Kto nie chce masztu
O ewentualnej instalacji masztu telefonii komórkowej miejscowi samorządowcy informowali mieszkańców na zebraniu wiejskim, poświęconym sprawie. Jednak niektórzy „sprzeciwiają się” temu - kto konkretnie, nie wiadomo. Argumentem przeciwko ma być fakt szkodliwości pola elektromagnetycznego, wywieranego na żywe organizmy. W jednej z ulotek przeciwnicy masztu twierdzą, że „nowotwory mózgu i białaczka są wywoływane między innymi przez promieniowanie elektromagnetyczne. Czy rozwój cywilizacyjny musi być okupiony ryzykiem zachorowań na śmiertelne choroby” - pytają. Wyraźnie „piją” w stronę przewodniczącego Rady Gminy Henryka Marcinka, który sam mieszka w sąsiedztwie szkoły - że do tego zmierza. To bzdura i złośliwość, żeby mi na tym zależało, bo nie mam zasięgu w telefonie! - irytuje się.
Nie mniej zaskoczeni sytuacją są wójt Andrzej Wawrzynek i jego współpracownicy. A to dlatego, że do tej pory nikt oficjalnie nie składał w Urzędzie protestu ani też się specjalnie nie sprzeciwia isntalacji. Było zebranie na temat ewentualnej lokalizacji masztu, tylko jedna dotąd osoba zainteresowała się sprawą - stwierdził wójt. Za śmieszny uznał zarzut, że gmina wespół ze starostwem chce wbrew komukolwiek instalować maszt na dachu szkoły. Nigdy nie będę czynić czegokolwiek wbrew woli mieszkańców. Przecież my nawet w tej sprawie nie wydajemy ostatecznej decyzji, tylko prowadzimy zwyczajne postępowanie administracyjne! Inwestor zwrócił się do nas z wnioskiem o wydanie decyzji lokalizacyjnej. My, czy się coś nam podoba, czy nie, musimy wszcząć w takim przypadku postępowanie. Informujemy zainteresowane strony o tym fakcie, czekamy na ich opinie i zbieramy ekspertyzy odpowiednich służb, na przykład raporty o wpływie środowiskowym. Nic więcej - tłumaczy. Dopiero potem władze gminy przekazują sprawę do starosty, opiniując na podstawie posiadanych materiałów pozytywnie lub negatywnie wniosek. Starosta postępuje podobnie, tyle że procedura jest bardziej szczegółowa, a i opinie drobiazgowsze. Jeżeli zarówno my, jak i starosta mógłby zajmować stanowisko negatywne, to na jakiejś konkretnej podstawie. Na przykład sprzeciwów mieszkańców. A do tej pory żadnego pisma u nas w tej sprawie nie ma - stwierdził sekretarz Urzędu Adam Wajda. Z opinii i ekspertyz, które wpłynęły do tej pory do władz gminy wynika, iż inwestor zamierza jedynie zainstalować przekaźnik sygnałów - nie ma być to żaden nadajnik ani odbiornik. Z tego też względu pole elektromagnetyczne masztu jest słabsze, niż zwyczajnego telewizora, nawet głupiej suszarki do włosów. On tylko przekazuje sygnały - dodał sekretarz Urzędu. Co do szkodliwości masztu jest sceptyczny po zabawnej przygodzie z masztem w pobliskiej Kornicy. Kiedy ten maszt ledwie stanął, już zgłaszali się do nas „chorzy” rzekomo pod jego wpływem. Tylko tyle, że wcale jeszcze nie działał - opowiedział. Sam maszt, gdyby stanął na dachu szkoły, nie wpływałby na jej budynek, bo różnica poziomów liczyłaby i tak dobrych kilkadziesiąt metrów.
(sem)