Ucz się, ucz...
Większość z nas utożsamia uczenie się ze świadomym wysiłkiem zdobywania wiedzy. Tymczasem uczymy się nieustannie, także wówczas, kiedy nie mamy takiego zamiaru.
Przekonanie o tym, że nauka to w gruncie rzeczy ciężka praca wynosimy, jak się wydaje, ze szkoły. Dziobanie, dzięciolenie, rycie, stukanie, kucie to klasyczne, uczniowskie synonimy uczenia się. Nie są to słowa, które kojarzą się z przyjemnościami. Raczej wskazują na podstawową prawdę: uczenie się męczy. Wymaga koncentrowania się na czymś, co jest często nudne. Do tego, aby zapamiętać trzeba powtarzać i powtarzać...
Dobrze, że małe dzieci tego nie wiedzą. Uczenie się sprawia im dużą przyjemność. Świetnie się przy tym bawią. Przynajmniej do czasu pójścia do szkoły. Zanim to jednak nastąpi, w ciągu zaledwie kilku lat opanowują podstawy jednego z trudniejszych języków. Zdobywają też mnóstwo wiedzy o świecie. I nikt ich do tego nie zmusza. To one zmuszają nas, dorosłych do odpowiadania na trudne pytania. Często od rana do wieczora... Kiedy przychodzi czas nauki w szkole, ten pęd do zdobywania wiedzy wydaje się stopniowo zanikać. Teraz trudne pytania zadają rodzice. Odrobiłeś lekcje? Co dostałeś z wiersza? Brr...
Wygląda na to, że szkoła odbiera dzieciom radość uczenia się, zamieniając je w pasmo stresów. Uczniowie zmuszani są do podporządkowania się sztywnym regułom, co tłamsi twórczość i spontaniczność. Dlaczego nauczyciele im to robią? Nie lubią dzieci, czy co?
Zanim zaczniemy odsądzać ich od czci i wiary, może warto przyjrzeć się chwilę temu, na czym polega uczenie się. Mówiąc najprościej - uczymy się wówczas, gdy zdobywane doświadczenia powodują zmianę naszego zachowania się. Natura zadbała o to, abyśmy uczyli się przede wszystkim tego, co jest ważne z punktu widzenia naszych podstawowych potrzeb. Jesteśmy wyposażeni w psychologiczny mechanizm, który pozwala to bezbłędnie rozpoznawać: emocje. Co ciekawe, nie jest najważniejsze, czy są one przyjemne czy nie. Ważne jest, że coś nas porusza - bo np. jest niespodziewane, fascynujące, bolesne, nieprzyjemne, itd. Aby się czegoś nauczyć musimy uruchomić emocje. Tym, którzy w to nie wierzą, proponuję mały eksperyment. Najpierw odpowiedz sobie Czytelniku na pytanie, czy np. 90 powtórzeń wystarczy Ci, aby zapamiętać obrazek składający się z kilku, czy kilkunastu elementów. Zakładając, że odpowiedź brzmi: „tak”, proponuję następny krok. Proszę o wyobrażenie sobie schodów, które codziennie pokonujesz. Mogą to być schody do mieszkania, biura, czy gdziekolwiek indziej - ważne, by były pokonywane codziennie, przynajmniej przez trzy miesiące. Teraz proste pytanie: Ile jest stopni?
Dopóki informacja nie jest nam do niczego potrzebna, nie przyswoimy jej. Osoby, które były w stanie odpowiedzieć na pytanie o liczbę stopni, musiały mieć jakiś powód, by to sprawdzić. Może ktoś wcześniej o to pytał?
Samo powtarzanie nie wystarczy, by zapamiętać. Zwykle jednak jest warunkiem zapamiętania. Nasza nieświadomość kieruje się prostą zasadą: jeżeli coś się powtarza - to jest ważne. To co się nie powtarza, jest przypadkowe i nieistotne - więc nie warto się tego uczyć.
Wracając do szkoły. Dziecko musi nauczyć się wielu rzeczy, które uznaje za nieprzydatne. Stres związany z sytuacją oceniania powoduje, że stają się one ważne. Przy odrobinie wsparcia ze strony rodziców (i nauczycieli) - uczy się także jak pokonywać trudności, jak zdobywać pozycję w grupie... i wielu innych rzeczy, o których my dorośli (na szczęście) nie mamy pojęcia.
Roman Walczak