Z gazem sprawa
Krzyżanowice to jednak z nielicznych gmin wiejskich, która posiada sieć gazową. Dostęp do niej ma około 2,5 tys. domów. Z gazu korzysta jedynie 10 proc. Powód? Paliwo to jest zbyt drogie, dużo droższe od węgla, którym od dawna opala się tu domowe kotłownie. Drogi jest zaś nie tylko sam gaz, ale i zakup pieca. Wydatek musiałby się w krótkim czasie zrekompensować. Na razie jednak nie ma na to szans.
Ludzie nie mają nic przeciwko ekologii, ale nie chcą do niej dokładać, bo skoro rząd nic nie robi, by powietrze było czystsze, to tym bardziej oni nie będą brali na siebie tej misji - powiedział nam wójt Krzyżanowic Wilhelm Wolnik. Kilka lat temu namówił Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo do partycypowania w budowie sieci. Kosztowała około 12 mln zł, częściowo za pieniądze gminy. Dziś nikt by tych pieniędzy nie wydał, bo wiadomo, że i tak nikt się nie przyłączy do sieci, na pewno już nie ci, którzy muszą najpierw wymienić okna, docieplić ściany czy zmodernizować sieć centralnego ogrzewania - dodaje wójt.
W Krzyżanowicach może nikt nie dziwiłby się sprawie, gdyby nie to, że w Polsce metr sześc. gazu kosztuje ponad złotówkę, a w Czechach jedynie 6,80 koron, czyli dużo mniej niż złotówka. Co ciekawe gaz jest ten sam, czyli z Rosji. Ludzie z Owsiszcz nie mogą zrozumieć, że sąsiedzi po czeskiej stronie szlabanu mogą grzać domy dużo taniej. Obliczyliśmy, że teraz tych 250 naszych użytkowników sieci gazowej płaci rocznie Polskiemu Górnictwu Naftowemu i Gazownictwu 530 tys. zł. Gdyby tylko nieznacznie obniżyć cenę kubika, np. do 90 gr, to gazu spalano by dużo więcej, nawet za około 4,7 mln zł rocznie. Byłby wtedy konkurencyjny dla węgla - tłumaczy wójt, który sam ma jeszcze w domu kotłownię węglową. Na obniżkę na razie się nie zanosi. Polska tymczasem płaci Rosji za gaz, którego nie zużywa. Z czego? Oczywiście z naszych podatków. Opłaca się więc obniżyć cenę?
(mat)