112 na horyzoncie
Najbardziej zauważalną zmianą, która w przyszłości wyniknie z wprowadzenia zintegrowanego systemu bezpieczeństwa, będzie jeden numer ratunkowy „112”. Zastąpi on dotychczasowe 997, 998 i 999. Dziś dzwonimy pod nie chcąc wezwać odpowiednie służby. W przyszłości dodzwonimy się do osoby, która oceni, na przykład w przypadku katastrofy, kto w jakiej kolejności powinien udać się na miejsce zdarzenia. Dziś bowiem nie brakuje wezwań pogotowia ratunkowego do miejsc, gdzie ulatnia się śmiertelny tlenek węgla. Tymczasem powinno ono interweniować w sytuacji, gdy nikomu nic już nie zagraża.
Do „112”, który jest standardem w Europie Zachodniej, przygotowane są jedynie sieci komórkowe. Każdy aparat po wyjęciu karty wybiera ten numer z każdego miejsca, gdzie jest sieć. Szereg przygotowań do uruchomienia systemu poczyniły samorządy, w tym powiat raciborski. Stanowi prac w tym względzie oraz analizie zagrożeń występujących na ziemi raciborskiej poświęcono znaczną część ostatniej sesji Rady Powiatu. Mówiono przede wszystkim o niebezpieczeństwie powodzi, pożaru kompleksów leśnych oraz skażeniu terenu wskutek awarii cystern przewożonych drogami i koleją.
Zgodnie z uchwałą Rady z marca ubiegłego roku zintegrowany system bezpieczeństwa Raciborszczyzny oparty zostanie o trzy podstawowe elementy: powiatowe centrum wezwań ratowniczych (docelowo centrum powiadamiania ratunkowego); oddział ratownictwa medycznego w szpitalu oraz zespół ochrony przeciwpożarowej i ratownictwa podległy staroście. Centrum powiadamiania ma zintegrować rozproszone służby dyspozytorskie policji, straży i pogotowia. Planuje się umieścić je w komendzie straży pożarnej. Będzie miało za zadanie ostrzegać, reagować na zagrożenie i koordynować działania służb. Tu będą docierać wszelkie informacje i stąd też przekazywane będą do centrów o charakterze ponadlokalnym, czyli wojewódzkim i ogólnopaństwowym. Będzie również mogło się kontaktować z podobnymi ośrodkami w innych państwach, co dla powiatu raciborskiego bezpośrednio sąsiadującego z Czechami ma duże znaczenie. Na razie, niestety, to nasi południowi sąsiedzi dysponują najbardziej precyzyjnymi danymi meteorologicznymi. Mają dobrze rozwiązany monitoring rzek w zlewni Odry i dużo łatwiej uzyskać informacje bezpośrednio od nich niźli za pośrednictwem polskich służb wojewódzkich.
Szpitalny oddział ratunkowy to najbardziej posunięty w organizacji element. Przy ul. Bema funkcjonuje nowoczesna izba przyjęć wyposażona w najnowszy sprzęt. Podobna powstanie przy ul. Gamowskiej. Ostatecznego kształtu nabierze po doprowadzeniu do końca procesu przejmowania przez szpital zadań wodzisławskiej stacji pogotowia ratunkowego. Oddział dysponuje już wartym ponad 250 tys. zł ambulansem mercedesa, który będzie jeździł do chorych naszego powiatu. To wszystko udało się zorganizować dzięki dotacjom uzyskanym z budżetu państwa za pośrednictwem ministerialnych programów.
Pieniędzy nie starczyło, niestety, dla wielu innych szpitali i regionów skazanych na funkcjonowanie pogotowia w dotychczasowych strukturach. Przy obecnym marazmie finansów publicznych nie ma też co liczyć na to, że podobne oddziały szybko powstaną. Mając go w Raciborzu możemy być zadowoleni. Docelowo zespoły ratunkowe mają stacjonować nie tylko w stolicy powiatu, ale również w miejscowościach na jego krańcach. Ma to ułatwić szybko dotarcie do chorego.
