Pogrążył ich Kłoda
Włókniarz ma już na koncie o 6 punktów więcej, niż po ostatnim meczu jesieni. Dla walczącej o utrzymanie ekipy to spora zaliczka, pozwalająca uciec na bezpieczną odległość od strefy spadkowej. Cieszy 6 punktów. Widać, że zespół nasz jest dobrze przygotowany do sezonu i wszyscy przepracowali solidnie ostatni czas. Z takimi wynikami nie powinniśmy mieć problemów z utrzymaniem obecnego stanu posiadania - stwierdził prezes Marian Konopka. Jan Furlepa również był zadowolony z wygranej, tym bardziej, że przeciwnik to ekipa walcząca o awans do ekstraklasy. Wiem z autopsji, jak groźnym jest rywalem i bałem się bardzo tego spotkania. W składzie GKS jest kilku nietuzinkowych piłkarzy, którzy sami mogą przesądzić o wyniku - powiedział.
Obawa przed rywalem wpłynęła na taktykę gospodarzy, którzy starali się przede wszystkim nie stracić bramki. I Bełchatów przeważał. Goście korzystali z wiatru w plecy, wykonywali seryjnie kornery. Niewiele to dawało, choć kilka razy zakotłowało się w polu karnym miejscowych - ale z wyczuciem bronił Adam Hołda. Najgroźniejszy w zespole gości okazał się Moskal. Przyćmił go jednak Arkadiusz Kłoda, gdy w 15 min. wykorzystał zamieszanie po akcji Kowalczyka i główce Sebastiana Juroka, dopadając najszybciej do bezpańskiej piłki i pakując ją wprost do siatki. Bramka ustawiła mecz. Musieliśmy się odkryć, zaatakować. A to dla rywali oznaczało okazje do kontr - stwierdził trener Bełchatowa Krzysztof Tochel. Pierwsza połowa w wykonaniu jego podopiecznych nie była najlepsza - górnicy często tracili piłki, nerwowo zagrywali, niecelnie strzelali. Aż dziwne, że gospodarzom nie udało się wykorzystać bardziej ich błędów - ale nie wychodziły im kontrataki. Nie miał najlepszego dnia Jasiński, który często niepotrzebnie zwalniał grę. Trener Furlepa chwalił za to szczególnie Grzegorza Jakosza i Ireneusza Marcinkowskiego, no i strzelca obu cennych goli. Dawno już nie byli w takiej formie. Widać, że chcą być w klubie i nadal się rozwijać - dodał.
Po przerwie, jak się należało tego spodziewać, do szturmu ruszyli przyjezdni. Wciąż jednak nic im nie szło. Za dużo było chaotycznych wrzutek na pole karne, za mało prostopadłych podań i ruchu wśród napastników - narzekał Tochel, upatrując w tym przyczyn porażki. Obrona Włókniarza łatwo rozbijała ataki gości, choć ci pokazali naprawdę niezłe umiejętności. Bełchatów odkrył się, stwarzając szanse na kontry dla miejscowych. Strzały Grzegorza Pilcha Sapela jeszcze obronił, ale w 91 min. po kontrze Kondzielnika ponownie obrońcom uciekł Kłoda i wpakował futbolówkę w długi róg bramki. Trybuny, na których zasiadło w sobotę około 1200 widzów, aż trzęsły się od krzyków radości i braw - piłkarze nie omieszkali później podziękować kibicom za gorący doping.
(sem)