O podręcznikach raz jeszcze
Zdecydowanych działań na rzecz uregulowania sprawy podręczników w szkołach zarządali od prezydenta radni. Radny Ryszard Frączek, który na przedostatniej sesji wywołał temat, chce, by ratusz zwrócił się do izby skarbowej z zapytaniem, czy szkoły mogą handlować książkami. Sprawa podręczników szkolnych wywołała ostrą dyskusję na ostatniej sesji Rady Miasta.
Przypomnijmy początki. (...) Zwracam się do prezydenta o udzielenie mi odpowiedzi na piś-mie w następujących kwestiach. Po pierwsze czy prawdą jest, że w szkołach raciborskich brak jest kontroli nad doborem podręczników? Po drugie czy prawdą jest, że wykazy podręczników przekazywane są rodzicom dopiero we wrześniu. Otóż z informacji jakie uzyskałem szkoły otrzymują wiele propozycji od hurtowni i wydawnictw, które wszystko zrobią, aby przekonać nauczyciela, że ich podręcznik jest najlepszy. Aby ten cel osiągnąć hurtownie czy też wydawnictwa organizują spotkania dla nauczycieli zakończone obiadami i przygotowanymi prezentami lub też bezpośrednio gratyfikują nauczycieli poprzez przekazywanie gadżetów czy stosowanie specjalnych upustów przy sprzedaży. Niewątpliwie jest to zjawisko korupcjogenne. Skutkiem tego rodzice muszą kupować podręczniki droższe i częstokroć o nierzetelnej informacji. Zdarza się, że rok później nauczyciele ogłaszają, że książki są nieprzydatne. Jako przykład rozmówcy podaję błękitną matematykę, czy też podręczniki do obecnej pierwszej klasy gimnazjum - mówił w lutym radny Ryszard Frączek.Sprawa odbiła się szerokim echem w szkołach. Nauczyciele oburzyli się oskarżeniami, choć sam radny zaprzecza, by do takowych się posunął. W obronie pedagogów stanął Mariusz Marchwiak z SLD. Jego zdaniem, w sprzedaży podręczników przez szkoły nie ma nic zdrożnego, a wręcz przeciwnie. Dzięki temu rodzice mają okazję nabyć tańsze wydawnictwa, zaś szkoły zarobić na zakup sprzętu, którego brakuje. Kolejny raz zasugerował radnemu Frączkowi, że chodzi mu o własny interes, bo siostra ma księgarnię Oficyna, handlującą książkami dla szkół.
Radny nie ustępował. Wiedziałem, jakie mogą być z tego tytułu konsekwencje - oświadczył w odniesieniu do dochodzących ze szkół sygnałów, iż w księgarni Oficyna nie będą robić zakupów. Ripostował Marchwiakowi, że sam również jest w sprawie zainteresowany, bo jego żona sprzedaje książki do nauki angielskiego. Złożył wniosek do prezydenta, by ten zwrócił się z zapytaniem do izby skarbowej, czy szkoły mogą handlować podręcznikami. Jeśli nie, to popełniają przestępstwo - skwitował. Za niewys-tarczającą uznał odpowiedź, jaką udzielił mu prezydent. Napisał w niej, że dyrekcje nad wszystkim panują.
Do dyskusji włączył się radny Leszek Wyrzykowski, na co dzień dyrektor II LO. Prezydent powinien dogłębnie zbadać sprawę. Jeśli zarzuty się potwierdzą, to powinny być wyciągnięte konsekwencje. Jeśli nie, to należy bronić szkół. Jak na razie widzę, że nie chce pan wziąć odpowiedzialności za te instytucje - stwierdził. Wiceprezydent Mirosław Szypowski obiecał, iż podjęte zostaną działania, by stworzyć „jakieś ramy tej sprzedaży”.
(waw)