Kłopot z mostkiem
Wilhelm Kłosek to najbliższy sąsiad potoku i pechowego mostka. Kiedy tylko uzbiera się więcej wody, rozlewa się od mojej strony. Bo pod mostkiem się niewiele zmieści. Za mała przepustowość. No i pole mi zalewa - narzeka. Mostek na Miedoni, choć niepozorny, to gruba betonowa bryła - a kanał potoku niewielki. W Rudniku jest podobny mostek. Za to ma zupełnie odwrotne proporcje. Kilka lat temu zarwała się jedna ze skarp - Powiatowy Zarząd Dróg, któremu podlega droga, remontował ją. Ale to, zdaniem Kłoska zmniejszyło jeszcze bardziej przepustowość kanału. Wcześniej dziura stała się przyczyną awarii ciągnika jednego z rolników - zahaczył o nią kołem i w konsekwencji nadział się na krawędź metalowej balustrady.
Sam mostek to jeszcze nie koniec. Klosek i Jan Skonieczny uważają, że w ogóle stan Podmiejskiej pozostawia dużo do życzenia. Gdyby była prawidłowo utrzymana kanalizacja deszczowa i czyszczono rowy po obu stronach jezdni, woda nie wylewałaby się tak gwałtownie i mieszkańcy dolinki przy Potoku Rudnickim nie mieliby tylu kłopotów. Po deszczu leje się do nas wszystko z pól. Zamiast rowami, po jezdni - Kłosek pokazuje ślady po wodnych strugach. Krawędzie asfaltu pokruszone i zdarte przez wieloletni spływ wody to tutaj nie nowość. Zły jest też stan części chodników i poboczy. Jeszcze w 1991 r. miał być wykonany remont tych pierwszych, ale akurat na Miedoni utworzono komitet budowy wodociągu i sprawę odłożono na później. Wodociąg budowano po roku. W 1997 r. wysłaliśmy pierwsze pisma do Urzędu Miasta, aby zajęli się chodnikiem na Podmiejskiej. Jezdnia tu szeroka jedynie na 480 cm, a ciężarowe auta coraz częściej tędy jeżdżą i niekiedy jest kłopot, by się wyminąć na dwóch pasach - mówią Kłosek i Skonieczny. Zresztą stan krawężników świadczy o tym, że auta faktycznie najeżdżają na nie - w niektórych miejscach są wgniecione w ziemię. Druga strona Podmiejskiej to miękkie pobocze. Nieskoszone. To tak, jakby ktoś się nie interesował naszą dzielnicą...
Właściciele kilku domów na Podmiejskiej monitowali o sytuacji i w 1999 r. Powiatowy Zarząd Dróg przeprowadził wizje w terenie. W protokole postanowiono, że trzeba przełożyć część chodnika od ul. Sempołowskiej do Warzywnej, oczyścić kanalizację i wyciąć samosiejki. W 2000 r. PZD planował budowę chodnika od ul. Sempołowskiej do przepustu pod mostkiem, odtworzyć rów od granicy miasta po lewej stronie, przełożyć chodnik od ul. Warzywnej i wykonać dokumentację przepustu. Niewiele z tego jednak wychodzi. Mostek jest połatany, TIR-y po nim jeżdżą, a zabetonowaną skarpę zdążyło podmyć - Kłosek pokazuje szczeliny, przez które woda przecieka na drugą stronę skarpy. PZD wyjaśnia, że nie dysponuje wystarczającymi funduszami na roboty w obrębie Podmiejskiej. Na pewno droga ta wymaga kompleksowego remontu, ale skala prac i związane z tym koszty są dla nas zbyt duże na dzień dzisiejszy. Ażeby przeprowadzić je nie tylko na tej drodze, potrzebowalibyśmy kilkakrotnie więcej pieniędzy, niż obecnie mamy w budżecie - wyjaśniono w PZD. Problem też w tym, że droga ta została zbudowana kiedyś dla zupełnie innych pojazdów i nie wytrzymuje obecnych obciążeń. Stąd kłopoty kierowców na mostku. Ustawiony jest tam zresztą znak ostrzegawczy. Co do mostku, to parę lat temu był robiony remont przepustu. Nie mieliśmy do tej pory sygnałów, że coś złego się z nim dzieje - stwierdzono w PZD.
Wilhelm Kłosek uważa, że PZD mógłby zobowiązać właścicieli posesji i rolników do odtworzenia rowów deszczowych. W niektórych miejscach ciągnikiem orano aż do krawędzi. Teraz można rwać pietruszkę wprost z okna auta, nawet nie trzeba wychodzić - mówi. Sprawa ta rzeczywiście powinna być uregulowana, będziemy odtwarzać rowy oraz zobowiązywać właścicieli, by to uczynili - deklaruje PZD. W 2001 r., że stwierdzono zasadność pewnych robót i ujęto je jako propozycje do budżetu na przyszły rok. Obiecano, że do końca 2001 r. wykonany zostanie remont chodnika Sempołowskiej, nowy chodnik w kierunku Brzeźnicy, poszerzony przepust pod mostkiem i wykonana nowa kanalizacja deszczowa. W budżecie jednak nie było wzmianki na temat Podmiejskiej - stwierdził Klosek. Od 1999 r. staramy się, w razie możności remontować chodniki i odtwarzać rowy. Tyle, ile nas stać - wyjaśnia PZD. Mogliby chociaż pobocza częściej kosić. Raz już zrobili to właściciele posesji, bo trawa zarosła. A tak nie powinno być - przekonują Kłosek i Skonieczny.
(sem)