Premiery tylko dla mas
Kina w Polsce od końca lat dziewięćdziesiątych przeżywają trudne chwile. Bilety na seanse są drogie (minimum kilkanaście złotych), w prawie każdym gospodarstwie domowym jest magnetowid, w wielu komputer. Młodzież woli wydawać pieniądze na telefony komórkowe niż spędzać czas w kinie. Raciborski „Bałtyk” grając wiele premier i nośnych tytułów („Amelia”, „Piękny Umysł”) broni się przed kryzysem, który dotyka wiele okolicznych kin. Przy stosunkowo niedużym rynku (Racibórz i okolice) i drugim kinie w mieście („Przemko” przy RCK) odnotowało około 15 tys. widzów na „Władcy Pierścieni” i niewielu mniej na „Harry’m Potterze”. Kto nie ma dziś wygodnych foteli i nowych filmów, może liczyć co najwyżej na kilkunastu widzów w czasie weekendu. Może być jednak jeszcze gorzej. Nastaje czas multipleksów - centrów rozrywki z kilkoma salami, restauracją, dużym parkingiem. Obiekt taki działa od kilku miesięcy w Zabrzu („wyeliminował” z rynku zasłużone dla miasta kino „Marzenie”). Planowana jest jego budowa w Rybniku. Dystrybutorzy filmów wybierają multipleksy, bo zyski jakie jest w stanie wygenerować taki podmiot są nieporównywalne do tych, które przyniesie wyświetlanie filmu w kinie z jedną salą. Oznacza to, że wkrótce w Raciborzu będziemy oglądać nowości z poślizgiem przynajmniej trzech lub czterech tygodni. Kino na tym straci. Fakt, że będzie to właśnie „Bałtyk” ma znaczenie drugorzędne. Z brakiem dostępu do nowości i premier od dłuższego czasu boryka się „Przemko” i problemy te mają wymierne skutki finansowe. Straci na tym miasto - do Raciborza przyjeżdżają mieszkańcy Pszowa, Rydułtów, Wodzisławia i Głubczyc aby obejrzeć premierę, teraz pojadą gdzieś indziej. Nieprędko obejrzymy „Spider-Man’a” czy „Facetów w czerni 2”. Są obawy, że „Zemsta” Andrzeja Wajdy również będzie wyświetlana z lekkim poślizgiem. Dzięki obecności premierowych tytułów na ekranie „Bałtyku”, Racibórz miał prawo czuć się jak kolarz w czołówce wyścigu, którego teraz czeka jazda w peletonie. Tak jak mniejsze sklepy wypierane są przez hipermarkety, tak mniejsze kina przegrywają z multipleksami. Niewiele na to można poradzić - pozostaje przyglądać się procesowi z pozycji prowincji, jaką stopniowo staje się nasze miasto.
(ma.w)