Co takiego zrobiłem?
Tragedia rozegrała się w Krostoszowicach, w gminie Godów. Nocą z wtorku na środę, tj. z 28 na 29 maja 65-letni Roman R. zabił swoją żonę. Ok. 23.00 podejrzany członkiem siekierki do mięsa, a także ostrą jej krawędzią zadał żonie w głowę co najmniej trzy ciosy. Żona zmarła na miejscu. Później poszedł do drugiego pokoju na parterze, gdzie spała jego sędziwa ciotka. W chwili zamykania numeru przebywała na oddziale chirurgii urazowej wodzisławskiego szpitala w krytycznym stanie.
Trochę się poprawił jej stan, ale minimalnie, nie tak oczywiście jak byśmy tego sobie życzyli - powiedział jeden z dyżurujących lekarzy.
W tragicznym dniu Roman R. udał się także na piętro. Zabrał łopatkę do węgla, nóż oraz grubą deskę do chleba. Tam targnął się na życie synowej i syna, który również otrzymał od ojca kilka ciosów w głowę. Syn zdołał obezwładnić napastnika, nie wiedząc, że to jego ojciec. Synowa podejrzanego zawiadomiła mieszkającego obok drugiego syna Romana R. Drugi syn pomógł obezwładnić ojca. Zaalarmowano również pogotowie i policję. W pokoju na piętrze prócz syna i synowej przebywało troje ich synów: 7 - latek oraz pięcioletnie bliźniaki.
Zdarzenie jest nie tylko wielkim szokiem dla rodziny ale i dla całej społeczności Krostoszowic.
To był taki spokojny człowiek, nigdy nikomu nie przeszkadzał. To była rodzina widziano w okolicy, u proboszcza i nie yno - mówili mieszkańcy.
Dali w to nie wierza - dodał inny mieszkaniec - to był dobry chłop.
Jak powiedziano nam w prokuraturze, do tej pory Roman R. nigdy nie był karany.
Według zeznań, w tragiczną noc Roman R. stwierdził, że chciał uwolnić rodzinę od problemów życia doczesnego. Prócz domowników miał zginąć również drugi syn i jego żona. Razem dziewięć osób. Roman R przygotowane miał również dwie butle z gazem, którymi chciał wysadzić dom w powietrze. Sprawcę przewieziono do rybnickiego szpitala psychiatrycznego. W Boże Ciało, 30 maja, Roman R. został doprowadzony do wodzisławskiej prokuratury.
Co jo takigo zrobiył żeście mie tu przywieźli? - drżącym głosem pytał, kiedy policjanci ubierali mu buty, a później dygoczącego prowadzili po schodach do środka budynku.
Postawiono mu zarzuty zabójstwa oraz potrójnego usiłowania zabójstwa - powiedział nam prowadzący sprawę prokurator Rafał Figura. Podejrzany nie przyznał się do winy. Mówił, że nic nie pamięta. Potwierdził też, że wcześniej leczył się psychiatrycznie.
Roman R. przebywa obecnie w areszcie śledczym w Krakowie.
(amk)