Jak nie huknie
Do nieszczęścia mogło niedawno dojść na ulicy Solnej. Na chodnik, na skrzyżowaniu z ulicą Różaną, z elewacji pod ścianą szczytową spadł spory kawałek tynku. Na szczęście, nikt w tym miejscu w tym czasie nie przechodził. Baliśmy się, że tynk i gzyms poleci ludziom na głowę z kamienicy przy ul. Batorego więc trzeba było ustawić korytarz zabezpieczający - mówi Jacek Łapiński, dyrektor Miejskiego Zarządu Budynków, który ma w swojej administracji wiele wiekowych kamienic, pamiętających jeszcze czasy pruskie. Niektóre z nich, od końca wojny, nie przeszły jeszcze gruntownych remontów. Tynki są sprawdzane co roku. Jeśli istnieje niebezpieczeństwo, wówczas są odkuwane - dodaje Łapiński. Dziury są potem jedynie łatane, bo na nic więcej często nie wystarcza pieniędzy.
Problem tkwi głównie w tym, że większość kamienic to wspólnoty, w których miasto jest jedynie współwłaścicielem, a więc nie samo decyduje o tym, co i kiedy trzeba zrobić. Na gruntowny remont musi się zgodzić większość członków wspólnoty, bo partycypują w kosztach prac. Jedna nowa elewacja kosztuje tymczasem około 150 tys. zł, na jedno mieszkanie przypada więc nieraz kilkanaście tysięcy złotych. Niestety, nie wszystkich na to stać więc o zgodę zazwyczaj bardzo trudno. Jak dowiedzieliśmy się w MZB, w bardzo złym stanie jest tynk na blokach wschodniej pierzei Rynku. Władze miasta rozpoczęły już ze wspólnotą pertraktacje na temat remontu elewacji.
(waw)