Ptaki o Zagadkowej Naturze
Hodowcą można zostać późno - albo wcześnie. A zdobywać wyróżnienia i nagrody - w każdej chwili. Nigdy hodowca nie wie do końca, co spowodowało, że akurat jego ptaki są mistrzami, latają jakby miały podwójne skrzydła - Marek Heesch, wiceprezes Zarządu Głównego Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych nie ukrywa, iż o dyspozycji ptaków trudno jest się jednoznacznie przekonać. Nasze gołębie mogą być doskonale prowadzone, odżywiane, a mimo to nie osiągną wyników. Po prostu mogą nie być w formie. Sportowiec - człowiek powie swemu trenerowi, co jest nie tak, boli go brzuch, mięśnie, czuje się źle. Ptak tego nie może zrobić. Hodowca może tylko przypuszczać, jak się czuje - mówi prezes oddziału raciborskiego PZHGP Stanisław Bachryj. O tym, czy będzie się osiągać wyniki, decyduje nierzadko splot szczęśliwych okoliczności, przypadków, ślepy traf. Na Śląsku wiedzą, co to sukces i porażka. Okręg Katowice liczy sobie ponad 5 tysięcy hodowców. To jeden z największych okręgów na świecie. Ponad trzydzieści tysięcy ptaków - wyjaśnia Marek Heesch. On sam jest hodowcą od wielu lat - pochodzi spod Żor, a ptakami zajmuje się podobnie jak jego ojciec i dziadek. Bo na Śląsku tradycja hodowania gołębi pocztowych jest niezwykle silna. Jest dużym atutem właścicieli gołębi. Reszta kraju dopiero nadrabia zaległości, zaczyna poznawać uroki tego hobby i sportu. Ale można mieć pieniądze, możliwości prowadzenia doskonałej hodowli - ale tradycji i doświadczenia w ten sposób się nie kupi - mówi Heesch.
A zajmowanie się hodowlą gołębi sportowych to nie błahostka. Tu liczy się praktycznie wszystko - pochodzenie ptaka od dobrego szczepu, zapewniające pule genowe pożądanych cech fizycznych i psychicznych, tryb życia, wyżywienie, trening, przygotowanie do startów wyczynowych. Marzeniem każdego hodowcy jest posiadanie czystych Janssenów - ptaków szczepu belgijskich braci, nestorów hodowli gołębi pocztowych. Mają bowiem cechy, predestynujące je do osiągania wspaniałych rezultatów. Znawcy wiedzą, jakie szczepy są równie wartościowe - starają się poprzez krzyżówki wyhodować osobnika o najlepszych cechach. Bardzo dobre rezultaty daje tak zwana metoda krewniacza hodowli. Polega na krzyżowaniu ze sobą ptaków o bliższym stopniu pokrewieństwa, aby odpowiednie cechy zostały przekazane w ściśle wyselekcjonowanym kręgu. Zwykle stosuje się metody krzyżówek piątego stopnia pokrewieństwa, zapewnia to bowiem bezpieczny dystans mieszanych cech i zmniejsza ryzyko wystąpienia wad genetycznych. Niektórzy hodowcy krzyżują jednak ze sobą osobniki o bliższych stopniach pokrewieństwa - wtedy można zauważyć pewne odmienności w ich budowie fizycznej, na przykład zagięte mocno szpony - tłumaczy Marek Heesch. Dochodzenie do ideału to już na świecie poważny interes, a sumy licytowane przy sprzedażach sięgają bajońskich cyferek - jako przykład transakcji dekady podaje się fakt, iż w ubiegłym roku hodowca tajwański zakupił gołębia za... 250 tysięcy marek. Tam gdzie w grę wchodzą poważne pieniądze, tam pojawia się jednak i pole do niezbyt czystych zagrań. Przekonał się o tym niejeden początkujący hodowca, który kupił od kogoś za sporą sumkę ptaki, reklamowane jako wyśmienity materiał hodowlany - w rzeczywistości zwykłe gołębie, nadające się co najwyżej na zupę. Brak doświadczenia może okazać się niekiedy bardzo kosztowny w skutkach...
