Zabrakło jasnowidzów
Nie będę się bawił w futurologa - powiedział na ostatniej sesji Rady Powiatu starosta Marek Bugdol, odpowiadając na padające często z sali pytanie, czy szpital w Raciborzu będzie istniał, a jeśli tak, to w jakim kształ-cie. Krzepiące słowa wypowiedział jedynie radny Stanisław Morawiec, na co dzień ordynator oddziału wewnętrznego II. Istnieje i będzie istniał - zapewnił wszystkich. I choć mu wypada wierzyć, to pozostaje jeszcze odpowiedź na pytanie, jaki szpital za kilka lat będzie miał Racibórz? Tej nie udzielił nikt, bo nikt też nie ma w Polsce recepty na zadłużenie placówek służby zdrowia i znalezienia złotego środka w sporach, gdzie na jednej szali kładzie się bezcenne zdrowie i życie ludzkie, a na drugiej pieniądze.
Asumpt do gorącej dyskusji dał raport biegłego rewidenta, który napisał, że sytuacja finansowa szpitala jest tak niepokojąca, że może utracić zdolność do regulowania swoich zobowiązań, głównie z tytułu dostaw towarów i usług (pisaliśmy o tym obszernie w poprzednim numerze Nowin Raciborskich w tekście pt. „Dług, który zaczyna śmierdzieć”). Przypomnijmy. Blisko 3,2 mln zł straty za 2001 r., przewidywany poziom zadłużenia na koniec 2002 r. w wysokości 9,85 mln zł - to dwie najważniejsze kwoty. Szpital Rejonowy w Raciborzu reguluje na razie swoje zobowiązania wobec pracowników i budżetu (ZUS, podatki) na bieżąco, ale w stosunku do dostawców materiałów i usług są już miesięczne poślizgi. Dług z tytułu zakupu leków, sprzętu i usług to na koniec 2001 r. około 3 mln zł. Za dyżury lekarskie z 1999 r. trzeba zapłacić 400 tys. zł. Za tzw. 13-tki z lat 1999-2000 kolejne 1,75 mln zł. 350 tys. zł będzie kosztowało utworzenie funduszu socjalnego nieprawidłowo zlikwidowanego w 1999 r. 4,6 mln zł będzie musiał zapłacić szpital z tytułu tzw. ustawy 203, która zakłada wzrost wynagrodzeń w 2001 i 2002 r.
W najczarniejszych barwach sytuację ocenił stały adwersarz dyrekcji - radny Franciszek Waniek. Jego zdaniem dyrektor Bogdan Łaba i radny powiatowy Roman Gnot (zastępca dyrektora ds. medycznych) nie są w stanie skutecznie zarządzać placówką. Zarzucił, że w ostatnich kilkunastu miesiącach przekazywali nieprawdziwe informacje o finansach szpitala, m.in. zaniżali rzeczywisty poziom zadłużenia. Uznał, że trzeba natychmiast redukować koszty. Jego zdaniem możliwy jest następujący scenariusz wydarzeń: wierzyciele występują do sądu, sąd orzeka na ich korzyści i wydaje nakazy z rygorem natychmiastowej wykonalności, zajmowane są nieruchomości szpitala, który staje się własnością kapitału zagranicznego czekającego na tego typu wrogie przejęcia.
Kielich goryczy się przelał. To ostatni moment, by ratować szpital - grzmiał radny. Na koniec oświadczył, że rozpoczyna zbieranie podpisów pod wnioskiem o odwołanie zarządu powiatu. Brak nadzoru nad lecznicą, brak kroków w celu jej ratowania, wyczerpane możliwości działania, tolerowanie nieudolności dyrekcji - wyliczał swoje zarzuty pod adresem władz wykonawczych powiatu.
Choć wśród radnych dało się wyczuć, że sytuacją szpitala są mocno zafrasowani, to jednak ostrej retoryce radnego Wańka nie ulegli. Mamy nadzieję, że w tym roku uda się wynegocjować zwiększenie kontraktu i uzyskać płatności za wykonane usługi w poprzednich latach w łącznej kwocie 4 mln zł - poinformował dyrektor Bogdan Łaba. Pozwoliłoby to szpitalowi pokryć prawie całe zadłużenie u dostawców. To u pracowników, można zawsze negocjować z prostej przyczyny; muszą mieć wyrozumiałość dla kłopotów swojego pracodawcy, bo jego upadek, to wprost likwidacja miejsc pracy.
Nie oznacza to jednak, że odłożona zostanie sprawa kosztów. W ciągu dwóch miesięcy dyrekcja ma przedstawić szczegółowy harmonogram ich ograniczania. W kwestii długów uznano, że bez rozwiązań systemowych dla całego kraju nic w zasadzie nie da się wymyślić. Jeśli komuś się to uda, to nazwiemy szpital jego imieniem - dodał radny Morawiec, wskazując na istotne kwestie misji szpitala. Argumentował, że oczywiście na wszystkim można oszczędzać, m.in. zwalniać lekarzy, jak proponował radny Waniek, ale lecznica to nie fabryka. Tu leczy się ludzi i oni chcą mieć poczucie bezpieczeństwa, gwarancję, że zrobimy wszystko, co trzeba, a to kosztuje - puentował. Starostwo uznało, że do ratowania szpitala należy zaprząc firmę konsultingową, która pomogłaby w restrukturyzacji placówki, głównie pod kątem zlikwidowania obecnych i potencjalnych źródeł powstawania zadłużenia. Ogłoszenie o przetargu mającym ją wyłonić ukazał się już w Rzeczpospolitej.
Mówiono również o przyszłości lecznictwa w Raciborzu. Nikt co prawda nie dopuszcza możliwości likwidacji szpitala, bo takowy musi po prostu istnieć, ale nierozstrzygnięta jest kwestia, jakiego rodzaju leczenie będzie się odbywać na szczeblu powiatu, a jakie regionu czy województwa. Możliwy wariant zakłada np. pozostawienie w powiatach lecznictwa podstawowego, całą specjalistykę przenosząc do większych ośrodków. Na razie jednak to wszystko tylko dyskusje. Polska do dziś nie dorobiła się docelowej struktury. Jak uzasadnia dyrekcja Szpitala, czynione są obecnie wszystkie starania, by ranga Raciborza była jak największa.
Grzegorz Wawoczny