10 metrów bezpieczeństwa
Nasz ubiegłotygodniowy artykuł „Cyklon z Genui nad Raciborzem” wywołał w mieście prawdziwą burzę. Ludzie dzwonili nawet do straży pożarnej pytając o termin ewakuacji. W tym numerze wracamy do tematu. Takiej reakcji mieszkańców terenów narażonych na zalanie nikt z nas się nie spodziewał. Od środy odebraliśmy dziesiątki telefonów od zatrwożonych raciborzan. Tłumaczyliśmy, że nikogo nie straszyliśmy, ale staraliśmy się odnieść do Raciborza, to, co można wyczytać w innych gazetach oraz na stronach internetowych, poświęconych ekstremalnym zjawiskom pogodowym. Oczywiście, żaden naukowiec hydrolog czy meteorolog nie wypowie się ze 100 proc. pewnością, co do tego, że powódź nastąpi. Na pewno obserwowane są zjawiska ekstremalne, które wywołały powódź z 1997 r. na Odrze, późniejszą na Wiśle i ubiegłoroczną na Łabie. Naukowcy obawiają się, że wystąpią ponownie, ale nie można dokładnie oszacować ich skali i skutków dla np. górnego biegu Odry. Czytelnicy prosili nas, by poinformować o zabezpieczeniach Raciborza. O dane poprosiliśmy odpowiedzialne za zarządzanie kryzysowe Starostwo Powiatowe i Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej z Gliwic.
Przepowiednia czy prognoza?Te doniesienia można traktować w miarę realnie, ale może bardziej jako przepowiednię niż prognozę, bo mamy za mało przesłanek, by oszacować zagrożenie, na które wskazują występujące obecnie zjawiska - mówi Józef Klepacz - zastępca dyrektora ds. inwestycji. Po powodzi z 1997 r. przystąpiono do budowy systemu zabezpieczeń, które uchroniłyby miasto przed podobnym kataklizmem. Zrekonstruowano i podwyższono obwałowania oraz oczyszczono kanał Ulgi dzięki czemu przez miasto może przejść bezpieczenie fala o przepływie 2,5 tys. m sześc. na sekundę (w 1997 r. bezpiecznie mogło przejść jedynie 1300 m sześc. na sek.). To tak zwana woda stuletnia, znacznie niższa od katastrofalnej sprzed blisku sześciu lat, kiedy przepływ wyniósł ponad 3,2 tys. m sześc. na sek.
W minionym roku oddano do użytku Polder Buków w okolicach Krzyżanowic, będący zbiornikiem przechwytującym część wód powodziowych. Jak informuje nas dyr. Józef Klepacz, zdolność redukcji fali powodziowej wynosi od 250 do 300 m sześc. na sek. Niestety do czasu, kiedy polder się napełni. W przypadku wezbrań niższych może całkowicie zneutralizować zagrożenia. Jeśli jednak dojdzie do takich, jak w 1997 r., jego działanie będzie polegać jedynie na opóźnieniu fali i to w zależności od szybkości wzbierania rzeki. Średnio szacujemy, że dajemy Raciborzowi dodatkowych osiem godzin spokoju - słyszymy w RZGW.
Trzecim elementem zabezpieczeń będzie zbiornik „Racibórz”, projektowany już od ponad stu lat, do dziś w fazie prac projektowych. Dopiero ta budowla daje 100-proc. gwarancje bezpieczeństwa przy wodzie z 1997 r. dla dorzecza Odry od Raciborza do Wrocławia.
Więcej pod kontrolą
Trzeba przyznać, że zabezpieczenia Raciborza są znacznie lepsze niż w 1997 r. W efekcie zmieni się scenariusz wydarzeń jeśli do powodzi dojdzie. Będzie on wyglądał następująco: zamknięta śluza przy Rafako kieruje wodę do Ulgi, ta wzbiera, a przy krytycznych przepływach wylewa się w stronę Markowic i Łężczoka. W 1997 r. wały Ulgi od strony miasta były niższe niż te przy Oborze, przez co Ostróg stał się Polderem i doszło do kataklizmu. Teraz sytuacja jest zgoła inna. Po modernizacji to wały przy Oborze i Markowicach są niższe, przez co woda przeleje się w drugą stronę. Taki koncept mieli już przed wojną Niemcy. Teraz po prostu do niego powrócono.
Czy jednak Ostróg jest do końca bezpieczny? Niestety, okazuje się, że nie! To, co nie wleje się do tzw. starej Odry przy Rafako może do niej wrócić - jako cofka - od strony Miedoni. Wały okalające Ostróg od strony Odry i Ulgi oraz podwyższone wały wzdłuż Odrostrady i przy ul. Towarzystwa Gimnastycznego Sokół są w stanie wytrzymać napór wody, która w Miedoni osiągnie wysokość 10 metrów (w 1997 r. było 10,45 metra), czyli naprawdę dużą powódź.
A co powyżej tych 10 metrów? Do końca nie wiemy. Po prostu od 10 metra wzwyż tracimy kontrolę nad sytuacją, albo zaleje Ostróg, albo pod wodą znajdą się Ciechowice i Turze - mówi dyr. Klepacz. Owe 10 metrów to dla Raciborza granica bezpieczeństwa, oczywiście przy założeniu, że wał gdzieś nie pęknie.
Mamy czas
W 1997 r. mieliśmy bardzo skąpe informacje. Teraz system ostrzegania został znacznie rozbudowany. W przypadku zagrożenia dostaniemy szybko dane o prognozowanej wielkości przepływu z dokładnością kilku centymetrów z odniesieniem do dnia i godziny - mówi Adam Hajduk, były prezydent Raciborza, obecnie wicestarosta. Powiat, w myśl polskich przepisów, jest odpowiedzialny za zarządzanie kryzysowe. Dane dotyczące opadów i wskazań na wodomierzach powyżej Raciborza, głównie w Chałupkach, są analizowane we Wrocławiu, gdzie tworzy się symulacje np. dla Miedoni. Bez problemu można dostać dane z Czech. Dostępnę są one nawet na specjalnej stronie internetowej www.povodiodry.cz.
Nietrudno więc dojść do wniosku, że rolą obecnego systemu zabezpieczeń Raciborza jest zaoszczędzenie czasu, danie tych kilkudziesięciu cennych godzin, które wystarczą na ewakuację ludzi i uchronienie sprzętu domowego oraz mobilizację sił ratowniczych. To dużo, jeśli zważyć na wypadki, które bardzo szybko toczyły się w 1997 r.
Podsumowując: Racibórz jest znacznie lepiej chroniony niż w 1997 r., woda stuletnia nie jest w stanie wyrządzić miastu krzywdy, każda większa, o przepływie ponad 2,5 tys. m sześc. na sek., zostaje skierowana do Ulgi, z której przeleje się w stronę Markowic. Do 10 metrów miasto dalej jest bezpieczne, ale ludność powinna się przygotowywać na ewakuację, a nie patrzeć jak poziom wody wzrasta.
Grzegorz Wawoczny