Patent na lidera
Gospodarze na początku wiosny stracili dystans do Pawłowa i Rudnika i wydawało się, że już nie będą się liczyć w walce o awans. Zdołali jednak skorzystać z wpadek liderów i wciąż mogą myśleć o wyższej lidze. Pod warunkiem, że w kolejnych meczach będą grać tak, jak w końcówce niedzielnego starcia na szczycie. Bo przez godzinę na boisku działo się niewiele. Kibiców znudziła pierwsza połowa, początek drugiej też nie wróżył emocji. Miejscowi grali chaotycznie, a goście nie kwapili się do ataków. Składnych akcji było tyle, co kot napłakał. Piłkarzom nie ułatwiała zadania wyboista płyta. Gorętszym momentem była jedynie sytuacja, po której arbiter pokazał druga żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę Boczykowi za „nakładkę” w starciu z Koniecznym.
Osłabiony lider skupił się na obronie i gospodarzom trudno było sforsować jego szyki defensywne. Gra toczyła się głównie w środku boiska. Nieco lepiej radzili sobie goście. Najlepszą okazję wypracowali po kornerze z 40 min., gdy Banasiak po główce Teodorowicza strzelił obok słupka.
Po wznowieniu gry znów wiało z murawy nudą. Wydawało się, że mecz skończy się podziałem punktów. Z czasem ożywili się goście. Kilka razy namieszał Karczewski, ale nikt nie zdążył do jego centr z prawej strony. W 65 min. po kapitalnej wrzutce Szelewskiego przed Zapotocznym znalazł się Banasiak, ale trafił w bramkarza. A po kornerze Teodorowicz nie zdołał wykorzystać błędu obrońców. To chyba otrzeźwiło miejscowych, bo śmielej zaatakowali. I w 74 min. objęli prowadzenie, gdy Psota uciekł prawą stroną i w sytuacji sam na sam pokonał Lazara. Nie minęła minuta, a gospodarze zadali drugi cios. Tym razem z nieuwagi defensorów skorzystał Szelfer - w zamieszaniu po kornerze strzelił precyzyjnie w lewy róg. Nie mający nic do stracenia goście zaatakowali. Banasiak urwał się prawą stroną i mimo bloku obrońcy zdołał posłać piłkę obok Zapotocznego - a dobijał jeszcze Karczewski. Ten sam gracz w chwilę potem strzelił soczyście z 20 m, choć tuż nad „winklem”. Im bliżej końca, tym goręcej było pod bramką brzezian. Najlepszą okazję do wyrównania miał Teodorowicz, główkując tuż obok okienka. Golkiper miejscowych może też mówić o szczęściu po akcji z 89 min, gdy po woleju J. Lazara piłka odbiła mu się od rąk i o włos minęła słupek. Ostatnie minuty miejscowi jednak przetrzymali i mogli mieć satysfakcję z tego, że punkty zostały u nich.
Tak Bud Brzezie - LKS Pawłów 2:1 (0:0). Br. 74. Psota, 75. Szelfer - 77. Karczewski. Tak Bud: Zapotoczny - Balcar, Szelfer, Szymiczek, Jambor (80. Jakubczyk), Kura, Psota, Błaszczok, Konieczny (25. Kulikowski), Koczwara, Otawa.
LKS Pawłów: A. Lazar - G. Kubik (60. R. Kubik), Teodorowicz, J. Skowronek, Kaspar, Boczyk, Kraiński (46. Karczewski), Szelewski, L. Skowronek (75. Górny), J. Lazar, Banasiak.
(sem)