Eurodylematy
Rolnictwo to ważna gałąź gospodarki powiatu raciborskiego, wysokorozwinięte i przechodzące obecnie etap koncentracji ziemi ma szanse na rozwój w Unii Europejskiej. Musi jednak działać na takich samych lub zbliżonych zasadach, jak rolnicy w krajach piętnastki oraz wytrwać w warunkach polskiej, przedunijnej gospodarki, która wsi niestety nie rozpieszcza. Taki generalny wniosek można wysnuć po konferencji pt. „Polskie rolnictwo w Unii Europejskiej - szanse i zagrożenia”, którą 7 marca w sali kameralnej Raciborskiego Centrum Kultury zorganizowało Stowarzyszenie Gmin Dorzecza Górnej Odry (Euroregion „Silesia”) wespół z Urzędem Miasta. Gośćmi przedstawicieli władz gmin i rolników powiatów: raciborskiego, wodzisławskiego i głubczyckiego byli przewodniczący Sejmowej Komisji Rolnictwa Wojciech Mojzesowicz, Janusz Rowiński z Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej oraz przedstawiciele Urzędów Wojewódzkich z Katowic i Opola a także śląskiej i opolskiej Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Jestem zadowolony, że do konferencji doszło, bo poszerzyliśmy naszą wiedzę i przekonaliśmy się, iż różne regiony Polski mają swoje interesy, co przy integracji ma znaczenie - powiedział nam poseł Andrzej Markowiak (PO), który podjął się organizacji spotkania. Dyskusję zdominowały dwa tematy; polski cukier i rzepak. Te dwie sprawy determinują przyszłe miejsce rolników zachodniej ściany województwa śląskiego i całej Opolszczyzny. Nasi rolnicy narzekali na brak rozsądnej polityki co do organizacji sektora cukrowego. Za niedobry uznają pomysł tworzenia dużego holdingu Polski Cukier. Za jeszcze gorszy obecny stan zawieszenia spowodowany brakiem dalszych decyzji, które mogłyby powstanie tegoż holdingu przyśpieszyć. Jest to związane ze sporem o akcje Śląskiej Spółki Cukrowej. Prawo do ich nabycia ma francuski Saint Louis Sucre całkowicie kontrolowany przez niemieckiego Südzuckera. Nie nabył ich, bo Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, nieprawnie jak się później okazało, zażądało wniosku o zgodę na nabycie każdej ze śląskich cukrowni z osobna, a nie całego holdingu, jak zrobili Francuzi. Naczelny Sąd Administracji przyznał im rację, ale w czasie, kiedy obowiązywała już ustawa o utworzeniu Polskiego Cukru. Jego utworzenie nie jest możliwe, bo sąd najpierw musi rozstrzygnąć, czy Saint Louis Sucre nabędzie akcje Śląskiej Spółki.
Polskie cukrownictwo stoi na głowie. We wschodniej Polsce, gdzie uprawy buraków są mało wydajne funkcjonują najnowocześniejsze cukrownie. Te na zachodzie mają zbyt małe limity, by przerobić wysokie plony. Buraki spod Raciborza jeżdżą więc na drugi kraniec Polski, bo rolnik musi z czegoś żyć. To, że wozi się wodę (stanowi większość wagi buraka) nie ma dziś większego znaczenia. Sektor przynosi straty i tak naprawdę trudno sobie wyobrazić, co z nim dalej będzie. Czy limity wschodnich cukrowni mogą przejść np. na Śląsk? Każdy chce z czegoś żyć. Odebranie limitów oznacza rewolucję w tych regionach, gdzie i tak się nie przelewa - rozwiał wszelkie nadzieje poseł Wojciech Mojzesowicz. Rolników Raciborszczyzny niepokoi także sprawa limitów produkcji cukru negocjowanych z UE. Uważają, że są zbyt małe i spowodują zmniejszenie produkcji buraków, a więc wymuszą zmianę profili gospodarstw. Taka wizja członkostwa jest dla nich trudna do zaaprobowania.
Nadzieją na przyszłość jest produkcja ekologicznego paliwa. To sposób na zagospodarowanie uprawianego rzepaku, który trafiał do zakładów tłuszczowych, przejętych przez zagraniczny kapitał, ale kontraktujących coraz mniej. By interes się opłacał, państwo musi wprowadzić odpowiednie mechanizmy, przede wszystkim obniżyć akcyzę na ekodiesla. Jej obniżenie może zwiększyć import, który otworzy nasz rynek na produkt z innych państw. Brakuje pieniędzy na budowę fabryk.
Dyskusja generalnie dała obraz jak dalece teoretyczny wykaz korzyści z integracji odbiega od rzeczywistości i postulatów środowiska a także specyfiki regionów. Trudno oczekiwać euroentuzjamu w sytuacji, gdy nie ma możliwości zbytu produkcji, dopłaty będą znacznie mniejsze niż w innych krajach UE, a zmniejszone limity jeszcze pogorszą sytuację. Poseł Mojzesowicz nakłaniał do inicjatyw oddolnych. Przekonywał, że lokalne spółdzielnie już dziś mogą usprawniać mechanizm skupu i zbytu a także obniżać koszty. Podstawą jest własność ziemi i zakładów. Nie pozbywajmy się tego. Nikt z zagranicy nie będzie inwestował byśmy zarobili. Na swoim trudniej dochodzi się do bogactwa, ale efekt jest znacznie trwalszy - dodał.
(waw)