Zespół ochrony przeciwpożarowej i ratownictwa stanowi zaplecze kadrowo-doradcze starosty i ma za zadanie koordynować funkcjonowanie systemu ratowniczo-gaśniczego, w tym podejmować działania zmierzające do eliminacji zagrożeń życia i zdrowia ludzi, głównie związanych z klęskami żywiołowymi i zatruciem środowiska. Nie mniejsze znaczenie ma też zwalczanie i usuwanie skutków.
Polskie pomysły i wcielane mozolnie w życie rozwiązania są nowoczesne. „Rodzi się jednak pytanie, w jakiej części nakłady na budowę i późniejsze funkcjonowanie struktur i instrumentów zintegrowanego systemu ponoszone będą przez budżet państwa, a w jakiej przez samorząd terytorialny?” - pisze w raporcie na sesję Rady Powiatu Stanisław Nawrocki, inspektor ds. zarządzania kryzysowego. Inaczej mówiąc, nie wiadomo, kto w jakiej części poniesie koszty, a przede wszystkim ile środków z podatków chce na to dać budżet centralny. Można się spodziewać, że jak najwięcej pieniędzy Warszawa będzie chciała wyssać z samorządów. „Na dzień dzisiejszy nie ma jednoznacznych unormowań prawnych co do całego systemu” - dodaje Nawrocki. Jest szereg ustaw, w których na czoło wysuwa się autonomia poszczególnych służb, a nie idea ich ścisłego współpracowania.
Radni podkreślali również potrzebę edukacji społeczeństwa, na którą, niestety, nie ma pomysłu. Drukowane są ulotki, książeczki i poradniki, ale nie zachęcają do lektury, lądują w szafach, a nierzadko w koszach na śmieci. Ludzie nie identyfikują się z zagrożeniem, nie uważają tego za coś naturalnego, a wszelkie późniejsze działania to musztarda po obiedzie - mówił wójt Krzyżanowic Wilhelm Wolnik. Jego zdaniem widmo kataklizmu musi znaleźć swoje miejsce w mentalności, dzięki czemu wszelkie działania wejdą w nawyk. Podał przykład Chałupek i przysiółka Łapacz. W pierwszej miejscowości, w 1997 r., ludzie potracili dorobek życia, bo nikt nie wierzył, że Odra wleje się do wsi. W drugiej wiedzieli, że z rzeką nie ma żartów, bo nieraz ich zalewało. Podczas powodzi nie zginęła tam ani jedna kura - dodał Wolnik.
Uznano, że dobrą metodą jest kształcenie dzieci i młodzieży. W szkołach muszą się odbywać lekcje poświęcone zagrożeniom, pogadanki tematyczne. Niemała będzie rola nowoczesnych metod edukacji. Krótko mówiąc, czym skorupka za młodu nasiąknie... Problem jednak w tym, że na edukację na wypadek klęsk w Polsce nie ma sprawdzonego pomysłu, pieniędzy i ludzi, którzy mogliby się tym zająć. Za pomruk komuny uznano dawne przysposobienie obronne, które ze szkół wyrzucono nie dając nic w zamian.
W przyszłym systemie musi się odnaleźć obrona cywilna, dawne pospolite ruszenie, przynajmniej teoretycznie zdolne do udziału w akcjach usuwających skutki wybuchu jądrowego. Dziś funkcjonuje nadal na planach, mapach i schematach. Brakuje pieniędzy na zakup sprzętu, szkolenia, ćwiczenia, konserwację schronów i ukryć. Strach pomyśleć jak OC zadziałałoby w przypadku rzeczywistego zagrożenia.
Trzeba również zespolić działania powiatu i miasta. Racibórz, boleśnie dotknięty przez powódź z 1997 r., wyciągnął z lekcji naukę i postarał się o potężny grant fundowany przez Amerykanów, za który przeprowadzona zostanie profilaktyka powodziowa, powstaną systemy i plany pozwalające prognozować przebieg katastrofalnego zdarzenia, wreszcie zakupione zostaną nowoczesne środki łączności. Ta - jak na polskie warunki - inflacja dobrobytu musi być spożytkowania w większej skali. Ratusz deklaruje w tym względzie daleko idącą współ-pracę ze Starostwem.
Grzegorz Wawoczny