlowe.
Lokalni handlowcy zrzeszeni w „Kupcu śląskim” w batalii mieli tylko trzech sprzymierzeńców. Tyle bowiem głosów było przeciw inwestycji w Kamienioku. Niezależny radny Ryszard Frączek mówił, że hipermarket nie jest dla biednych. Że rodzimy handel płaci podatki, a duże zagraniczne sieci mają z tym problemy. Że przygotowane opinie fachowców uzasadniające budowę hipermarketu są podyktowane chęcią zysku. Wtórował mu radny Wiesław Jacheć (Forum Samorządowe), wieloletni handlowiec, który powiedział prost: nie dopuśćmy do wynaturzeń. Obaj otrzymali od kupców gromkie brawa.Ponad codziennymi podziałami za hipermarketem głosowali radni SLD, RS „Racibórz 2000” i TMZR. Uznali oni, iż hipermarket będzie szansą na wzmocnienie roli Raciborza w regionie. Zatrzyma raciborzan już dziś jeżdżących na zakupy do okolicznych centrów i ściągnie klientów z sąsiednich gmin. Jaka jest różnica między hipermarketem w Wojnowicach, a pod Oborą? Czy ten pierwszy będzie mniej oddziaływał na raciborski handel? - pytał radny Tadeusz Karski z SLD, który od dawna prezentuje opinię, iż inwestycja pod Oborą to szansa dla Raciborza, którą chcą wykorzystać też inni, głównie Krzanowice z terenem na granicy z Ocicami. Na hipermarkecie zarobi ten, kto sprzeda grunt i dostanie podatek od nieruchomości.
Sumienia rajców uspokoiła ankieta, którą wśród mieszkańców wykonano na zlecenie prezydenta. Około 70 proc. ankietowanych stwierdziło, że chce hipermarketu. Przypominano także, iż raciborzanie wskazują na niewystarczającą ofertę lokalnego handlu. Rajcy nie ukrywali, że skoro ludzie chcą, to nie ma co iść pod wiatr. Wolę ludu trzeba spełnić.
W deszczu bolesnych dla handlowców wypowiedzi radnych były też i głosy wsparcia, mówiące, że dobrzy znajdą niszę rynkową oraz słabe strony dużych sieci. Mocno dowartościowany z dyskusji wyszedł - zasiadający w gronie przeciwników hipermarketu - znany raciborski piekarz Alfred Chrobak. To jego podawano jako przykład lokalnego handlowca, który ze swoim sklepikiem, czynnym do godz. 21.00, potrafił będzie konkurować z dużymi sieciami, bo ma nie tylko dobre pieczywo, ale i świeży towar kupowany na co dzień, a nie podczas wypraw do Tesco czy Reala.
Kupcy wyszli z sesji załamani. Mają kilka miesięcy na przygotowanie się do ostrej konkurencji. Tylko dla niektórych będzie to biblijna walka Dawida z Goliatem. Część handlowców bowiem nie znajdzie swojej niszy. Padną niektóre sklepy i stragany na targowisku. Takie są doświadczenia innych miast i w opinii fachowców w Raciborzu nie będzie inaczej. Takie są reguły rynku - usłyszeli podczas dyskusji.
Nic na razie nie wiadomo o potencjalnym nabywcy. Ratusz sygnalizował co prawda, że zgłaszało się kilka sieci, z których najbardziej zainteresowany był Ahold. Koncern ten, z powodu tzw. kreatywnej księgowości, ma obecnie problemy finansowe w Holandii. Specjaliści podkreślają, że raciborskie centrum handlowe, by podnieść rangę Raciborza, powinno mieć co najmniej 12 tys. m kw. powierzchni. Oznacza to, że musiałoby tu, na wzór np. M1 czu Plejady, zainwestować kilka sieci.
Grzegorz Wawoczny