Hodowanie ptaka dobrego szczepu nie zapewnia jednak automatycznie gwarancji, że będzie się zdobywać nagrody w lotach. To dopiero początek długiej drogi, jaką każdy hodowca musi przejść. Ptaki powinny być prowadzone niemalże tak samo, jak zawodowi sportowcy. Odpowiednio żywione, regularnie trenowane, utrzymywane w dobrych warunkach sanitarnych. Kiedyś zdarzyło mi się dawać ptakom najskromniejsze mieszanki zboża. I ku mojemu zaskoczeniu, uzyskiwały kapitalne rezultaty na lotach. Sam się zastanawiałem, co takiego robię, że tak szaleją. Ale popełniłem błąd, nie próbowałem dojść do sedna. W pewnym momencie zacząłem im podawać kukurydzę, licząc na to, że dobre pożywienie je wzmocni. A tu klapa, dosłownie siadły - wspomina Stanisław Bachryj. Karma to kolejny ważny szczegół, decydujący o sportowej karierze ptaków. Równie istotne jest ciągłe utrzymywanie stada w dobrych warunkach bytowych, zapobiegając szerzeniu się chorób. Trening jest następnym arcyważnym czynnikiem. Wypuszczam gołębie dwa razy dziennie. O świcie i po południu. Musza latać, żeby utrzymywać się w dobrej kondycji. Tylko bezpośrednio przed samymi lotami już ich nie puszczam - mówi Henryk Tumulka, mistrz oddziału Racibórz, sekcja Bojanów w sezonie 2001. Trochę inaczej przygotowuje się młode ptaki, inaczej starsze - podobnie jest z przygotowywaniem sprinterów albo długodystansowców. O tym, czy dany osobnik nadaje się na szpicera, czy na maratończyka, musi zadecydować hodowca. Bo nie jest rzeczą prostą pokonać dystans prawie tysiąca kilometrów. Musi starczyć ptakowi nie tylko sił w ogóle na dolot do swego matecznika, ale i w jak najlepszym czasie.
Ciekawa rzecz, jak hodowcy dopingują swe ptaki przed zawodami. W tym sporcie stosuje się rozmaite sztuczki, mające zachęcić gołębie do rychłego powrotu - w ludzkim sporcie doping farmakologiczny jest zabroniony, ale nie psychologiczny. To tak jak z Małyszem i resztą naszych skoczków. Małysz zawsze skacze równo, jest mocno ukierunkowany psychicznie. Inni zaś skaczą dobrze na treningach - w zawodach słabiej. Jakby nie wytrzymywali obciążenia - wiceprezes Heesch lubi porównania ze skoczkami narciarskimi. Bo mniej więcej robią to samo co ptaki - latają - żartuje. A jak można psychicznie zdopingować gołębia do tego, by leciał jak najszybciej? Zwykle metodą kija i marchewki. Przed lotem samca albo samiczkę trzyma się obok partnera w gołębniku, ale nie dopuszcza do siebie. Potem jedno z nich wywozi na miejsce startu. I wypuszcza. Ptak czuje, że jeśli szybko przyleci do domu, nagroda będzie już czekać - opowiada Heesch. Hodowcy stosują przebiegle niekiedy nie tylko układy dwójkowe, ale i trójkąty małżeńskie. To już wymaga znajomości charakterów i układów między ptakami.
Ptak - zawodnik podlega takim samym regułom jak każdy sportowiec - choć nie do końca. Na trasie nie ma bowiem dla niego żadnych wytyczonych linii, oznaczonych tasiemkami. W powietrzu jest sam, zdany na siebie, podobnie jak kilka czy nawet kilkanaście tysięcy podobnych jemu osobników, puszczonych jednocześnie przez hodowców. To nie tylko rywalizacja o lokaty dla hodowcy - ale i próba przetrwania w nierzadko niesprzyjającym zupełnie otoczeniu. Zmorą gołębi jest zła pogoda - silny wiatr, deszcze, burze, mgła. Mogą stracić w czasie walki cały zapas sił. I już nie wrócić. Znane są przypadki gołębi wracających do swego domu na piechotę. Po prostu już są tak wyczerpane, że tylko tak potrafią dojść. Zgubę może zgotować również drapieżnik - choćby jastrząb, sokół, czy pustułka. Hodowcy toczą z nimi walkę - wiedzą, gdzie szybki łowca bazuje w okolicy i skąd atakuje. Gołębie, latające wokół swego gniazda starają się jak najmniej rzucać w oczy i zmyślnymi zwrotami zmylić przeciwnika. To wszystko razem powoduje jednak, iż żaden hodowca nigdy nie jest pewien, czy jego skrzydlata drużyna wróci z dalekiego rajdu w komplecie. Niektórzy tracą nagle kilka, kilkanaście sztuk. To dramat dla hodowcy: Może się tylko domyślać, co się stało. Tego nie wie nikt - twierdzi prezes Bachryj. Loty krótkie to gratka dla sprinterów - pokonują maksymalną szybkością od 100 do 400 km. Poważnym wyzwaniem są loty długodystansowe - najczęściej zagraniczne z Niemiec i Holandii. Ponad tysiąc kilometrów przez góry, doliny, zakolami rzek to wyczerpująca wyprawa. Nigdy jednak ptaki nie lecą w linii prostej. Zdarza się, że przychodzą z przeciwnego kierunku. Okręg Katowice został niedawno podzielony na trzy strefy. Powodem były obserwacje, świadczące o tym, że ptaki z zachodniej strefy przylatywały zupełnie innym szlakiem niż te ze wschodniej. Z pozoru to niewielka różnica kilkudziesięciu kilometrów - ale jak widać bardzo istotna dla ptaków. Potrafiły na przykład ze Świnoujścia lecieć doliną Odry, a potem się rozdzielać - jedne już były u siebie, inne zbaczały na Kraków i dopiero z tamtego kierunku szły na Katowice i wschodnie miejscowości. Strefy mają wyrównać szanse hodowców - wyjaśnia Marek Heesch.
Jak gołębie radzą sobie z nawigacją na trasie, to nie tylko dla niego frapujące zagadki. Z obserwacji i badań wynika, że ptaki dysponują w sobie czymś na kształt kompasu magnetycznego. Czują natężenia pola magnetycznego, które w każdym punkcie kuli ziemskiej jest nieco inne - dodaje. Ale teraz nawigacja wedle magnetycznej siatki sprawia coraz więcej problemów. Ptakom przeszkadza szum w eterze - sygnały radiowe, telewizyjne, linie wysokiego napięcia. To zakłócenia, które mogą skutecznie zmylić ich zmysł. Zdarza się więc, iż niejeden hodowca spotyka u siebie obcego gołębia. Albo przystanął, żeby odpocząć, albo też kompletnie się zagubił i szuka swego domu nie tam gdzie powinien. Niektórzy nie postępują wtedy fair - miast wypuścić ptaka, zatrzymują go dla siebie.
Dla znawców, zajmujących się nierzadko całe życie ptakami, to pasja niezwykłej miary. Trzeba cierpliwości, systematyczności, wytrwałości, zacięcia i umiejętności analizowania wielu rzeczy naraz. Całą naszą grupę można podzielić na dwie kategorie - gołębiarzy i hodowców. Ci pierwsi przyjdą do gołębnika, sypną ptakom karmy, pogapią się na niebo, jak latają i dają je na lot bez względu na okoliczności. Ci drudzy dokładnie wszystko sprawdzają, każdego osobnika znają na wylot, są fachowcami. Rano zrywają się, by obejrzeć stado, nakarmić, przetrenować. A przed lotem dokładnie analizują, czy dać tego a tego ptaka na lot. Bo jak coś nie będzie w porządku, to nigdy już go nie zobaczą - mówi wiceprezes Heesch. Poświęcenie się temu, co w swoim przekonaniu najlepsze, jest dla każdego hodowcy z krwi i kości najważniejsze.
(sem)